Artykuły

Szukanie równowagi nie tylko na scenie

Wreszcie udana premiera w Teatrze Dramatycznym. Trud­no było przecież obdarzyć tym mianem poprzednie: źle zainscenizowaną poezję Baczyńskiego, kiepskawą "Przepióreczkę" Żeromskiego i dziejącą się w księżycowych warun­kach w porównaniu z polskimi "Mamo dobranoc", amerykańską obyczajówkę. Trzeba zaznaczyć, iż ob­raz ten mógłby wyglądać inaczej, gdyby Teatrowi Dramatycznemu by­ło dane zmierzyć się z "Różą" Że­romskiego. Teraz dopiero możemy mówić o sukcesie "Lekarza bezdom­nego" Antoniego Słonimskiego. Charakterystyczna to sztuka, ujawniająca, jak bardzo rzeczywistość wpływa na teatr. Jak bardzo teatr od rozwoju rzeczywistości jest za­leżny. Pokazuje na przykładzie życia polskiej inteligenckiej rodziny wykluwanie totalitaryzmu. Została napisana i wystawiona w Teatrze Małym Szyfmana w roku 1930. Nie cieszyła się zbytnim powodzeniem. Dopiero jej wznowienie w r. 1933, po dojściu Hitlera do władzy, przy­niosło sukces. Po prostu pewne doświadczenie społeczne stało się wspólną własnością, a nie tylko gar­stki przewidujących intelektuali­stów. Dziś, po 55 latach od prapremiery, widać, jak bardzo Słonimski był pod wpływem gatunku dramaturgii uprawianego przez Georga Bernarda Shawa. Do innego typu komedii je­steśmy też przyzwyczajeni. A jednak "Lekarz bezdomny" broni się, mimo że nasza wiedza o rzeczywistości po­sunęła się dalej. U Słonimskiego ten najlepszy ze światów chcą popsuć ekstremizmy trockistowski i nacjo­nalistyczny. Dzielny naukowiec-liberał usiłuje bronić przed zakusami synów, grzeszących, każdy innym, zbytnim radykalizmem. Dziś wiemy, że tamten świat wcale nie był taki wspaniały, że zmierzał do rychłej katastrofy. Słonimski dobrze pokazuje, jak bardzo radykalne ekstremizmy były obce życiu polskiemu, jak bardzo naiwne, naśladowcze, a także impor­towane. Dlatego dzielny lekarz na­ukowiec odnosi tak błyskotliwe in­telektualnie sukcesy nad swoimi sy­nami. Józef Para, reżyserując, potrafi zachować stylistykę teatralną orygi­nału. Może w niektórych scenach przydałoby się więcej lekkości. Ro­zumiem,, iż twórcy przedstawienia tej komediowej lekkości nieco się obawiali, pragnąc uwypuklić główne, ostrzegające przesłanie utworu. Bar­dzo trafną scenografię, wolną od udziwnień, zaprojektowała Małgo­rzata Walusiak, odtwarzając atmo­sferę wnętrza domu inteligenckiej, ówczesnej, elity. W interpretacjach aktorskich zde­cydowanie na czoło wysunął się Jan Tesarz jako prof. Werner. Umiejęt­nie zaakcentował walkę granej przez siebie postaci, przede wszystkim z pozycji moralisty wyznającego ety­kę naturalną, kierującego się dob­rocią i życzliwością w stosunku do drugiego człowieka. Tesarz bardzo dobrze prowadząc dialog uwypuklił efektowność intelektualną replik napisanych przez Słonimskiego, cel­ność jego pióra. Bardzo dobrze wy­padł też Jarema Stępowski w roli Dawida. Aktor trafnie zachował koloryt tej postaci. Szkoda, że Euge­niusz Nowakowski, Jerzy Rogowski - synowie uwiedzeni przez totalizmy - a także Stanisław Gawlik, niezbyt kompetentny historyk sztu­ki, nie bardzo potrafili się dostoso­wać do komediowego stylu całości. Zofia Rysiówna trafnie zagrała rolę zniedołężniałej służącej. Ale jest to zarazem bardzo smutny przykład, jak bardzo nie potrafimy spożytko­wać wielkich talentów i ich dorob­ku. Bardzo interesującą rolę do za­grania miała Małgorzata Jóźwiak. Jej bohaterka w czasie sporów ojca z synami dojrzewa intelektualnie. Aktorka trafnie zaakcentowała przekorność postaci, kładąc szczególny nacisk na zabawnie paradoksalne wypowiedzi na temat relacji kobie­ta-mężczyzna w ówczesnym społe­czeństwie. Aktorka ta sporo musi jeszcze poświęcić uwagi operowaniu głosem, aby w pełni zestroić swoje walory mimiki i gestu w jednolitą całość dobrej gry komediowej. Można spodziewać się, iż walory wystawienia "Lekarza bezdomnego" z pewnością zapewnią tej sztuce do­brą frekwencję. Tym bardziej więc nie można taić niepokoju o dalszy los Teatru Dramatycznego. Nad Te­atrem tym, z niemałym trudem do­chodzącym do równowagi i dobrego poziomu po różnych burzach personalnych i bojkotach, zawisły nowe chmury - decyzyjne. Postanowiono, iż Teatr Narodowy, po pożarze swo­jego gmachu, będzie dawał w sie­dzibie Teatru Dramatycznego dwa­naście przedstawień miesięcznie. Je­żeli zważyć, że około pięciu dni w miesiącu odchodzi jeszcze na wy­stępy Teatru Rzeczypospolitej, Tea­trowi Dramatycznemu pozostanie na­prawdę niewiele dpi do grania. Oba­wiam się, aby ta decyzja w swoich dalszych konsekwencjach - nie ozna­czała praktycznego zniknięcia z mapy Warszawy teatru jakże zasłu­żonego dla życia kulturalnego kraju. Co poddaję pod rozwagę i uwagę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji