Artykuły

Wrocław. Rosyjski ślad

Damy i gospoda, dziś znów będzie o Teatrze Polskim we Wrocławiu. Nie zmieniajcie jednak kanału - będą spiski, postkomuniści i wątek rosyjski! - pisze Witold Mrozek.

Jak wiedział już Szekspir, nic tak nie podnieca jak kulisy władzy. Amerykanie mają "House of Cards", my "Ucho prezesa". W "Artystach" Strzępki i Demirskiego za problemami fikcyjnego Teatru Popularnego w Warszawie czai się tyleż mroczny, co nieudolny układ z ratusza, z deweloperką w tle. Powszechnie znany jest fakt, że za problemami rzeczywistego Teatru Polskiego we Wrocławiu stoi Tadeusz Samborski - lider lokalnego PSL i członek zarządu województwa dolnośląskiego. To on popiera dewastującego Polski dyrektora Cezarego Morawskiego. Dlatego właśnie wtorkowa manifestacja związkowców z Inicjatywy Pracowniczej w obronie teatru odbywa się pod warszawską siedzibą PSL na Pięknej.

I być może mroczny serial o wrocławskim Polskim powinien zaczynać się właśnie w Warszawie - ale w ambasadzie Rosji. 9 maja, bankiet z okazji Dnia Zwycięstwa. Pierwszy kadr - poważny mężczyzna, siwy acz krzepki, w nieco za obszernej marynarce. W ręku kieliszek igristoje, tajemniczy uśmiech.

Informacja, że rocznicę zakończenia II wojny Samborski świętować miał właśnie przy Belwederskiej 49, dostępna była w kalendarium zarządu województwa na stronie urzędu marszałkowskiego. Niestety, odnośnik do kalendarium jakiś czas temu zniknął. Ha!

Nie, spokojnie, nie sugeruję że Władimir Władimirowicz chciał zakazać "Wycinki" Krystiana Lupy, a ruskie trolle zhakowały stronę marszałkowi Dolnego Śląska Cezaremu Przybylskiemu. Myślę, że nawet do aneksji Suwałk Kremlowi niespieszno. Sugeruję tylko, że stojący za Morawskim Samborski jest po prostu poważniejszym graczem niż ktokolwiek z jego koalicjantów z zarządu. Część z nich podobno impasem w Polskim jest zniecierpliwiona, część nawet o tym głośno mówi. Ale jakoś nikt nie potrafi tego problemu rozwiązać. Samborski musi być po prostu sprawniejszym politykiem i gdzieś się tego nauczył..

Bo przecież każdy, kto miał do czynienia z samorządowcami z PO, post-PO czy około-PO, wie że na tle dawnych działaczy przypominają oni raczej przedsiębiorców tekstylnych spod Radomia, wyrośniętych ministrantów z Legionowa, niższy personel korporacyjny albo w najlepszym razie Gang Olsena.

Co innego Samborski, stara szkoła, dyplomata Polski Ludowej. Do ZSL zapisał się w 1964 - gdy marszałek Przybylski zaczynał podstawówkę. W 1974 r. młody ludowiec ukończył studia doktoranckie na Uniwersytecie Łomonosowa w Moskwie. Tam w latach 1986-93 pracował jako korespondent prasy ("ludowej"), wcześniej był pierwszym sekretarzem ambasady PRL w bratnim Laosie. Już jako poseł na Sejm III RP dalej będzie zajmował się zagranicą - w przygotowanym pod jego kierunkiem w 1994 r. raporcie znajdą się postulaty usunięcia z MSZ dyplomatów z "solidarnościowym rodowodem" i przeciwstawienia się "realizacji planów Watykanu na Wschodzie". Sami państwo przyznacie, że na tle walki o Trzeci Rzym z jezuitami i papieżem-Polakiem - walka o teatr z narcystycznym posłem-debiutantem z teflonowego ugrupowania to musi być małe piwo przed śniadaniem.

Skoro mowa o jedzeniu. Śp. marszałek Oleksy z SLD potrafił ponoć jako jeden z nielicznych wstać o własnych siłach od stołu po spotkaniu z jego generalską ekscelencją Sławojem Leszkiem Głódziem. Konserwatywny prezydent Dutkiewicz - kolega Przybylskiego - jadąc nad ranem do arcybiskupa Kupnego rozbił służbowego miejskiego nissana o równie miejski tramwaj. Jeśli można nie zauważyć jadącego z przeciwka tramwaju, można też nie zauważyć destrukcji najlepszego w Polsce teatru, nie miejskiego co prawda - ale jednak w mieście. Jeżeli Samborski poniesie w końcu klęskę, to bardziej dzięki autodestrukcyjnym działaniom swego podopiecznego (a Morawski gen autodestrukcji ma na miarę późnego Leszka Millera) niż dzięki skuteczności politycznej konkurencji. Choć, oczywiście!, przede wszystkim dzięki konsekwencji społecznych protestów.

Drodzy czytelnicy i drogie czytelniczki, na koniec oświadczenie. Jestem przeciwnikiem tzw. ustawy deubekizacyjnej - przynajmniej w obecnym kształcie. Nie chcę też robić z Samborskiego jakiegoś Piotrowicza polityki kulturalnej - broń mnie przed tym polski Boże pszenno-żytni, rumiany! To byłoby zresztą dla Samborskiego obraźliwe - prokurator Piotrowicz waruje w resorcie na smyczy Prezesa, a członek zarządu Samborski w swoim urzędzie sam rozdaje karty. Ja tylko dostarczam wam paru akapitów darmowej rozrywki, spisanego zbyt małą czcionką stand-upu na siedząco. Może to nie humor najwyższych lotów, ale chociaż oparty jest na faktach. Nie takie fakty uchodzą na sucho.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji