Artykuły

Pierwsza scena Ziem Odzyskanych

Wizytówką powojennej Jeleniej Góry był jej teatr. Żadne inne miasto na tzw. Ziemiach Odzyskanych nie mogło pochwalić się taką sceną. Grający w nim aktorzy robili furorę nie tylko w swoim mieście. Na gościnne występy zespołu ze stolicy Karkonoszy wyczekiwali mieszkańcy całego Dolnego Śląska - pisze Marek Żak w Nowinach Jeleniogórskich.

Początki jeleniogórskiego teatru związane są nieodłącznie z osobą Stefanii Domańskiej, która w styczniu 1945 r., jeszcze jako kierownik artystyczny rzeszowskiego teatru, została delegowana na Ziemie Odzyskane. Na polecenie Polskiego Związku Zachodniego, wraz ze swoją grupą operacyjną, miała zorganizować tam teatr. Z początku mówiono o Legnicy. Pierwsi "wywiadowcy" tej grupy wyjechali na Dolny Śląsk jednak dopiero w lipcu - ich zadaniem było wybranie najlepszej lokalizacji na pierwszy teatr "odzyskanej Piastowskiej Macierzy". Odwiedzili m. in. Jelenią Górę, jednak wybór po raz kolejny padł na Legnicę, do czego przychylił się także wojewoda dolnośląski, Stanisław Piaskowski. Jak to jednak się stało, że scena powstała kilkadziesiąt kilometrów dalej na południowy zachód?

Nagła zmiana planów

Grupa operacyjna, składająca się głównie z młodych aktorów, jeszcze w lipcu 1945 r. wyruszyła na zachód. Ze względów bezpieczeństwa towarzyszyli im polscy żołnierze. Jak się szybko okazało, nie były to bezpodstawne obawy. Ignacy Machowski, jeden z członków grupy, wspominał: Po drodze, między Nysą a Kłodzkiem, tuż pod Kozłowem, jadąc szosą, zostaliśmy ostrzelani. W panice opuszczaliśmy samochód (...). Gdy już dojechali, okazało się, że Legnica została wyznaczona jako miejsce koncentracji wojsk radzieckich. Uruchomienie tam teatru stało się niemożliwe, bo tamtejszy budynek teatru zajęły wojska "Wielkiego Brata". Podjęto decyzję, że w takim razie teatr powstanie we Wrocławiu. Jednak aktorzy mieli osiąść w Jeleniej Górze, bo stolica Dolnego Śląska była zbyt zniszczona, aby z miejsca rozpocząć tam tworzenie teatru. Natomiast w Jeleniej Górze czekał na nich świetnie przygotowany budynek teatralny. Tam też przybyli. Pierwszą noc w mieście spędzili w teatrze - spali na stołach garderobianych.

A jednak Jelenia Góra

Szybko okazało się, że lokalny teatr jest świetnie przygotowany do pracy. Z miejsca można było rozpocząć próby. S. Domańska wspominała: Gdy zobaczyłam te sale, tę czystość, gdy ujrzałam cichuteńko przesuwającą się obsługę - tam nadal wszystko trwało - przeżyłam ogromne wzruszenie. Ale nie koniec na tym, Wereszczyński wprowadził nas do sali, gdzie były kostiumy. Znajdowała się tu na stelażach, w przepięknym porządku, cała kostiumeria opery berlińskiej. W następnym pomieszczeniu były materiały i pasmanteria. W głowie kierowniczki grupy narodził się plan pozostania w mieście. Jak jednak to zrobić, kiedy polecenie rychłego wyjazdu do Wrocławia było nadal aktualne? Z pomocą przyszły władze miasta, które zwróciły się w tej sprawie do wojewody. Ten zaś nieoczekiwanie przychylił się do wniosku. Postawił jednak jeden warunek. Jak najszybsze rozpoczęcie pracy teatru. Nie było z czym zwlekać. Domańska została pierwszym dyrektorem. Natomiast funkcję kierownika artystycznego objął Antoni Felczyński-Odrowąż. Już następnego dnia przystąpiono do inwentaryzacji i uporządkowania budynku teatralnego. Początki pracy nie były łatwe. Za mieszkania aktorów robiły teatralne garderoby i piwnice. Brakowało jedzenia, więc ratowano się przesyłkami od członków rodzin z głębi kraju - dopiero później uzyskano dostęp do posiłków wydawanych w hotelu "Pod Trzema Kopami" przy ul. Kolejowej. Praca jednak cały czas trwała.

"Zemsta" na początek

Teatr zadebiutował 23 sierpnia 1945 r., kiedy na jego deskach wystawiono "Zemstę" Aleksandra Fredry. Sztukę zagrano w następującej obsadzie: Wincenty Zemanek (jako Cześnik Raptusiewicz), Jadwiga Colonna-Walewska (Klara), Antoni Odrowąż (Rejent Milczek), Adam Hanuszkiewicz (Wacław), Nina Ogińska (Podstolina), Kazimierz Dejmek (Papkin), Jerzy Szpunar (Dyndalski), Tadeusz Turkiewicz (Śmigalski), Igo Machowski (Perełka), Jerzy Sobieraj (Murarz I) i Mieczysław Ziobrowski (Murarz II). Aż ośmioro z nich było debiutantami. Reżyserem była sama Stefania Domańska. Jednakże oficjalna premiera oraz inauguracja sezonu teatralnego nastąpiła tydzień później, z okazji odbywającego się wówczas w mieście Zjazdu Przemysłowego Ziem Odzyskanych. O odegranym z wielką pompą spektaklu informowała prasa, podkreślając "polskość" całego wydarzenia. Było to bez wątpienia jedno z najważniejszych wydarzeń kulturalnych na Dolnym Śląsku w 1945 roku. Furorę miał zrobić zwłaszcza K. Dejmek, czyli Papkin. Na łamach jednej z gazet pisano: (...) w dniu zakończenia Zjazdu Przemysłowego Ziem Odzyskanych teatr miejski w Jeleniej Górze otwarł swoje podwoje i wystawił "Zemstę" Fredry. To był bardzo ważny dzień (...) i to, że w dniu otwarcia wystawiono Fredrowską komedię. Bo "Zemsta", mimo swojej tematyki, jest sztuką najbardziej polską, najbardziej społeczną, dotykającą najwięcej zagadnień i bolączek socjalnych. I dalej coś, co brzmi niemal jak groteska, a jednak - orkiestra, złożona z Niemców, co prawda niezdarnie, wykonywała takie misteria naszych uczuć, jak "Hymn Narodowy", "Rotę", "Poloneza" Szopena. (...) "Zemsta" Fredry jest sztuką najbardziej potrzebną, najbardziej aktualną dla Śląska Dolnego, dla Jeleniej Góry. Bo właśnie, kiedy jak kiedy, ale teraz, tu, na tych ziemiach wydartych wrogowi, trzeba się nam skupić, krzepnąć w jednym pragnieniu dla dobra bez sporu i "zemsty o mur graniczny" (...).

Ambitne plany i szybka zmiana dyrektora

Dalsze plany dyrekcji S. Domańska nakreśliła w wywiadzie, który ukazał się na łamach jednodniówki "Głos Pogranicza" (27-19 VII 1945), gdzie zapowiadała kolejne sztuki, które miały zostać wzięte na warsztat. Były to m.in. "Gdzie diabeł nie może" Romana Niewiarowicza, "Moralność pani Dulskiej" Gabrieli Zapolskiej i "Grube Ryby" Michała Bałuckiego. W dalszej perspektywie zamierzano również podjąć się próby wystawienia "Freuda teorii snów" Antoniego Cwojdzińskiego, "Głupiego Jakuba" Tadeusza Rittnera, "Lekkomyślnej siostry" Włodzimierza Perzyńskiego oraz kilku oper ludowych (np. "Krakowiacy i Górale"). W planach było też sięgnięcie po sztuki zagraniczne. W skrócie - dla każdego coś dobrego. Nikt zresztą nie ukrywał, że celem takiej różnorodności było trafienie w gusta widzów z różnych regionów Polski.

Nie było dane jednak dokonać tego Stefanii Domańskiej, która w ostatnim dniu września 1945 r. ustąpiła ze stanowiska dyrektora teatru. Możliwość taka była brana pod uwagę już od dawna, bo jeszcze przed pierwszym spektaklem, wystawionym na deskach jeleniogórskiego teatru, do miasta trafił nowy dyrektor teatru - kapitan Jerzy Walden, związany dotychczas z Teatrem II Armii Wojska Polskiego w Poznaniu. Stanowisko otrzymał z nominacji Ministerstwa Kultury i Sztuki. J. Walden powrócił na jakiś czas do Wielkopolski i wtedy teatr miał dwóch dyrektorów. Jednakże dni dyrektor Domańskiej były już policzone.

Gościnne występy

Jeleniogórski teatr nie ograniczał się do działania na terenie lokalnym. Popisy karkonoskich aktorów znali mieszkańcy całego Dolnego Śląska. Jeszcze w 1945 r. władze teatru podjęły decyzję o ponownym przygotowaniu do wystawienia "Zemsty", która miała zostać przygotowana z myślą o dolnośląskim tournee jeleniogórskiej trupy. Jego zadaniem miało być dostarczenie odpowiedniej jakości rozrywki dla pierwszych mieszkańców regionu. Miało zarazem udowadniać, że polskie życie na Ziemiach Odzyskanych ma się jak najlepiej. Efekty były wręcz oszałamiające. Teatr zyskał olbrzymią popularność, a ludzie oszaleli na punkcie artystów, którzy w pewnych kręgach posiadali status lokalnych gwiazd. W aktorach występujących na deskach teatru w Jeleniej Górze podkochiwały się ówczesne uczennice szkół średnich. Jedna z nich w swoich wspomnieniach odnotowała: (...) przyjeżdżał prawdziwy teatr z Jeleniej Góry. Czekaliśmy na te odwiedziny bardzo, a zwłaszcza dziewczyny, bo wszystkie przedstawienia bardzo nam się podobały, ale przede wszystkim czarował nas urok amantów tej sceny. Przecież to najprzystojniejszy aktor scen polskich - sam Adam Hanuszkiewicz (...). To my pierwsze się w nim kochałyśmy. To my pierwsze oklaskiwałyśmy jego talent i przede wszystkim urodę. Na pewno każda z moich koleżanek do dziś pamięta i wspomina urzekająco-uwodzący głos polskiego amanta, cudownego Stanisława Zaczyka, który był w tym teatrze. Muszę też wspomnieć zabójczo przystojnego aktora Mariana Gamskiego. Czy można było nie kochać teatru, aktorów? A uwodzili oni nas nie tylko ze sceny. Śmieszne dziś są nasze wspomnienia (...), kiedy nasi uwielbiani aktorzy zupełnie przypadkiem siadali na ławce w parku, a my wszystkie przypadkiem akurat tą aleją musiałyśmy przejść w tę i we w tę. Władze niektórych dolnośląskich miast wprost przyznawały, że wizyty jeleniogórskiego teatru są jedynym godnym uwagi wydarzeniem kulturalnym w ich powiatach. Dlatego też każdy występ aktorskiej trupy ze stolicy Karkonoszy zapełniał nawet największe sale do ostatniego miejsca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji