Artykuły

Iredyński - pozostał na warszawskich scenach

ZMARŁ IREDYŃSKI. Jeden z trzech - obok Mrożka i Różewicza - najwybitniejszych, najpopularniejszych i naj­płodniejszych dramaturgów naszej współczesności. Gdy w deszczowy, ponury dzień grudniowy żegnano go na cmentarzu Powąz­kowskim, w warszawskich teatrach z niezmien­nie wielkim powodzeniem grano dwie spośród ostatnich jego sztuk: na kameralnej scenie Teatru Polskiego wystawiano "Ołtarz wznie­siony sobie", w Teatrze Dramatycznym prezentowano "Dziewczynki..." Prapremierę "Ołtarza" w teatrze Dejmka przygotował Jan Bratkowski w listopadzie 1981. Sztuka zdążyła wówczas pójść ledwie parę razy, bodaj nikt jeszcze nie zdążył słowa o niej napisać, gdy w niespełna miesiąc po premierze wszystkie teatry zamknięto. "Ołtarz" powrócił na afisz do­piero niedawno - i dobrze, że powrócił, nie­wątpliwie należy bowiem do najbardziej inte­resujących osiągnięć Iredyńskiego - dramatopisarza.

A przy tym - jaki to niezmiennie aktual­ny temat! Przecież postawy takiej, jaką repre­zentuje Piotr M., bohater sztuki, nie trzeba było ani wczoraj, ani i dziś nie trzeba daleko szukać - znajdzie się ją co krok. Postawy cynicznej, przyjmującej za sprawę nadrzędną własne korzyści i kariery, bez oglądania się na środki, jakimi trzeba je osiągnąć; postawy świadomie aprobującej każdą ewidentną bzdu­rę lub ewidentne zło, jeśli tylko ułatwi to do­tarcie do celu; postawy pełnej dyspozycyjności wszędzie tam, gdzie może się to opłacić. Ire­dyński daje zresztą zarówno intrygujące studium zdeprawowanego człowieka, jak i sięga głębiej, ukazując sytuacje sprzyjające rodze­niu się takich postaw, mechanizm, jaki od­działuje na podatne jednostki i osacza je, ostatecznie doprowadzając do zguby. Wszyst­ko to świetnie jest napisane; ostro, chwilami wręcz brutalnie, wszystko wywiera niezwykle mocne wrażenie. A w ogóle - bardzo to do­bry spektakl, jeden z najlepszych w kilkulet­niej, drugiej warszawskiej dyrekcji Dejmka, bardzo też dobra rola Jana Englerta, w oto­czeniu wybornego zespołu.

"Dziewczynki" nie mają już tej siły wyrazu, nie są napisane z taką pasją i takim talentem, a ich aluzyjność wydaje się zbyt wyeksploato­wana i płaska. Niemniej - jest to sztuka cenna dla wszystkich teatrów, daje bowiem po­le do popisu kobietom, które w każdym ze­spole są w zdecydowanej przewadze i niejed­nokrotnie długo muszą czekać na szansę wy­korzystania ich umiejętności. Na scenie same kobiety: 11 ról, co prawda niejednakowo ważnych i niejednakowo dobrze naszkicowa­nych, lecz przynajmniej w paru jest sporo do wygrania. W Teatrze Dramatycznym, w reży­serii Tadeusza Kijańskiego, w kobiecej obsa­dzie upamiętniają się: Zofia Rysiówna, Ewa Decówna, Jolanta Nowak, Joanna Orzeszkowska, Danuta Szaflarska. Krystyna Wachełko... I choć nużący to spektakl, a publiczność wy­chodzi raczej rozczarowana, to przecież waż­ne, że... publiczność w ogóle jest! Po czterech latach prawdziwej pustyni na widowni Teatru Dramatycznego, obecnie - pod nową dyrekcją Marka Okopińskiego -- do Dramatycznego znów trudno o bilety. Właśnie za sprawą "Dziewczynek", no i za sprawą Hłaski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji