Artykuły

Wzniosłe emocje na "Normie" Vincenzo Belliniego w TW-ON

Każdy wielbiciel opery pragnie usłyszeć jej żywe legendy, choć czasami może okazać się to bardzo ryzykowne. Aby zobaczyć Editę Gruberovą śpiewającą partię Normy na koncercie w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej, do Warszawy przyjechali melomani z różnych stron Europy - pisze Wojciech Giczkowski w Teatrze dla Was.

Przybyli, aby wysłuchać sopranu bardzo dojrzałego (blisko już 70-letniego), mającego na dodatek do zaśpiewania arcytrudną rolę. Editę Gruberovą zaprosił do stolicy Andriy Yurkevych, który ma zdolności do dyrygowania belcanto, a ten dar nie jest dany każdemu artyście. Odkrył swoją umiejętność w czasach, gdy przez dwa lata był suflerem we lwowskiej operze. W rozmowie, którą przeprowadziłem z Yurkevychem, gdy obejmował stanowisko dyrektora muzycznego Opery Narodowej w Warszawie, powiedział, że Gruberova ceni jego sztukę dyrygencką oraz spokój podczas całego spektaklu.

W operze belcanto oczekiwania wobec dyrygenta są zupełnie inne niż w operze klasycznej, bo w tym przypadku to dyrygent czeka na znak śpiewaka, żeby "wejść" z orkiestrą. Dyrygowanie w operach belcanto wymaga specjalnych umiejętności i rozumienia sposobu ekspresji znakomitych śpiewaczek. Można było to obserwować podczas koncertowego wykonania "Normy", gdy dyrygent czekał na delikatne znaki śpiewaków, sugerował wejście Chóru Opery Narodowej, ale przede wszystkim gdy dawał tajemnicze sygnały orkiestrze na przerwę czy odwrotnie - na jej wejście w partię wokalną.

Bellini sprawił tego wieczoru, że można było wygodnie rozsiąść się w fotelu i spokojnie czekać na pojawienie się gwiazdy. Najpierw zabrzmiała uwertura z wieloma melodiami opery, potem Riccardo Zanellato - władczy i doskonały jako Oroveso - pięknie rozpoczął koncert, zaśpiewał "Ite sul Colle". Wreszcie usłyszeliśmy cavatinę "Meco all'altar di Venere ..." Polliona w wykonaniu Arnolda Rutkowskiego, który swoim śpiewem od razu urzekł publiczność i otrzymał bardzo słusznie wielkie brawa. Zaśpiewał z pięknym frazowaniem i bez żadnego strachu podczas wszystkich kulminacji. Orkiestra pod dyrekcją Andriya Yurkevycha zabrzmiała bardzo solidnie, a uwertura pięknie rozpoczęła cudnie długi, bo trwający trzy godziny wieczór koncertowy.

Aria Normy nie pozostawia sopranowi nic do ukrycia i obnaża ewentualne niedoskonałości, a występ rozpoczyna się najbardziej znaną arią Belliniego - "Casta Diva". Edita Gruberová jest śpiewaczką ciągle doskonałą dramatycznie, każda sylaba włoskiego była w jej wykonaniu krystalicznie czysta. W "Casta Diva" głosowi Gruberovej nie przeszkadzał jej wiek. Barwa jej głosu - szczególnie w zjawiskowych pianach - była bardzo piękna i sugestywna w wyrazie aktorskim.

Dalej Gruberová śpiewała coraz lepiej, a zwłaszcza w duetach. Fantastycznie wypadła jej konfrontacja z Pollionem, a jej duet z Adalgisą był arcydziełem zestawienia tego, co odchodzi z tym, co od teraz będzie nowe. Gruberová była macierzyńska i przyjacielska, a Agnieszka Rehlis przedstawiła połączenie niewinności z pasją. Scena zawiera jeden z najbardziej dramatycznych momentów opery, kiedy Norma wyzwala Adalgisę ze ślubów, by mogła być ze swoim kochankiem. Scena, w której pyta słodko: "Więc kto to jest ten młody człowiek?", a wszyscy wiemy, że to jest Pollion, ojciec jej dzieci - została wykonana w sposób absolutnie mistrzowski przez obie śpiewaczki. Tym bardziej że Agnieszka Rehlis to głos wspaniały i doskonale radzący sobie w zawrotnych trudach belcanta. Jej wrażliwość wypadła znakomicie w zestawieniu z wielkim doświadczeniem scenicznym i wokalnym Edity Gruberovej.

Bellini łączy piękno i dramat w każdej nucie muzyki. Ale także w momentach, gdy znakomicie grająca Orkiestra Teatru Wielkiego Opery Narodowej milczała - napięcie nie spadało ani przez chwilę. Edita Gruberová odcisnęła piętno na wszystkim, co działo się na scenie. Żar wielkiego wydarzenia tkwił w oczach Arnolda Rutkowskiego, znakomicie śpiewającego i porywającego warszawską publiczność. Wspaniale wkomponowali w to swój skromny czasowo występ Anna Borucka i Emil Ławecki, byli bowiem integralną częścią niezwykłego wydarzenia.

Można pójść na "Normę" dla emocji, które wywołuje "Casta diva". Niedzielny koncert to przedstawienie, w którego obsadzie mogliśmy zobaczyć wielką gwiazdę i młodych śpiewaków, zasługujących na oklaski za odwagę i świetny występ. Jaka szkoda, że na "Normę" nie można wybrać się jako na przedstawienie repertuarowe, bez udziwnień reżyserskich, dla samej muzyki. Ci, którzy kochają muzykę Belliniego, muszą za Editą Gruberovą podążać tam, gdzie śpiewa swoje koncertowe wykonania tej opery.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji