Artykuły

Białystok. Jutro jubileuszowe "Zapiski oficera Armii Czerwonej"

653 raz na scenie. 25 lat w repertuarze. Żaden inny spektakl w Białymstoku nie utrzymał się tak długo. A "Zapiski oficera Armii Czerwonej" nie tylko nadal pozostają na afiszu, jego wystawiania się domagają kolejne pokolenia widzów. We wtorek (28.02) w Teatrze Dramatycznym - jubileuszowy spektakl.

Ćwierć wieku mija niemal co do dnia - premiera "Zapisków..." w reż. Andrzeja Jakimca odbyła się 29 lutego 1992 roku. W 25 lat później, dzień wcześniej (jako że rok 2017 przestępny nie jest i 29 lutego akurat w nim nie wypada) spektakl zobaczymy na scenie kameralnej Węgierki (28 lutego o godz. 19). Przedstawienie zagrane zostanie po raz 653.

Hardy Zubow

To żywa legenda białostockiego teatru - absolutny fenomen, najdłużej grany spektakl w historii, który właściwie nigdy całkowicie nie zszedł z afisza. Przez ostatnie ponad dwie dekady zmieniała się publiczność, zmieniał się fizycznie Krzysztof Ławniczak, odtwórca głównej i jedynej roli ("Zapiski..." to monodram), konstrukcja spektaklu też przechodziła drobną transformację - został trochę skondensowany i skrócony o ponad pół godziny.

Nie zmieniał się tylko sam Misza Wyzwoliciel, powołany do życia przez Sergiusza Piaseckiego: butny, hardy, śmieszny i przerażający zarazem - młodszy lejtnant Michaił Nikołajewicz Zubow. Bo choć widzowie podczas przedstawienia zaśmiewają się do łez, to pamiętać trzeba, że opowiada ono o czasach w sumie nieśmiesznych.

Historia zaczyna się we wrześniu 1939 roku, kiedy krasnoarmiejcy wkraczają na Kresy. Zubow, wzbogacony szabrowanym mieniem, zapisuje wrażenia z odmiennej cywilizacyjnie Polski. W sferze mentalności i manier nie odbiega od kołchozowej przeciętnej; demonstruje swoją wyższość i zdumienie dla pańskiej Rzeczypospolitej.

Skąd więc bierze się popularność "Zapisków..."? No właśnie.

Napięcie między aktorem a widzem

Na pewno to niezłe, brawurowo skrojone przedstawienie. Krzysztof Ławniczak już 15 lat temu obawiał się, że wpadnie w rutynę, ale jakoś w nią nie wpada. Ciągle stara się, by spektakl był nadal żywy i elastyczny. "Gazecie" już kiedyś mówił, że nie ma pojęcia, dlaczego "Zapiski..." tak się podobają widzom. - Nie umiem tego wytłumaczyć. Może dlatego, że są w nich różnorodne formy teatralne? Jest humor, cynizm, groteska... - mówił Ławniczak.

Długi żywot "Zapisków..." zaskoczył też Andrzeja Jakimca - nieżyjącego już od kilku lat reżysera spektaklu, byłego dyrektora Dramatycznego:

- Czułem, że publiczność go polubi, ale mimo wszystko nie sądziłem, że aż tak. Trudno powiedzieć, na czym to wszystko polega.... Na pewno na zainteresowaniu widzów, którzy ciągle chcą spektakl oglądać. Na niezwykłym napięciu, jakie wytwarza się w tym przedstawieniu między aktorem a widzem. Na różnorodności form, które wypełniają spektakl... Wreszcie na zainteresowaniu kawałkiem historii, który mamy w spektaklu, a który białostoczan dotyczy wyjątkowo - opowiadał "Gazecie".

Spektakl wystawiany był również za granicą. Podobno na Białorusi najbardziej z Miszy śmiał się weteran wojny w Afganistanie. Na Litwie miały być dwa przedstawienia, było sześć przy komplecie widzów, a Litwinów na widowni więcej niż Polaków. W Białymstoku na Miszę niektórzy chodzą po kilka razy.

Trudno pojąć fenomen lejtnanta - zęby można sobie na myśleniu połamać, a nic się nie wymyśli. Tak to już jest z niektórymi spektaklami: jedne mają się świetnie, o innych szybko się zapomina. Jedno jest pewne: Misza ma się doskonale.

Wtorek (28.02), godz. 19. Bilety w cenie: 30 zł (normalny), 25 zł (ulgowy) oraz 15 zł (studencki).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji