Artykuły

Zły sen

Teatr Dramatyczny od paru lat omijałam z daleka. Kiedyś by­łam tam na wyjątkowo nieu­danej i nudnej sztuce, tak kiep­skiej, że dziś już nie pamiętam jej tytułu. Zdaje się, że na scenie mę­czyli wiersze Baczyńskiego. Męczy­li, to chyba za delikatne sformu­łowanie, mordowali, wyrzucając całe piękno jego poezji. Wyszłam tak rozgoryczona, iż od tamtej po­ry nawet wołami nie dawałam się zaciągnąć do tego dostojnego przy­bytku kultury. Gdy na afiszu re­klamowym przed Dramatycznym zobaczyłam "Dziewczynki", pomy­ślałam, że złe dni tego teatru mi­nęły, zwłaszcza, że twórczość Ire­dyńskiego była bliska mojemu ser­cu. "Dziewczynki" są jakby sceniczną i siostrą-bliźniaczką "Miasta kobiet" Felliniego. Wprawdzie ujęcie tematu jest trochę inne, ale wymowa, nie ukrywajmy tego, jest bardzo podobna. Mamy tu do czynienia z pulsującą nienawiścią do kobiet, a zarazem panicznym strachem przed nimi. W jednym ze swoich wywia­dów Fellini powiedział, że swoje pomysły filmowe często czerpie ze swoich snów. Nie jestem pewna czy w przypadku "Dziewczynek" nie było po­dobnie. Przerażony mężczyzna, ma­jący w nocy koszmarny sen (opa­nowanie świata przez kobiety), chwyta za pióro i pisze sztukę. "Dziewczynki" pokazane niczym w krzywym zwierciadle, wyzute pra­wie do dna z ludzkich uczuć, próbu­ją nam wmówić, że ich naczelnym zadaniem jest zdobycie władzy za wszelką cenę, zniszczenie nieprzy­jaciół, bez względu na środki i za­panowanie nad światem. Wszyst­kiemu jest winien ten zły sen, bo jak to wszystko wytłumaczyć? Najwspanialszą rzeczą w spekta­klu była muzyka skomponowana przez Andrzeja Korzyńskiego, nie­pokojące dźwięki wibrowały w po­wietrzu, tylko one naprawdę przy­kuwały moją uwagę, i po każdym fragmencie muzycznego szaleństwa chciało się krzyczeć jeszcze!

W jednej z początkowych scen zdawało mi się, że jestem jakąś ważną personą w komisariacie po­licji i specjalnie dla mnie zrobio­no pokazowe przesłuchanie świad­ków. Dziewczynki ustawiają się w kółeczku i każda z nich opowiada o wybranych faktach swojego ży­cia - w odpowiednim oświetle­niu. Jest to jedna z najciekawszych scen, ale na tym jakby się skończyły możliwości Tadeusza Kijańskiego - reżysera tego spektaklu. Dalej jest już tylko rzucanie słów w powietrze, do widowni, która zdawała się nie chwytać głębszych treści sztuki, które może skrupu­latnie zakamuflowane, gdzieś były.

JUSTYNA ŚCIBOR Piastów

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji