Artykuły

Teatralna lekcja zapomnianego języka

"Sługa dwóch panów" Carla Goldoniego w reż. Tadeusza Bradeckiego w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Jacek Wakar w Dzienniku Gazecie Prawnej.

Wzorcem metra z Sevres, nie tylko gdy idzie o commedia dell'arte, jest inny "Sługa dwóch panów" - ten zrealizowany przed kilkoma dekadami przez Giorgio Strehlera w Piccolo Teatro di Milano. To o tym przedstawieniu Zbigniew Raszewski napisał, że było tak piękne, iż właściwie nie powinno go być. Widziałem legendarny spektakl Strehlera w Warszawie przed mniej więcej piętnastu laty, jakieś pół wieku po premierze. Inscenizacja, mimo zmienionej obsady, nie zestarzała się ani o jotę, wciąż łącząc zabawę ze wzruszeniem. Przedstawienie

Strehlera jest jak "Król Lear" Szekspira albo "Wiśniowy sad" Czechowa albo "Sługa dwóch panów" Carlo Goldoniego - tej miary to dzieło sztuki. Powtórzyć Strehlera nie sposób, trzeba więc po swojemu sięgać do tradycji.

Tadeusz Bradecki ma do tego wszelkie predyspozycje, gdyż konwencję i styl zna jak własną kieszeń. Zadomowiony we włoskiej kulturze wie, jak tłumaczyć ją na polski teatr. Dowodem na to sukces przedstawienia w warszawskim Dramatycznym. Bałem się tego seansu, bo były świetny dyrektor krakowskiego Starego Teatru od dłuższego czasu nie był w najlepszej formie. Pamiętam jego niedawną adaptację "Opętanych" Gombrowicza z Teatru Słowackiego w Krakowie, gdzie fundamentalnie rozminął się z duchem książki, zatracił jej wdzięk i poczucie humoru. Tymczasem w przypadku Goldoniego poczucie humoru to jest absolutna podstawa. Było więc się czego bać. Na szczęście zupełnie niepotrzebnie.

Da się warszawskie widowisko Bradeckiego nazwać jednym słowem - rozkoszne. Świetny przekład Jana Polewki podkreśla styl Goldoniego, ale gdy trzeba, mruga okiem do współczesności. Znakomite kostiumy również autorstwa Polewki charakteryzują postaci w zgodzie ze znaną z commedia dell'arte typologią. Mniej udała się Polewce scenografia, bowiem Wenecja z Dramatycznego dziwnie jest szarobura i odpychająca. Zadziwiające w tym teatrze jest to powtarzające się wrażenie, jakby materiały, z których wykonano dekoracje, były trzeciego sortu i przeleżały swoje w magazynie.

Trochę szkoda, ale już trudno. Tym bardziej, że reszta w tym "Słudze dwóch panów" jest nieokiełznaną zabawą w świetnym guście. Prym wiedzie w niej Krzysztof Szczepaniak jako niezwykle plastyczny Arlekino, świetnym Doktorem jest Andrzej Blumenfeld, jeszcze lepszym Pantalone ukryty pod charakteryzacją Mariusz Wojciechowski. Świetny czas przeżywa Waldemar Barwiński, chętnie stapiający się ze swymi bohaterami. Z Florynda czyni natomiast ironicznego amanta, fenomenalnie czuje frazę Goldoniego.

Nie warto opisywać "Sługi dwóch panów" z Dramatycznego, by nie odbierać przyjemności oglądania. Płynie z niej jednak coś więcej. Warto zanurzyć się w świecie commedii dell'arte, ożywionym przez Bradeckiego z aktorami. To dzisiaj język całkowicie zapomniany, a brzmi jak najprawdziwsza awangarda.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji