Artykuły

Anna Smolar: mam szczególną potrzebę uświadamiania sobie mojego miejsca w szerszym kontekście

- Adaptację przygotowywałam w oparciu o improwizacje aktorskie, w scenariuszu głos aktorów wybrzmiewa i przeplata się ze słowami Małgorzaty Halber - wywiad z Anną Smolar, reżyserką "Najgorszego człowieka na świecie" w Teatrze Bogusławskiego w Kaliszu.

Dlaczego zdecydowałaś się na adaptację "Najgorszego człowieka na świecie"?

- Często odnoszę wrażenie, że temat uzależnień jest w sztuce otoczony legendarną aurą, nałóg jest pokazywany jako coś barwnego, często kojarzy się z postaciami, które charakteryzuje wolność, talent, nonkonformizm. Na drugim biegunie znajduje się sztuka społeczna, zaangażowane kino czy reportaż, gdzie najczęściej spotykamy się z obrazem patologii, z portretem człowieka zrujnowanego, który jest dla nas w gruncie rzeczy bezpieczny, bo odległy, w swojej skrajności daje nam komfort dystansowania się: to mnie nie dotyczy, to jest margines, jakiś inny świat. Natomiast książka Małgorzaty Halber dokonuje czegoś bardzo ważnego: przekracza wszelkie stereotypy, opisuje zjawisko, które dotyczyć może każdego, pokazuje mechanizmy alkoholizmu jako choroby zupełnie demokratycznej, dotykającej wszystkie środowiska, niezależnie od pochodzenia, zawodu czy płci. Zresztą - nigdy wcześniej nie spotkałam się z książką opisującą kobiece doświadczenie uzależnienia. Autorka przełamuje tabu, które powoduje u kobiet jeszcze większe poczucie wstydu, prowadzi do większej izolacji i zakłamania niż u mężczyzn. Pijącemu mężczyźnie wiele się wybaczy, kobiecie już nie. A do tego Halber nie skupia się na samym piciu, tylko pokazuje ten moment przełomowy, kiedy człowiek już stoi pod ścianą i podejmuje decyzję o radykalnej zmianie; kiedy budzi się ta odwaga, żeby przyznać się przed sobą i światem, że jest źle, że za fasadą sukcesu i uśmiechów kryją się tajemnice, wstyd, lęk przed ludźmi. Halber precyzyjnie, ale też dowcipnie nazywa mechanizmy, które rządzą naszymi umysłami. Właśnie te mechanizmy mnie zainteresowały. Autorka porusza tematy wykraczające daleko poza alkoholizm czy uzależnienia. Dotyczą funkcjonowania zbiorowości i człowieka w niej, pokazują jakie przyjmujemy miejsce w społeczności od początku naszego życia - gdy się rodzimy , gdy stajemy się członkami rodziny, gdy wkraczamy w szerszą wspólnotę. Jest to dla mnie bardzo ciekawy aspekt Najgorszego i miałam ochotę rozwinąć ten trop na scenie. Jednak od początku miałam świadomość, że trudno jest mówić o alkoholizmie ze sceny. Paradoks polega na tym, że ten temat jest zarówno wyświechtany i otoczony warstwami klisz. Pomyślałam więc, że wyzwaniem byłoby stworzyć spektakl, który stara się te stereotypy przełamać. Który nadwyręża systemy obronne poprzez proste słowa i gesty, opierając się na niezwykle szczerej wypowiedzi Małgorzaty Halber. Podajemy lustro, unikając brutalnego i do bólu banalnego obrazu upiornych libacji; badamy natomiast zachowania, które są tak powszechne i wspólne - obecne w każdej rodzinie, w każdym zakładzie pracy - że trudniej się oprzeć identyfikacji.

Spektakle teatralne, które poruszają temat alkoholizmu to głównie prewencyjne przedstawienia dla nastolatków, albo komedie o pijaczkach na ławeczce. Jak nie popaść w dydaktykę albo banał?

- Nie miałam takich obaw, ponieważ książka zupełnie z tego wyzwala. Małgorzata Halber opisuje swoje osobiste doświadczenie i robi to szalenie bezpośrednio, zarażając czytelnika poczuciem, że to wszystko w rzeczywistości jest o mnie, o tobie i o sąsiadce. Odsłania to, co przez wiele lat było wstydliwą tajemnicą. Robi to bezkompromisowo i niczego nie upiększa. Nie robi z siebie też mistrzyni trzeźwości, pokazuje, jak trudna jest droga do wyzdrowienia, ile kosztuje wysiłku, lęków i wątpliwości. Nie próbuje nikogo przekonać do terapii, pokazuje własny opór i potężny kryzys związany z wejściem w nową rzeczywistość. To właśnie owa szczerość pozwala nam oswoić się z tematem, podążać za narratorką i identyfikować się z nią. Mimo tego, że książka opisuje podjęcie radykalnej decyzji, która jest aktem pokory i odwagi, to jednocześnie bunt i brak pokory, które towarzyszą głównej bohaterce, prowadzą nas w rejony dalekie od dydaktyzmu. Pracując nad spektaklem wszyscy raczej kierowaliśmy się pytaniami i wątpliwościami, które nami targały, niż przychodziliśmy z gotowymi diagnozami.

Jak spektakl odnosi się do literackiego oryginału?

- Adaptację przygotowywałam w oparciu o improwizacje aktorskie, w scenariuszu głos aktorów wybrzmiewa i przeplata się ze słowami Małgorzaty Halber. W związku z tym można powiedzieć, że spektakl podejmuje dialog z książką, jest wypowiedzią danej grupy, danego zespołu, który powstał przy okazji tej pracy, wynika z wrażliwości i doświadczeń tych ludzi, którzy któregoś dnia poznali się w sali prób - nawet jeśli w spektaklu nikt z nas nie opowiada wprost o swoich przeżyciach. Rozwijamy poszczególne tematy zawarte w książce, czasem przesuwając akcenty: to, co jest perspektywą jednostki, pokazujemy w kontekście spotkania z innymi. Skupiamy się w spektaklu na relacjach między ludźmi, interesują nas dwa oblicza wspólnoty. Z jednej strony grupa ludzi jako siła wywołująca nieustającą, destrukcyjną presję. Z drugiej strony przyglądamy się idei grupy wsparcia: co się wydarza między obcymi sobie ludźmi, którzy postanawiają zasiąść razem w małej salce, przekroczyć barierę wstydu i obcości i opowiedzieć sobie o wszystkim, tym samym uwolnić się od napięć, kłamstw i bólu. Interesuje mnie to, na czym polega wyjątkowość terapii grupowej czy też mitingów i innych form budowania grup wsparcia wobec na przykład tte--tte pacjenta z terapeutą. Widzę w tym coś tajemniczego ale też dającego nadzieję: ludzie posiadają tę umiejętność słuchania się nawzajem dogłębnie, uniesienia się ponad podziałami, stawania się równymi w cierpieniu i pragnieniu doznania ulgi. Niesamowite jak bardzo uwalniająco działa zabieranie głosu w obecności innych ludzi, nazywanie tego, co najbardziej skryte i palące, ale też słuchanie i odnajdywanie siebie w cudzych opowieściach. Znika samotność, pojawia się poczucie bliskości i przynależności. I w tym kontekście należy postawić pytanie o teatr: teatr jest oczywiście tym miejscem, w którym każdy temat może i powinien zostać podjęty. A z drugiej strony pewne doświadczenia z życia bardzo trudno przenieść na scenę zachowując ich autentyczność. Równie trudno jest wypowiadać wprost intymne refleksje zawarte w książce, scena w pewnym sensie wymaga alternatywnych rozwiązań. O tym spektakl również opowiada.

W "Dybuku", którego reżyserowałaś w Teatrze Polskim w Bydgoszczy też poruszałaś temat presji, jaką grupa wywiera na jednostkę. Czy jest to temat, który szczególnie cię interesuje?

- Tak, mam szczególną potrzebę uświadamiania sobie mojego miejsca w szerszym kontekście. Próbuję zrozumieć świat poprzez relacje z rodziną, z ludźmi z którymi współpracuję i z kolejnymi, dalszymi wspólnotami, z którymi się identyfikuję. Każdy należy do wielu środowisk i wspólnot, zaczynając od rodziny a kończąc na kraju? Kontynencie? Gatunku ludzkim? Itd. Definiowanie siebie wobec grupy to coś, czego jeszcze do końca nie rozumiem, a chciałabym to oswajać również za pośrednictwem widzów i aktorów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji