Artykuły

Groch z kapustą i hip-hopem

"Termopile polskie" w reż. Andrzeja Marii Marczewskiego w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Z gonitwy myśli konającego księcia Józefa Poniatowskiego o 26 latach walk o niepodległość - została tylko gonitwa. Dramat "Termopile polskie" Tadeusza Micińskiego jest tak hermetyczny, że dziś - bez mądrej adaptacji - nie sposób go słuchać.

W Teatrze Nowym powstało dzieło, które nie jest ani wizjonerską syntetezą losu Polski, ani edukacyjną lekcją historii. Choć trwa niemal tyle, co wydarzenia, o których opowiada. Reżyser Andrzej Maria Marczewski nie zna umiaru. Aktorzy wjeżdżają na podestach, a wyjeżdżają - na rikszy przystrojonej sztucznym łabędziem i złotym lambrekinem. Jeżdżą kukły, przytwierdzone do krzesełek na kółkach. Cały horyzont rozbłyskuje błękitem lampek choinkowych. Teatralne dymy spowijają scenę dokumentnie. Dla sadomasochistów jest maszyna do tortur i nagie piersi. Dla sentymentalnych - dziewica na huśtawce. Dla nauczycieli - mapa rozbiorów Polski. Dla szachistów - symboliczna, czarno-biała szachownica. A dla miłośników tężyzny są akrobaci: w dwóch scenach brać gimnastyczna popisuje się fikaniem na materacach i batucie!

Trzy godziny widowiska zajmuje gonitwa po scenie i kolosalnych kręconych schodach, które dobudowano do balkonów. Ważą po 900 kg, bo są z metalu, który niemiłosiernie rezonuje pod stopami - słychać wyłącznie tupanie. Aktorzy wchodzą na widownię i krzyczą zza widzów, wychodzą z sali i krzyczą przez drzwi, wślizgują się do basenu, który ma wielkość małego koryta (to tak zwany pic na wodę).

Marczewski - w ambicji stworzenia fresku historycznego - nie przemyślał nawet liczby postaci. Aktorzy grają po kilka ról, co skutkuje tym, że sensy wymykają się spod kontroli. Co ma oznaczać fakt, ze Kniazia Patiomkina, Marszałka Sejmu w Grodnie i Napoleona Bonapartego gra jeden Sławomir Sulej? Przecież w Nowym aktorów nie brakuje! A tu w kostiumie i w roli na scenę wchodzi pracownik obsługi sceny, a nawet sulferka Sylwia Gaj, z rolą mówioną.

Czy trzeba pokazać wszystkie kostiumy Elżbiety Tolak? Kalina, pułkownik-dziewica, paraduje po scenie w kościuszkowskiej sukmanie i kozakach w panterkę. Arżanow w opalizującym, grafitowym surducie wymknął się z filmu "Matrix". Na osobną wzmiankę zasługuje peruka Tadeusza Kościuszki koloru buraków. A kiedy książę Józef Poniatowski wpada do basenu, rozbiera się tam z munduru i wychodzi na scenę w historycznej bieliźnie... Kostiumy nie tylko nie współtworzą żadnego sensu, ale jeszcze go niszczą. Kostur Mnicha odwzorowuje pastorał Jana Pawła II. Ale dlaczego Mnich dźga nim Stanisława Augusta Poniatowskiego?

Aktorzy nauczeni kolejności wyjść na scenę, zostali przez reżysera zostawieni sami sobie. Każdy gra to, co mu talent, wrażliwość i rzemiosło dyktuje. Marek Cichucki (książę Józef Poniatowski) usiłuje grać psychologicznie. Teresa Budzisz Krzyżanowska (Katarzyna II) bawi się warsztatem, mistrzowsko modulując głoski. Dariusz Majchrzak (Witold) w scenach śmierci sięga po cielesny eksces ze szkoły Grotowskiego. Krzysztof Pyziak postawił na groteskową cielesność: jego Wańka Kain zmienił się dzwonnika z Notre Dame. Weronika Książkiewicz obdarzyła Witę, symbolizującą Polskość, obleczoną w błękit Matki Boskiej, erotycznymi westchnieniami...

Skoro jesteśmy przy warstwie muzycznej: Między jasełkowymi epizodami akcji Katarzyna Baranowska (Krakremija) śpiewa protestsongi Marka Dyjaka, usiłując być nową Ewa Demarczyk; przeszkadza jej w tym wada wymowy i strój Kota w Butach. Jest nawet hip-hop: najlepiej rapuje król Stanisław August (Przemysław Wasilkowski).

Trudno to podsumować; przysłowiowy "groch z kapustą" niczego nie odda. Bo to groch z kapustą, schodami, rikszą, gimnastyką, strip-teasem i hip-hopem. Zupełnie niejadalny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji