Artykuły

Norwid w Narodowym, czyli "Zwolon" po 130 latach na scenie

W "Narodowym" pierwsza w tym roku premiera! Pierwsza chwili objęcia dyrekcji przez Krystynę Skuszankę i Jerzego Krasowskiego. 18 kwietnia do repertuaru Narodowej Sceny wchodzi "Zwolon" Norwida w reżyserii Krystyny Skuszanki, scenografii Krzysztofa Pankiewicza, z muzyką Adama Walacińskiego.

- Ale w dyrektorskim gabinecie, obok afisza "Zwolona", dostrzegam drugi - do "Czarującej szewcowej" Lorki. Czyżby dwie premiery jednocześnie?

- Prawie, mówi Krystyna Skuszanka. - "Zwolon" wyprzedzi "Szewcową" zaledwie o 4 dni. Przedstawienie w "Małym" przygotowuje młody reżyser Krzysztof Orzechowski, autorką scenografii jest Anna Rachel.

- Wygląda na to, że teatr pracuje na pełnych obrotach. Pani Dyrektor, co działo się za kulisami "Narodowego" w ciągu tego kwartału?

- Najpierw nie wiedzieliśmy, na jakim świecie żyjemy. Mieliśmy wprawdzie pewne przemyślenia reper-tuarowe, ale trzeba je było dopasować do aktualnych możliwości. Musiał upłynąć minimalny czas, liczony na dni i tygodnie, abyśmy mogli przyjrzeć się zespołowi i wyłonić pierwsze obsady, zebrać grupę współpracowników, tj. reżyserów, scenografów, kompozytorów. Naprawdę wystartowaliśmy w lutym. Pierwsze dwie premiery w kwietniu. W próbach znajdują się już "Albertusy" - komedia sowizdrzalska z początku XVII w. w reż. Jerzego Krasowskiego, a w najbliższych dniach młody reżyser Jacek Andrucki weźmie na warsztat sztukę węgierskiego autora György Schwajdy "Hymn". To w "Małym". W "Naro-dowym" natomiast odbywają się już wokalne i taneczne próby "Krakowiaków i górali" Bogusławskiego. Reżyseruje Jerzy Krasowski, scenografia - Grażyna Żubrowska, choreografia - Jadwiga Hryniewiecka, kierownictwo muzyczne - Antoni Szaliński. Premiera w pierwszych dniach czerwca.

- Pomówmy o Norwidzie. Dlaczego wybrała Pani właśnie "Zwolona"?

- Złożyło się na to bardzo wiele. Po pierwsze, uważam, że jest to interesujący, a nawet fascynujący dramat, całkowicie zapoznany i nie doceniony. Dość powiedzieć, że po ponad 130 latach od jego napisania będzie ta prapremiera! Po drugie, jest to zupełnie inny Norwid niż ten, którego znamy: gorzki, bardzo ironiczny. "Zwolon" w moim odczuciu jest tragi szopką. Gdybym szukała pokrewieństwa, zestawiłabym go z "Weselem" Wyspiańskiego. Najważniejszym powodem był jednak fakt, iż Norwid jest autorem na dziś dla Polaków, Norwida nie grywa się zawsze. Do niego się wraca lub się go zapomina. Mam poczucie, że z całej dramaturgii Norwida, właśnie "Zwolon" brzmi dla nas wyjątkowo współcześnie. Aż wstrząsająco! Po premierze "Brata naszego Boga" Karola Wojtyły w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie nie zrealizowałam w kraju żadnego przedstawienia, gdyż długo szukałam materiału, który w tej szczególnie osobliwej i trudnej sytuacji mógłby być właściwym tworzywem teatralnym. "Zwolona" odkryłam dla siebie jako dramat, który idzie w głąb naszych najbardziej czułych i drażliwych spraw.

- Kogo zobaczymy w rolach głównych?

- W przedstawieniu bierze udział blisko 40-osobowy zespół. Kilka istotnych ról jest dublowanych. W ogóle chcemy wprowadzić w "Narodowym" i w "Małym" taką zasadę, iż jeśli to tylko będzie możliwe, wszystkie duże zadania aktorskie, będą dublowane. Sądzę, że będzie to atrakcja dla widowni, a nas zabezpieczy przed nieprzewidzianymi wypadkami, choćby przed rabunkami filmowymi. A w zespole "Narodowego" jest wielu eksploatowanych przez film aktorów. Przechodząc do premiery: Zwolona grają Krzysztof Wakuliński i Tomasz Budyta, Wacława - Jan Frycz i Jerzy Pożarowski, w roli: Dziecięcia wystepują Anna Gronostaj i Halina Rowicka. Króla gra Jan Tesarz, Królową - Małgorzata Lorentowicz. Szołoma - Wojciech Siemion. Prolog i epilog mówi Ewa Krasnodębska.

- Premiera za 2 dni. Co potem?

- Natychmiastowy wyjazd do Krakowa i radiowe nagranie "Brata naszego Boga". Już w końcu maja muszę być w Bergen (Norwegia), gdzie w tamtejszym Den Nationale Scene rozpocznę przygotowania do światowej prapremiery "Pułapki" Różewicza. W Norwegii reżyseruje od 15 lat; zazwyczaj był to Szekspir lub Czechow. Różewicz jest pierwszym polskim autorem, którego zaproponowałam. Teatr zaryzykował, zawierzył wyborowi, nie znając tekstu. Zamówione zostało tłumaczenie u O. Selberga (tłumacza poezji Różewicza). Jest już gotowe i - zaczynamy. Premiera, na którą wybiera się autor, przewidziana jest na początku września. Jesienią wracam do kraju i w październiku przystępuję w "Narodowym" do prób "Lilli Wenedy".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji