Artykuły

SPATiF w Warszawie. Bohema, która wzięła się z biedy

Romanse, plotki i awantury, a w przerwach: kłótnie o literaturę i obsadzanie filmowych ról. Nad ranem powrót do domu: "na sucho" za 50, a "na mokro" - za 80 zł. Owiany legendą SPATiF wraca do Warszawy - pisze Emilia Dłużewska w Gazecie Wyborczej-Stołecznej.

- Ta bohema wzięła się z biedy. Nie mieliśmy własnych domów, więc siedzieliśmy razem w SPATiF-ie. Nie mieliśmy telefonów, więc tam czekaliśmy na propozycje - tak aktor Daniel Olbrychski wspominał czasy, gdy w knajpie Stowarzyszenia Polskich Artystów Teatru i Filmu zbierała się towarzyska śmietanka stolicy.

W czasach świetności lokalu - od lat 50. do końca lat 70. - spotykali się tam aktorzy, literaci, artyści, filmowcy, tajniacy, prostytutki, warszawscy bywalcy i aspirujący do tego miana. Choć do obcych stolików dosiadać się nie wypadało, liczyło się już samo wejście. Bywanie w SPATiF-ie dla wielu było oznaką prestiżu, choć w specyficznym, PRL-owskim wydaniu. "Dopiero perspektywa Nowego Jorku, gdzie cyganeria, alkoholicy i narkomani podzieleni są porządnie według wysokości konta w banku, pozwala zrozumieć niezwykłość tamtej knajpy" - pisał w "Wyborczej" Janusz Głowacki.

Meduza z lornetą na "szlaku hańby"

Legendarny lokal na zwykłej mapie Warszawy można znaleźć w Al. Ujazdowskich pod numerem 45. Na nieco bardziej skomplikowanych mapach społeczno-alkoholowych sytuował się zaś - według różnych relacji - bądź to na "szlaku hańby" wiodącym od eleganckiej kawiarni Hotelu Europejskiego po obskurny bar na Dworcu Centralnym, bądź to w "trójkącie bermudzkim", którego pozostałe wierzchołki tworzyła równie słynna Kameralna i mieszkanie Zdzisława Maklakiewicza przy Krakowskim Przedmieściu. Pewne jest jedno: to tam nad tatarem, golonką i galaretą, a przede wszystkim hojnie napełnianymi kieliszkami, rodziły się plotki, romanse, awantury.

I krążące do dziś anegdoty. O Marku Hłasce, który pijany ściągał obrusy i tłukł szklanki, a następnego dnia przychodził przeprosić, co kończyło się kolejnym pijaństwem i tłuczonym szkłem, o Gustawie Holoubku, który na rzucone przez Jana Himilsbacha hasło: "Inteligenci wypier...", podniósł się od stolika i odpowiedział "Nie wiem jak wy panowie, ale ja wypier...", czy o tym, jak aktorka Zofia Czerwińska, widząc stającego w drzwiach Władysława Komara, który właśnie wrócił ze złotym medalem z olimpiady w Monachium, spytała, dlaczego od dwóch tygodni do nich nie zaglądał. Sam Komar w historii SPATiF-u zapisał się jako wynalazca specyficznego drinka - zgodnie z legendą do stolika zamawiał koktajl z kurzego rosołu wymieszanego z wódką.

Wymiana waluty i plotek

Wódkę w różnych postaciach przyjmowali zresztą wszyscy. Zdarzało się, że wieczory kończyło się już nie przy, a pod stolikiem. Nikogo z gości szczególnie to nie bulwersowało - przyjmowano zasadę, że po leżącym się nie depcze, a o upadkach nie plotkuje "na zewnątrz".

Nad nieustannym pijaństwem panował człowiek - instytucja, czyli Franio Król. Oficjalnie pełnił funkcję szatniarza, a przy okazji decydował, kto mógł do SPATiF-u wejść (teoretycznie lokal dostępny był dla posiadaczy legitymacji aktorskich, kart klubowych oraz ich gości, ale pomocna bywała odpowiednia ilość gotówki lub odpowiednia uroda). Zakres jego nieoficjalnej działalności był o wiele szerszy i obejmował m.in. wymianę waluty i plotek, krytykę literacko-artystyczną, sędziowanie klientom siłującym się na rękę, udzielanie rad życiowych oraz pożyczek. Tych ostatnich podobno tak powszechnie, że - jak wspominała Zofia Czerwińska - na jego pogrzebie w 1987 r. spotkał się tłum dłużników modlących się "z wielką gorliwością i skrytą nadzieją, że nie będą musieli oddawać". Modlitwy nie zostały jednak wysłuchane, okazało się bowiem, że nieboszczyk prowadził dokładny spis należności.

Współczesność wchodzi, Himilsbach zostaje

Do obowiązków szatniarza należała również interwencja w przypadku bójek, od których nie stronili nawet poniekąd kulturalni bywalcy lokalu. Nie tylko pozujący na chuligana Marek Hłasko, ale też aktor Jan Świderski, który po nieprzychylnej recenzji znokautował krytyka Jana Kotta, czy wyjątkowo ponoć bojowi młodzi lirycy ze "Współczesności" (czyli członkowie grupy literackiej "Współczesność", poeci Ireneusz Iredyński i Roman Śliwonik).

Choć, gdy emocje opadały, sprawy na ogół udawało się załatwić polubownie, zdarzało się, że szczególnie awanturujący się klienci dostawali zakaz wstępu. Jednym z takich wyjątków był Jan Himilsbach, na którego zapis wprowadził kierownik lokalu Władysław Sidorowski. Aktor miał mu się za to odwdzięczyć, nadając nazwisko Sidorowski postaci granej przez siebie w kultowej dziś komedii "Rejs". Po jakimś czasie Himilsbach odzyskał prawo wstępu.

O ile wejść do lokalu mogli wybrani, wyjść w pewnym momencie musieli wszyscy. Nad ranem w Al. Ujazdowskich rozpoczynało się więc poszukiwanie transportu do domu. Niedobór taksówek rozwiązywały służby porządkowe. Za kilkadziesiąt złotych można było wrócić do domu "na sucho" - śmieciarką lub "na mokro" - polewaczką.

Wesela U Aktorów

Kiedy skończył się SPATiF? Zdania są podzielone. Niektórzy z bywalców twierdzą, że kultowy lokal zarżnął wolny rynek. Inni, że stało się to już wcześniej, po wprowadzeniu stanu wojennego. Ubecy i współpracujący z nimi donosiciele, których nigdy w lokalu nie brakowało (- Czy w klubie MSW też jest tylu aktorów? - miała kiedyś zapytać Zofia Czerwińska), stali się wszechobecni. Podzieliło się też środowisko warszawskiej bohemy.

Budynek w Alejach Ujazdowskich wciąż jest siedzibą Związku Artystów Scen Polskich (następcy Stowarzyszenia Polskich Artystów Teatru i Filmu). Teoretycznie do niedawna lokal wciąż w nim działał, od jakiegoś momentu jako restauracja U Aktorów, organizująca przyjęcia weselne i imprezy służbowe. W praktyce był miejscem martwym. - To smutna prawda, ale legendarny SPATiF od lat świecił już pustkami. Środowisko aktorów warszawskich przestało uważać go za swoją knajpę. Artyści woleli zawieszać na ścianach swoje fotografie, niż bywać tam osobiście - przyznaje prezes ZASP Olgierd Łukaszewicz.

Dlatego zarząd ZASP postanowił zmienić najemcę i formułę lokalu. Klub przeszedł remont. Nowy SPATiF ma mieć czynną do późna część restauracyjną i bar, a oprócz niego salę klubową, w której pięć razy w tygodniu będą się odbywały wydarzenia kulturalne: koncerty, pokazy filmowe, spotkania autorskie i formy aktorskie, koordynowane przez ZASP. Czy uda mu się zbudować nową legendę? .

Korzystałam z książki Andrzeja Klima "Seks, sztuka i alkohol. Życie towarzyskie lat 60." oraz pracy Idy Świerkockiej "Czy to prawda, że w SPATiF-ie...?. Warszawski SPATiF w literaturze i wspomnieniach".

Otwarcie nowego SPATiF-u

"Parapetówka warszawskich aktorów" odbędzie się w środę 1 lutego. Do końca tygodnia w planach m.in. potańcówka z zespołem Warsaw Dixielanders, prapremiera projektu muzycznego Lost Education (duet Paweł Szamburski i Patryk Zakrocki z wokalistką Hanią Piosik) i rodzinny koncert Zima w Mieście z Jerzem Igorem. Pełen program i więcej informacji na: www.facebook.com/klubspatif.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji