Artykuły

Papierowa komedia

"Ułani" Jarosława Marka Rymkiewicza są ponoć jakby ciągiem dalszym "Dam i hu­zarów" Fredry. Tyle w każ­dym razie mówi o sztuce fa­ma, ale fama nie zawsze do­nosi ściśle. Podobna jest rze­czywiście sceneria, podobne nie­które figury. Reszta, czyli czas, sytuacja dramatyczna i zamie­rzenie autorskie - są inne Rymkiewicz chce się pobawić wątkami romantycznej litera­tury polskiej, trochę chce pokpić, trochę pożartować na te­mat różnych świętości, trochę - przez śmiech - posmucić. To samo też proponuje widzowi.Jeśli dobrze pamiętam, to ca­ła bodaj twórczość dramatycz­na Rymkiewicza żywi się - cudzą twórczością. Jest litera­tura wysnuta z literatury. Czy­li - jest uczona zabawa, w pełni komunikatywna zwłasz­cza dla ludzi otrzaskanych. Zra­zu to było śmieszne, z czasem jednak opatrzyło się - i już nie ma tych sukcesów, co daw­niej. Opatrzony widz reaguje na chłód - chłodem, mniej opatrzony - wybuchnie czasem śmiechem, choć nie zawsze w tych miejscach, co trzeba.

I tak też jest w Teatrze Dra­matycznym na przedstawieniu "Ułanów", przygotowanym przez Marka Okopińskiego i Antoniego Tośtę. Trochę dzi­wię się reżyserowi, że sięgnął po tę papierowa sztukę, ale nie odmawiam uznania - ani je­mu, ani scenografowi, ani więk­szości obsady - za realizację. To przedstawienie jest bowiem warte zobaczenia: zgrabne, zainscenizowane jakby na zejściu dwóch ścieżek - farsowej i "gpmbrowiczowej", w ślicznie zasnutej pajęczyna zbutwie­nia scenerii - no i jest w nim także kilka ról. o których muszę powiedzieć ciepłe słowo (odnosi się to zwłaszcza do Ja­niny Traczykówny, do Jana Tesarza i Marka Dąbrowskiego, a także do trzech wdzięcznych młodych pań - Iwony Głębic­kiej, Joanny Wizmur i Boże­ny Szymańskiej).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji