Artykuły

Ludzie kultury poruszeni odmową przyjęcia sierot z Aleppo

Decyzję rządu można co najwyżej zrozumieć jako przejaw bezwzględnego, konsekwentnego rasizmu i ksenofobii - mówi prof. Adam Chmielewski, filozof

Władze Sopotu wysłały do premier Beaty Szydło prośbę o zgodę na sprowadzenie dziesięciorga syryjskich dzieci, których rodzice zginęli podczas wojny domowej w Syrii. Rząd się nie zgodził, tłumacząc to m.in. problemami z ustaleniem tożsamości uchodźców oraz zagrożeniem terrorystycznym.

Prof. Adam Chmielewski, filozof:

- Odmowa przyjęcia dziesięciorga dzieci z Syrii uprzytamnia coś bardzo istotnego o obecnej polskiej władzy. Choć rząd polski nie ustępuje w demonstracjach swojej katolickiej religijności, to postępuje wbrew fundamentom opartej na miłosierdziu etyki chrześcijańskiej, wbrew uniwersalnemu (katolickiemu) nauczaniu Chrystusa oraz wbrew pouczeniom papieża Franciszka. Tym samym polska władza zaprzecza sobie samej.

Decyzji tej nie można uzasadnić także za pomocą żadnej teorii moralnej. Można ją co najwyżej zrozumieć jako przejaw bezwzględnego, konsekwentnego rasizmu i ksenofobii. Postępując w ten sposób obecny rząd działa zapewne w oparciu o założenie, że elektorat, który wyniósł go do władzy, jest tak samo bezwzględny i konsekwentny w swoim rasizmie.

Być może w istocie ta bezduszna odmowa miała na celu wzmocnienie takich właśnie postaw: płynący od góry przykład bezduszności, wsparty autorytetem państwa, stanowi pretekst do jej naśladownictwa i jej samorozgrzeszania.

Mikołaj Woubishet, aktor Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu, o polsko-etiopskich korzeniach:

- Bardzo mnie smuci konsekwentna, bezduszna polityka naszego rządu wobec uchodźców z Syrii. A ostatnia odmowa na prośbę prezydenta Sopotu była już szczytem bezduszności i zwyczajnie mnie wkurzyła. Ale ponieważ rząd tłumaczy, że list prezydenta Karnowskiego nie był dość precyzyjny, wierzę, że po wyjaśnieniu wszystkich wątpliwości rząd Polski wyda zgodę na sprowadzenie sierot z Aleppo do Polski.

Jakub Krofta, dyrektor artystyczny Wrocławskiego Teatru Lalek:

- Codziennie do naszego teatru przychodzą setki dzieci oglądać spektakle. Jest mi niezmiernie smutno, że są miejsca na świecie, gdzie dzieci nie tylko nie mogą chodzić do teatru, ale nawet nie mają gdzie schronić się przed bombami. Bardzo cenię ludzi, którzy to sobie uświadamiają, zachowują się po ludzku i starają się pomóc. Lęk przed nieznanym też jest jak najbardziej ludzki, tylko, że z lękami powinno się walczyć, a nie je podsycać i nadużywać dla politycznych celów, tak jak to się ostatnio dzieję na całym świecie. Tym, czego natomiast absolutnie nie jestem w stanie zrozumieć, jest lęk przed dziećmi i traktowanie ich jak potencjalnego zagrożenia bezpieczeństwa. To jest jakaś kompletna bzdura, nie wierze, że ktoś normalny tak może uważać.

Kostas Georgakopoulos, dyrektor Avant Art Festivalu:

- Pukamy, a właściwie wywalamy bramy dzielące normalność i przyzwoitość od czystego zła. Żyjemy w czasach, kiedy wspomnienia z lat 30-tych są jak najbardziej realnym scenariuszem i zagrożeniem, nie tylko te z faszystowskich Niemiec, ale też z Polski sprzed 1939 rokiem - to już przecież wszystko było. Mój głos to głos obywatela, którego ojca Polska przygarnęła i ugościła, zostając jego drugą ojczyzną, Bez tego gestu nie byłoby mnie tutaj, być może - nie byłoby mnie wcale. W tak spolaryzowanym społeczeństwie, jakim jest teraz Polska trzeba robić wszystko, żeby wyrazić niezgodę i maksymalnie aktywizować społeczeństwo do wyrażania sprzeciwu. Dzisiaj jednak, kiedy słyszę o decyzji rządu w sprawie dziesięciu sierot z Aleppo, ogrania mnie przede wszystkim smutek i przygnębienie. To, co się stało, nie pozwala na metody w duchu Gombrowicza w odniesieniu do władzy.

Jacek Głomb, dyrektor Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy:

- To przedziwna sytuacja, bo nie sądziłem nawet, że mamy takie przepisy, które nakazują samorządom pytanie rządzących o zgodę na niesienie pomocy potrzebującym. Pytanie w sytuacji, gdy to samorząd chce wziąć na siebie całą akcję związaną z zapewnieniem tym potrzebującym opieki, zakwaterowania i wszystkich innych, niezbędnych w tym wypadku działań. Przecież to jakiś absurd!

Jakiś czas temu wystawialiśmy u nas w teatrze spektakl "Przerwana odyseja" o wydarzeniach z lat 1946-1948, kiedy to Polska przyjęła 3,2 tysiąca macedońskich dzieci uciekających przed grecką wojną domową. A dziś zagrozić ma nam dziesięcioro sierot z Syrii?! Przecież te argumenty rządu to jakieś dmuchane dyrdymały!

Naprawdę nie sądziłem, że żyjemy w kraju, w którym trzeba pytać się władzy o to, czy można komuś pomóc.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji