Artykuły

"Prawda" naprawdę zabawna

"Prawda" Floriana Zellera w reż. Zbigniewa Rybki w Teatrze Miejskim w Gdyni. Pisze Jarosław Zalesiński w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

Funkcjonują, jak twierdzą znawcy zagadnienia, cztery podstawowe definicje prawdy. Sobotnia premiera w Teatrze Miejskim była potwierdzeniem jeszcze jednego rodzaju prawdy, obiegowej: że o prawdzie i kłamstwie można napisać zgrabną komedię. A do tego jeszcze przedstawienie dowodzi, że jeśli taką sztukę dobrze zagrać i wyreżyserować, gwarantuje to dobrą zabawę.

Kwartet do kwadratu

Florian Zeller, francuski dramaturg, stworzył w swojej "Prawdzie" sytuację w farsowych komediach powielaną od nie wiadomo jak dawna: mąż zdradza żonę i musi się potężnie nagimnastykować, by ta prawda nie ujrzała światła dziennego. W "Prawdzie" sytuacja podniesiona jest nawet do kwadratu, bo par mamy dwie i sytuacje zdrad także dwie, na krzyż: główny bohater Michał (Szymon Sędrowski) umawia się na seks w hotelikach z Alicją (Agnieszka Bała), żoną swego najlepszego przyjaciela Pawła (Maciej Wizner), Paweł zaś, niejako równolegle, sypia z Laurą (Monika Babicka), żoną Michała. Jak te dwie prawdy w małżeńskim kwartecie ukryć, a także jak je umiejętnie i w odpowiednim dla siebie momencie ujawnić - to cała treść sztuki. Z pewnym finalnym morałem.

Oszukany łgarz

Sztuka została rozpisana na kwartet aktorów, ale rola Michała jest w tej konfiguracji jednak pierwszoplanowa, trochę na zasadzie pierwszych skrzypiec w smyczkowym kwartecie. Grający Michała Szymon Sędrowski rozegrał swoją partię koncertowo. W scenie hotelowej schadzki z Alicją widzimy najpierw zadowolonego z siebie, jurnego byczka, któremu wydaje się, że w swoim życiu złapał Pana Boga za nogi: ma dobrą pracę, bezkonfliktową i wciąż atrakcyjną żonę, miłą odskocznię w postaci kochanki, żony najlepszego przyjaciela, z którym, do kompletu, regularnie spotyka się na partie tenisa i te partie regularnie wygrywa. Trzeba czegoś więcej do szczęścia?

Tyle że cała sytuacja zaczyna się stopniowo wymykać Michałowi z rąk. Śledzimy jego wyczyny trochę tak, jak zjazd narciarza alpejskiego, który w pewnym momencie slalomu potrącił tyczkę, jeszcze utrzymał się na nogach, ale na kolejnej tyczce było już gorzej, potem jeszcze gorzej, aż po śmieszny upadek. Najśmieszniej robi się wtedy, gdy ten notoryczny łgarz zaczyna się orientować, że sam jest oszukiwany przez innych, tyle że skuteczniej, bo na zimno.

Sędrowski tę przemianę od zadowolonego z siebie faceta po chodzącego z rozdziawioną buzią i kompletnie skołowanego- świetnie odegrał. Co prawda ekspresja Sędrowskiego może się wydawać z czasem powtarzalna, ale jest też w jego roli wiele małych perełek, choćby scena, gdy zatyka go szklanka whisky, wypita duszkiem przed decydującą rozmową z Pawłem. Takich drobnych, dopracowanych elementów jest w roli Sędrowskiego wiele.

Sposób na życie

Zeller tak swoją sztukę napisał, że główny bohater znajduje się przez cały czas w centrum, a pozostałe postacie w jej tle. Nie można więc mieć pretensji do pozostałych aktorów, że nie idą tu w zawody z Sędrowskim. Może to nawet dobrze (choć dziwnie się składa...), że przeciwwagą dla ekspresji Sędrowskiego jest ich powściągliwa, opanowana gra (zwłaszcza Wiznera i Babickiej). Gdyby reżyser Zbigniew Rybka docisnął bardziej pedał gazu i poszedł w grubo zarysowaną farsowość, mogłoby to na koniec zmęczyć. A tak - Teatr Miejski zaprasza na świetną zabawę, udany wieczór, który, wierzę, okaże się kasowym przebojem.

A morał? Morał taki, że jak już kłamać, to dobrze, czyli na zimno. A kłamać trzeba, bo bez łagodzącego prawdę kłamstewka życie ludzi ze sobą byłoby nie do wytrzymania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji