Artykuły

Lublinianka Antonina Campi

To piękna, nie tyle zapomniana, co zupełnie w Polsce nieznana kariera. Która z późniejszych naszych śpiewaczek może poszczycić się, że była koleżanką kogoś takiego jak Mozart? Poza Delfiną Potocką, zaprzyjaźnioną z Chopinem, nie udało się to ani Marii Fołtyn z Moniuszką (przyszła na świat za późno), ani Wandzie Wermińskiej z Szymanowskim (uciekłby pod naporem tego biustu), ani Węgorzewskiej z Pendereckim (po co mu ten mezalians?) - pisze Sławomir Pietras w Angorze.

Pewnie w ogóle nie znacie i nie kojarzycie tego nazwiska. Urodziła się w Lublinie w 1773 roku jako Antonina Miklaszewiczówna. Ojciec jej był nauczycielem muzyki, instrumentalistą i po trosze dyrygentem. U niego zaczęła naukę śpiewu i mając zaledwie 12 lat, zadebiutowała w rodzinnym mieście, aby trzy lata później zostać nadworną śpiewaczką i ulubienicą króla Stanisława Augusta.

On to obsypywał ją prezentami i sfinansował dalsze kształcenie u Pietra Persechiniego w Królewskiej Szkole Śpiewu. Wkrótce otrzymała zaproszenie od znanego antreprenera Domenico Guardasoniego na kontrakt do Opery Włoskiej w Pradze, gdzie rozpoczęła się jej międzynarodowa kariera.

Tam w roku 1792 wyszła za mąż za włoskiego śpiewaka Giovanniego Campi, zaprzyjaźniła się z nie byle kim, bo z samym Wolfgangiem Amadeuszem Mozartem, który zachwycony trzyoktawowym głosem z zawrotną techniką koloraturową napisał specjalnie dla niej arię di bravura taką, jakiej nikt równie precyzyjnie nie był w stanie wykonać. Zasłynęła jako Hrabina w Weselu Figara, Konstancja w Uprowadzeniu z Seraju, Królowa Nocy w Czarodziejskim flecie oraz Donna Anna w Don Giovannim. Plotkowano, że tę ostatnią partię Mozart skomponował z myślą o niej.

Niedługo potem zaangażowała się do Opery Cesarskiej w Wiedniu, występując również w teatrze Emanuela Schickanedera, librecisty, reżysera i pierwszego Papagena w Czarodziejskim flecie. Oboje grali w tym spektaklu wkrótce po śmierci Mozarta. W roku 1801 otwierała nowy gmach Theater an der Wien partią Klary w operze Aleksander Franza Teybera. Ferdynando Paer specjalnie dla niej skomponował operę Sardzino, a głośne w Europie sukcesy odnosiła w dziełach Giovanniego Paisiella, Gioachina Rossiniego i Antonia Salieriego. Odbywała liczne tournee, najczęściej występując na scenach Berlina, Stuttgartu, Monachium, Wrocławia, ale również we Lwowie, Krakowie i Warszawie. Była pierwszą polską śpiewaczką, która otrzymała najwyższy operowy tytuł Kammerzangerin, przyznany jej w Wiedniu w roku 1818.

To piękna, nie tyle zapomniana, co zupełnie w Polsce nieznana kariera. Która z późniejszych naszych śpiewaczek może poszczycić się, że była koleżanką kogoś takiego jak Mozart? Poza Delfiną Potocką, zaprzyjaźnioną z Chopinem, nie udało się to ani Marii Fołtyn z Moniuszką (przyszła na świat za późno), ani Wandzie Wermińskiej z Szymanowskim (uciekłby pod naporem tego biustu), ani Węgorzewskiej z Pendereckim (po co mu ten mezalians?).

Historią Antoniny Campi zająłem się na prośbę Ewy Vesin, wobec której talentu, urody i perswazji jestem po prostu bezsilny. Niedawno zadzwoniła do mnie, mówiąc: Urodziłam się w Lublinie. Tak bardzo chciałabym zrobić coś pożytecznego dla mojego rodzinnego miasta. Ponad 200 lat temu również w Lublinie przyszła na świat dziewczyna, która najpierw podbiła serca swoich krajanów, potem swego króla i inne koronowane głowy, następnie genialnego wiedeńczyka Mozarta, a potem publiczność całej Europy. Zmarła w Monachium w roku 1822, po zaledwie 49 latach życia, i po dwóch stuleciach świat o niej zapomniał. Z grupą osób zatroskanych o artystyczny dorobek Lublina postanowiliśmy przywrócić polskiej kulturze tę postać. Powołaliśmy do życia Międzynarodowy Konkurs Wokalny im. Antoniny Campi z Miklaszewiczów, do którego zakwalifikowało się 50 uczestników z 12 krajów.

Między 6 a 10 lutego 2017 r. w lubelskim Centrum Spotkania Kultur odbędą się przesłuchania konkursowe i koncert laureatów, których wyłonią jurorzy związani z teatrami operowymi Austrii, Stanów Zjednoczonych, Niemiec, Węgier i oczywiście Polski. Skład jury został pomyślany tak, aby poza nagrodami regulaminowymi najbardziej interesujący śpiewacy otrzymali możliwość artystycznego startu do kariery, o co w naszych czasach jest najtrudniej.

Pani Ewo! Przyłączam się do Was. W intencjach promocyjnych postaram się przyjechać do Lublina, bo wyczuwam w tej inicjatywie kolejny sensowny przejaw więzi polskiej wokalistyki z jej przeszłością, tradycją i dniem dzisiejszym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji