Artykuły

"A jednak powrócę..."

Po pierwszym akcie sztuki Oldricha Danka uważam, że ten wieczór spędzam nieco dziwacz­nie. Przemierzyłam wielki, pusty kamienny plac, aby w gigantycz­nym gmachu Pałacu Kultury, w małej salce Teatru Dramatyczne­go grupa aktorów odtworzyła przede mną wydarzenia, jakie zaszły lub też mogłyby zajść na łonie kościoła czeskiego w po­czątkach XIV wieku. To, co dzieje się na scenie, nic nie ob­chodzi ani mnie, ani zapełniają­cych widownię żołnierzy, ani wy­cieczkę z (prowincji i całe przed­sięwzięcie wygląda na muzealne dziwactwo. Ale w drugim akcie owo po­czucie nonsensu mija. Dramat zyskuje na ostrości. Wiedzą o tym aktorzy, którzy zaczynają jakby sprawę traktować serio, odczuwa to też publiczność. Jes­teśmy świadkami zmagania się ważkich racji. Argumenty nas zaskakują, oceny się plączą. Dys­tans między nami a toczącą się akcją gwałtownie się zmniejsza. Gra toczy się o wielką stawkę: z jednej strony interes wielkiej organizacji, czyli "dobro spra­wy", z drugiej - los społeczeń­stwa. Bohaterowie stanęli przed wyborami, które przebiegają po­nad pytaniem o ich osobistą uczciwość. Na obu szalach jest zło. Dobro pozostaje niedościgłe i dostępu doń bronią strażnicy Inkwizycji.

Sztuka mogłaby być lepiej na­pisana. Główny przeciwnik praskiego Biskupa, sprawca całej in­trygi jest postacią, o której wspomina się jedynie marginal­nie. Utwór nie ma tej mocy, ja­ką miały, podobne pod pewnymi względami, "Ciemności kryją zie­mię", które w adaptacji i reżyserii Izabelli Cywińskiej oglądaliśmy niedawno w TV. Powieść An­drzejewskiego i spektakl Cywiń­skiej miały optykę wyostrzoną przez heroizm historycznych, do­świadczeń. W postawach boha­terów nie było miejsca na kon­cesje. W czeskiej sztuce punkt widzenia jest odmienny. Akcep­tuje jako oczywistość ludzkie słabości i prowincjonalizm kraju. Ale bohaterowie Danka posta­wieni są w nie mniej tragicznych rolach. Problemy moralne, wo­bec których się znaleźli, przekra­czają możliwości ich decyzji. Los każdego z nich mógłby być po­równany do losów bohaterów tragedii antycznych. Dramat Danka jest jednak bardziej optymistyczny niż po­wieść Andrzejewskiego. Ofiara, na którą zgodził się Jan z Dra­życ, może nie była jednak całkiem daremna, może (bo nic nie jest wiadome na pewno) ten rozpaczliwy akt konformizmu, akceptaeja stracenia 14 niewinnych ludzi, uniemożliwił wieloletnie rządy terroru.

Warto przypomnieć, że akcja dramatu toczy się u zarania wielkich przemian w Czechach, które w kilkadziesiąt lat później miały wynieść na historycznej fali Jana Husa i otworzyć zupeł­nie nowy etap w dziejach Czech, określający na wiele wieków miejsce i przynależność politycz­ną, a zwłaszcza kulturową tego kraju na mapie Europy. (Tytuł Vratim se do Prahy i nasz A jednak powrócę noszą w sobie i to znaczenie.)

W Czechosłowacji wie o tym każdy widz. Polacy na ogół nie mają tych faktów w pamięci i dlatego sztuka dla naszej widowni jest w pewnym sensie uboż­sza. Polski widz nie wie po prostu, co było dalej. Może nale­żało to przypomnieć w teatral­nym programie? Gdyby na ten spektakl w T. Dramatycznym mieli przychodzić widzowie jedynie z "wolnej sto­py", prawdopodobnie po kilku przedstawieniach sztuka musiałaby zejść z afisza. Na ogół jestem przeciw tzw. organizowanej wi­downi. Tym razem jednak nie wiem, czy te niemal "przymuso­we rekolekcje" nie są czymś po­żytecznym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji