Artykuły

Ach, te Porębiany

Warszawski Teatr Dramatyczny, w ra­mach organizacyjnych Teatru Rzeczypospolitej, zawitał do Kielc z najsłynniejszym dzie­łem scenicznym S. Że­romskiego - "Uciekła mi przepióreczka". Czas stosowny z dwóch powodów: dawno nie oglądaliśmy tej sztuki na kieleckiej scenie (od czasu spektaklu wyre­żyserowanego przez An­drzeja Dobrowolskiego, z gościnnymi występa­mi Gustawa Holoubka upłynęło już lat nies­pełna dwadzieścia), po drugie zaś - obchodzi­my uroczyście Rok Że­romskiego. Nic więc dziwnego, że zapowie­dziane występy wzbu­dziły duże zaintereso­wanie kielczan.

Nie będę się tu odwoływał do wspaniałej tra­dycji scenicznej tej sztu­ki z jej prapoczątkami z udziałem Jaracza i Osterwy. Nie tylko dla tego, że goście nie wytrzymaliby takiej próby, ale ze względu na coś, co mnie całkowicie zaskoczyło, mianowicie żywy, niemal spontaniczny odbiór młodzie­żowej przeważnie widowni. To był główny, a właściwie jedyny sukces teatru stołecz­nego. Ale przecież sukces. Stało się tak za przy­czyną wydobycia akcen­tów komediowych tej przecież w założeniu... kome­dii. Jan Kulczyński postano­wił zerwać z namaszczeniem w odczytywaniu "porębiańskiej afery" docenta Przełęc­kiego, pięknej księżniczki i prostodusznej a naiwnej nau­czycielki Smugoniowej. Staroświecka osnowa fabularna, staroświeckie typy i, cała przebrzmiała już od dawna sprawa doskonalenia nauczy­cieli "ludowych" przez profe­sorów uniwersyteckich - ca­ły ten sztafaż można jeszcze ożywić poprzez wydobycie dramatu ludzi, owianych szczerym, prostodusznym, a czasami nawet błyskotliwym humorem.

"PRZEPIÓRECZKA" zasadza się na harmonijnej grze zespołowej i pre­cyzji dwojga głównych wy­konawców: Przełęckiego i Smugoniowej. Pozostałe role, z wyjątkiem Smugonia, są tłem, mało dla aktorów atrakcyjnym. Jeśli od tej strony spojrzeć na warszawski spektakl, to zespół zaprezen­tował się przeciętnie, Przełęc­kiego nie było, Smugoniowa próbowała grać (i grała) za pozostałych, a Smugoń się zdenerwował do tego stop­nia, że postanowił być pos­tacią pierwszoplanową. Otrzy­maliśmy więc pospolitą opo­wieść o niefortunnej przygodzie pana docenta, z domiesz­ką sentymentalizmu, ocierają, cą się niebezpiecznie o farsę. Ale - jak się rzekło - pu­bliczności to nie przeszkadzało: najpierw bawiła się bez­trosko, a później - zgodnie z intencją autora i reżysera - wzruszała się i "przeży­wała".

"PRZEPIÓRECZKA" bez Przełęckiego? Stanisław Wronka nie jest wia­rygodny i przekonujący w tej roli. Zapewnia nas wprawdzie - "kabotynem nie byłem i nigdy nie będę", ale na scenie zachowuje się zupełnie odwrotnie "Fircyk" - mówi w zakończeniu je­den z profesorów i - ma ra­cję. Nie wierzymy Przełęckiemu - Wronce ani wtedy, gdy uwodzi Smugoniową, ani gdy z tupetem opanowuje kapryśną księżniczkę, a nade wszystko w scenie,najważniejszej, podczas owej dramatycznej wolty, zaskakującej otocze­nie, a będącej wyrazem jego pionu moralnego. "Takie są moje obyczaje" - to już nie­mal przysłowie wielu pokoleń Polaków, wychowanych na Żeromskim. Dramat starcia w człowieku jego cech i wartości najbardziej intymnych z instynktem społecznym imperatywem moralnym umknął realizatorom tej wersji "Przepióreczki". Pozostała para Smugoniów. Dorota Krystyny Wachełko-Zaleskiej ma dużo prostoty i wdzięku, operuje szeroką ska­lą kobiecych uczuć i odru­chów, słowem - przekonuje i wzrusza. Zadanie aktorskie niby proste, a kryjące w so­bie niebezpieczeństwo spłaszczenia i spospolitowania uczuć i szlachetności czynów. W duchu intencji autora i klimatu "komedii" poprowadził postać Smugonia Sławomir Orzechowski, wydobywając z jednej strony kompleksy wiej­skiego belfra, z drugiej zaś wysokie poczucie godności człowieka, męża i - jak byś­my dziś rzekli - działacza społecznego. Pozostali wykonawcy, nawet tej klasy co Mieczysław Milecki, grali z przejęciem nie wyciskając wszakże znaczące­go piętna indywidualności na kształcie przedstawienia. Co ciekawe i zaskakujące - sa­ma sztuka, napisana przecież z górą sześćdziesiąt lat temu, broni się przed tempem prze­mian obyczajowych i ewolucji literackich, a charakterystyczne "archaizmy" brzmią wdzięcznie. Jeśli więc dotarła do nas zubożona, to za spra­wą wykonawców. Wybitny in­terpretator sztuki Żeromskie­go, Stefan Treugutt, nie bez przyczyny zadał pytanie, kry­jące w sobie również odpo­wiedź: "Czy powodzenie re­pertuarowe "Przepióreczki" przez tych kilka dziesięcio­leci fundowało się na tym tylko, że jest tam kilka świetnych ról i że to utwór kameralny, prosty dla inscenizatora, scenicznie efektowny? Cóż, te świetne role są w realizacji niezmiernie trudne, a sceniczny efekt "Przepióreczki", jeśli rzecz odciąć od sensów społecznych, od dramatu idei, równałby się zeru, bo jeżeli nie ma tam konfliktu sprawy publicznej z osobistym szczęściem, to nie ma wytłumaczenia zachowań bohatera, to rzecz by się skończyła normalnym romansowym trójkątem, lub czwo­rokątem, jako że uwodziciel Przełęcki, tkwiłby między księżniczką, nauczycielką i jej mężem, miotany być może mocno, ale nie wichrem idei...".

Do tego wprawdzie nie do­szło w omawianym przedsta­wieniu, ale szkoda, że nie zabrzmiało ono pełniej, a na­de wszystko sugestywniej, tak chociażby, jak to się stało ze scenografią Teresy Działak, zachwycająco oszczędnej, stylowo czystej, aczkolwiek nie odkrywczej, utrzymanej raczej w tradycji teatralnej sztuki Żeromskiego.

A jednak warszawska "Przepióreczka" wniosła ożywczy powiew do kieleckiego teatru i podobała się publiczności, nie tylko dlatego, że jest mniej wyma­gająca od recenzenta, ale chłonna na sztukę teatru, życzliwie usposobiona wobec każdej propozycji. Trzeba więc mówić, mimo wszystko, o sukcesie i to dwóch teatrów: stołecznego i kieleckiego. A pod adresem dyrektora Teatru Rzeczypospolitej - Jana Paw­ła Gawlika, surowego przed laty krytyka naszego teatru, trzeba sformułować prośbę o kolejne wizyty jego teatru, w tym również ze spektaklami głośnymi nie tylko w kraju.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji