Co sądzicie o Złym Zachowaniu?
Że świetne. Muzyka, dynamika, ruch, taniec, szokujący strój, ostry makijaż - jaki tam makijaż; prawie obraz impresjonistyczny, na każdej twarzy inny, wykonany kredkami do ust, do oczu, różem do policzków - no i bulwersujący styl bycia. Mówiąc krótko: "Złe zachowanie"! Głośno o nim w prasie, radiu, tv, tylko "Filipinka" wciąż milczy. Bo nie chodzi do teatru. A wstyd!
Aby nadrobić zaniedbanie wybraliśmy się z kolegą fotoreporterem do Ateneum i mamy czarno na białym - co to jest. Jest to to, czym wyraża się, jak się wyraża, o czym się wyraża młode pokolenie. Nie muszę was przekonywać bo sami wiecie, że nie samym słowem się wyraża. Od gadania są starzy. Młodzież - znaczy my - wyrażamy siebie muzyką. Tak jest. Jeśli ktoś starszy to czyta, niech przeczyta jeszcze raz - m u z y k ą !
Dlatego w każdym domu kilkupokoleniowym starsi chodzą z watą w uszach, a młodsi słuchają listy przebojów, nagrywają listy przebojów, odtwarzają listy przebojów. Nie literatura, ale muzyka jest dziś semantyczna. Muzyka, obraz, ruch, rytm, tan, dynamika, ten styl, ten szpan. Oto znaki czasu, którymi młodzi porozumiewają się na całym świecie, nawet jeśli nie znają języków obcych.
"Złe zachowanie mamy w programie, ten włos, ten tan, ten strój, ten szpan" - śpiewa zespół młodzieży aktorskiej na scenie, a na widowni siedząca obok nas całkiem siwa jędza krzywi się, jakby jadła niepocukrzoną cytrynę z tranem, gdyby cytryny i tran były w handlu. Na pewno uważa, że musical, który oglądamy, ośmiesza młodzieżowy styl bycia, a nie widzi, że tu się śmieje z dorosłych.
Człowiek żyje i się paczy, im dłużej żyje, tym jakby bardziej jest spaczony. Młody żyje krótko i tak niewiele się napaczył, znaczy napatrzył - zła. Więc nie ma złego. Jest tylko fajna zabawa.
"Każdy z nas ma prawo - żyć tak jak chce" - śpiewa się na scenie. I dośpiewuje: "patrz na odzież - co za młodzież". I jeszcze: "dwa małe piwa - ot, recydywa". A mnie się coś przypomniało "hop! szklanka piwa!" Skąd ja to znam? Oczywiście, z "Szalonej lokomotywy" - Krzysztofa Jasińskiego wedle Witkacego. Oglądałam ją kiedy chodziłyśmy ze Starszą do szkoły. Kochałyśmy się wtedy w Jasińskim, bo on jeszcze nie był całkiem za Marylą Rodowicz, ale był za musicalem. To było dawno. A teraz jest teraz. No więc: "gaz do dechy" - jak śpiewa Piotruś Fronczewski z innego musicalu, w którym się właśnie kochamy (we Fronczewskim ma się rozumieć).
Jacy to my jesteśmy? - budzi pytanie "Złe zachowanie". A tacy jesteśmy - pokazują nam w odpowiedzi to i owo studenci czwartego roku warszawskiej PWST, którzy grają w tym musical. Jak grają! Tak, jak nie zagra żaden dorosły, dojrzały artysta, bo się mu już nie będzie chciało tak zap... - o rany, co mi się tu wypsnęłoby - tak zapamiętale zagrywać, zaśpiewywać, zatańcowywać. Kto wie, czy i im, tym biedakom na scenie zdarzy się jeszcze kiedyś w życiu takie granie? Kto z nich wie, co będzie dalej?
Kto ich kupi? Kto upupi? Boże, jak ja się wyrażam! Ale to niezupełnie ja, to Gombrowiczowskie słowotwórstwo, które weszło w krwiobieg naszego pięknego języka i nikt już tego nie wytyka. Nie razi. A raziło. Nawet Babcia mówiła, że to jakiś nienormalny, chociaż, już nie pamiętała, czy na nazwisko mu było Gombrowicz czy Witkacy. A tata dodawał: "panta rei" - co znów miało znaczyć - czas płynie i zmienia nas.
"Niech sam czas - odmienia nas" - śpiewają ci, co się właśnie źle zachowują na scenie, bo wiedzą, że jeszcze im wolno, skoro są w szkole, chociaż już na czwartym roku.
Ja tu gadam i gadam, a wy ciągle nie wiecie, na czym to "Złe zachowanie" polega. Polega to na tym, że autor scenariusza, który tych studentów, występujących właśnie na scenie, uczy piosenki od początku do teraz, przeszło dwa lata - powiedział sobie tak: niegrzeczni są wśród nas. Zatem trzeba o nic właściwie śpiewać (bo niegrzeczni są młodzi, a młodzi porozumiewają się muzyką i śpiewem, i tym wszystkim, co już przedtem wymieniłam). "Niegrzeczni" są w cudzysłowie, bo nie naprawdę, tylko w opinii starszych, opinii stronniczej, subiektywnej, fałszywej. Skoro są w domu, na ulicy, w szkole, na koncercie, to powinni być na scenie. Tak właśnie sobie pomyślał i napisał scenariusz; a oparł się o wzory zagraniczne i muzykę międzynarodową, bo lepiej brzmi i jest sprawdzona. Z tego wszystkiego powstała rodzima nasza śpiewogra, współczesna, o nowym pokoleniu. Powtarzając za autorem i reżyserem tego przedsięwzięcia - na imię mu Andrzej, na nazwisko Strzelecki; bardzo utalentowany spec od teatru autorskiego - jest to collage sceniczny.
Kto wie, czy niedługo nie nadejdzie czas, gdy wszyscy, wszystkim, wszystko będą mogli wyśpiewywać? W sposób całkowicie naturalny. Wtedy "Filipinka" nie będzie pismem ilustrowanym, mało-kolorowym, tylko płytą. Może nawet długogrającą? Nie będzie też wówczas żadnych trudności w przekazywaniu informacji, co to jest naprawdę "Złe zachowanie". A dziś? Jeśli nawet jeszcze niezupełnie wiecie, to sobie dopowiecie, dowyobrażacie, bo sami się tak zachowujecie, ubieracie, strzyżecie, śpiewacie.
Na koniec wam powiem: wspaniały jest ten musical. Inspirujący. Kiedyśmy z kolegą fotoreporterem opuścili teatr Ateneum, nie mogliśmy nie zaśpiewać na całe gardło na ulicy (Jaracza) chórem: "źle się zachowujmy, źle się zachowujmy - póki mamy czasss!" A Starsza nawet jeszcze coś wrzasnęła małoobyczajnie: "niegrzeczni wszystkich krajów, łączcie się - w pary! Mieszane". To zresztą tylko dlatego, że ona znów jest zakochana.