Artykuły

Młodzi (fragm.)

Oczywiście wszystko zależy od przyję­tych pryncypiów, aliści uważam, że w gąszczu naszego festiwalowego życia teatralnego ten przegląd ma miejsce szczególne. Dwa festiwale teatralne w Polsce posiadają rangę niepodważalną - wrocławski Festi­wal Polskich Sztuk Współczesnych i opolskie konfrontacje Klasyka Pol­ska. W tych dwóch lustrach oglą­damy siebie widzianych ze sceny poprzez dziś powstające utwory dra­matyczne i poprzez klasykę dzisiaj reinterpretowaną. W tych więc lust­rach możemy dojrzeć skąd przyszliśmy i jak siebie samych na owej wiodącej z przeszłości drodze widzi­my współcześnie. Jest jednak wśród polskich festiwali i trzecie lustro, szczególne - w nim możemy pod­glądać nie tylko skąd, ale dokąd zmierzamy. To Ogólnopolski Prze­gląd Przedstawień Dyplomowych Wyższych Szkół Teatralnych. Już po raz trzeci odbył się właśnie w Łodzi. Jestem przekonany, że ta młoda im­preza z roku na rok skupiać będzie coraz szerszą i coraz baczniejszą uwagę, wszystkich, którzy w teatrze dostrzegają miejsce artykulacji tego, co dzieje się wokół teatru - w świecie i wewnątrz naszych osobo­wości. Co dzieje się i co się będzie działo za parę lat.

Przegląd łódzki jest coroczną konstatacją stanu posiadania, potencjału wstępującej generacji aktorów. W imprezie udział biorą wszystkie cztery wydziały aktorskie polskich Wyższych Szkół Teatralnych - warszawski, łódzki, krakowski i wroc­ławski. Konfrontacja przebiega więc na kilku planach. O festiwalowe laury w szrankach stają młodzi ak­torzy i wedle okrutnych praw swego przyszłego zawodu walczą o miano najlepszych. Lecz równocześnie w szrankach stają też Szkoły Teatralne - następuje konfrontacja różnych metod nauczania i rezultatów, do ja­kich ta metody prowadzą.

W tym roku przedstawieniom przyglądało się jury w składzie - po raz pierwszy - międzynarodowym. Ten precedens zaproszenia do jury krytyków zagranicznych - precedens ogólnopolski, a bodaj niespotykany dotąd w ogóle w Eu­ropie na festiwalach poszczególnych krajów - niósł z sobą jeszcze jeden dodatkowy plan konfrontacji: spo­sobów odbioru. Jak wiadomo z bli­ska nieraz kiepsko widać. Tym cen­niejsza jest więc możliwość porów­nania interpretacji i oceny poszcze­gólnych przedstawień i zaprezento­wanych w nich ról przez łódzką publiczność festiwalową oraz przez krytyków polskich z jednej a an­gielskiego czy belgijskiego z drugiej strony. W tym planie konfrontacji nastąpiła rzecz tyla niespodziewana ile optymistyczna: ogólna zgoda. Więcej, wśród gości festiwalu zna­lazła się grupa młodych krytyków z siedemnastu krajów Europy, Ameryki i Azji. Oni również przyznali swoje nagrody, które... niemal nie różniły się od głównego werdyktu. Nie było więc w zasadzie rozbież­ności pomiędzy głosami krytyków, którzy zjechali do Łodzi z bardzo wszak rozmaitymi doświadczeniami i oglądali przegląd z wielce odmien­nych perspektyw, a odbiór werdyktów przez publiczność świadczył wyraźnie, że i ona podziela opinie jurorów. Tak, wielce to optymistycz­ne - świadczy bowiem o tym, że bywają w młodym polskim aktor­stwie zjawiska niepodważalnie, jednoznacznie nieprzeciętne, obojęt­ne z jakiego by na nie patrzeć, bli­skiego czy odległego brzegu.

Inne oczywiście miary właściwe są przy odbiorze przedstawień w te­atrze zawodowym niż spektakli dyp­lomowych. Nie znaczy to bynajm­niej, aby wobec tych ostatnich sto­sować taryfę ulgową. Znaczy nato­miast, że w dyplomowych przedsta­wieniach powinna mieć miejsce szczególna hierarchia teatralnych wartości. Na festiwalu prezentującym rodzące się pokolenie aktorów z natury rzeczy najbardziej intere­suje mnie aktor - jako techniczna, warsztatowa, a nade wszystko oso­bowościowa autorealizacja na scenie.

Wielki talent aktorski, geniusz, zdarza się raz na ileś lat i zdarzyć się może gdziekolwiek. Generalnie natomiast rzecz wygląda w ten spo­sób, że utalentowana młodzież jest do siebie podobna niezależnie od tego, do której ze szkół teatralnych trafiła. Zróżnicuje się dopiero w trakcie studiów. O rozmaitym pozio­mie artystycznym absolwentów, o kierunku, w jakim rozwiną swój ta­lent i warsztacie, z którym wejdą na scenę zawodową w stopniu za­sadniczym zdecyduje szkoła, uczel­nia, czyli zespół pedagogów i ich metody. Stąd tak olbrzymia odpo­wiedzialność uczelni i nauczyciela. Ten ostatni niekoniecznie musi być równocześnie znakomitym twórcą. Wielki artysta - aktor czy reżyser - nie zawsze jest równocześnie wielkim nauczycielem. Często bywa wręcz przeciwnie.

Łódzki przegląd zaprezentował szeroką paletę tak pod względem re­pertuaru, jak estetyk reżyserskich, typów aktorstwa, no i naturalnie poziomu artystycznych spełnień. Dyplomy z najlepszym rezultatem reżyseruje się "zza kulis" - dyskret­nie, wysuwając aktora na pierwszy plan. Gdy natomiast reżyser pcha się na proscenium i młodego wykonaw­cę sprowadza do roli marionety w swej kreacjonistycznej machinie - tracą obydwaj. Nie jest bowiem rzeczą najbardziej zasadniczą to czy punktem wyjścia do wspólnej pracy jest tekst klasyczny, konwencja te­atru tradycyjnego, czy próba wspól­nego eksperymentu - wreszcie. Pro­blem polega na odpowiedzialności i przeświadczeniu twórcy widowiska, że przyszedł tu po to, aby pomóc młodzieży wypowiedzieć się pełnym głosem.

Tę podstawową prawdę potwier­dził aplauz widowni pieczętujący główną nagrodę zespołową przeglądu dla warszawskiego "Złego zacho­wania" Andrzeja Strzeleckiego w jego reżyserii i znakomitej choreog­rafii jednego ze studentów-wykonawców Janusza Józefowicza. Nie było tu wielkich ról - była kreacja zbiorowa. Ci młodzi mówili o sobie, swoim widzeniu świata jakim jest i jakim może mógłby nie być. Mó­wili o tym wszystkim swoim języ­kiem - właściwym generacji stylem ruchu, śpiewu, tańca. Własnym stylem ironii i powagi. I jakże przy tym wspaniale pracowali. W tym bodaj największe ziarno optymizmu - je­żeli, jeszcze w Polsce ktoś pracuje z takim oddaniem i takim rezulta­tem, jak ci młodzi aktorzy, to mo­żna wierzyć, że do czegoś to poko­lenie - nie tylko w teatrze - dojdzie (...)

Nie jest silną stroną naszej sceny dramatycznej aktorstwo, które by swobodnie potrafiło sprostać wokal­nym, ruchowym i aktorskim wymo­gom musicalu czy choćby komedii opartej na rytmie muzycznym. "Złe zachowanie" i "Syn marnotrawny" po­zwalają mieć nadzieję, że w przy­szłości może być inaczej.

Na przeciwległym brzegu - war­szawski "Widok z mostu" Millera w reżyserii Władysława Kowalskiego. Sztuka, jak się okazało, bardzo już zwietrzała, z której niegdysiejszych buntowniczych ostrzy pozostała dziś ledwie wątła fabułka sentymentalna i dość staroświecka konwencja. Można jednak wszystko to wyba­czyć Millerowi i nazbyt mu wier­nemu reżyserowi, skoro młodzi mimo to wszystko i tak znaleźli w spektaklu miejsce na zbudowanie tak niepoślednich ról jak Agniesz­ka Paszkowska (Beatrycze) czy Ja­nusz Józefowicz (Marko). Wierzę w sceniczną przyszłość Paszkow­skiej (...)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji