"Straszny dwór" Krystyny Jandy
Na 60. urodziny łódzkiej sceny operowej, tak jak 18 października 1954 r., zaprezentowany zostanie "Straszny dwór" Stanisława Moniuszki. Reżyseruje Krystyna Janda.
W jej zamyśle inscenizacja będzie patriotyczna, podkreśli narodowy charakter, gotowość do walki, pojmowanie honoru i rodzinnego szczęścia, i ale też,zgodnie z sugestią kompozytora, nie zabraknie w niej humoru.
To były moje najmilsze trzy miesiące wżyciu - mówi o przygotowaniach. - Uzależniłam się od Moniuszki i pięknego śpiewu. Nie mogę otrząsnąć się z miłości do tego dzieła.
Jaka będzie inscenizacja, którą do repertuaru Teatru Wielkiego wprowadzą cztery spektakle (w piątek jubileuszowy, w sobotę i w niedzielę premierowe, a we wtorek o godz. 18.30 Premiera z "Expressem")?
Scena zaczynająca II akt, czyli "igiełki" (tak mówią za kulisami), gdy Cześnikowa współczuje haftującym dziewczętom śpiewając: "ciężko wam przy igle...", zapowiada przedstawienie, w którym nade wszystko liczy się wierność tradycji. Dziś, gdy zasadą stały się wymyślne interpretacje, Janda, jak sama mówi, realizuje przedstawienie "awangardowe". - Najlepsza reżyseria to taka, której nie widać - podsumowuje.
Muzycznie premierę przygotowuje Piotr Wajrak. Podkreśla, że jej szczególnym wyróżnikiem jest liczba solistów wykonujących te same partie. M.in. Mieczników będzie aż czterech. W obsadzie znalazło się wielu gości. Jedną z odtwórczyń partii Cześnikowej jest Małgorzata Walewska po raz pierwszy w swojej karierze wchodząca w tę postać. Jako Zbigniew pierwszy raz w rodzinnym mieście zaprezentuje się Tomasz Konieczny, który związany jest ze scenami niemieckimi (na próby przyjechał z Hongkongu, gdzie śpiewał w "Salome").
Ci, którym opowieść o dzielnych żołnierzach chcących "postać w bezżennym stanie", kojarzy się także z narodowymi tańcami, ognistego mazura usłyszą i zobaczą na końcu i to na 4-metrowej górze. Finał, prawie trzygodzinnego widowiska będzie feerią radości - zapowiadają realizatorzy.