Poeta pokolenia
Wydarzeniem i zaskoczeniem dla wielu warszawiaków okazała niedawno otwarta w Muzeum Literatury wystawa poświęcona poezji Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Nie dlatego, że jest to pierwsza właściwie tego rodzaju próba ukazania postaci młodego poety - powstańca, jednego z Kolumbów, którego porównuje się niekiedy z Juliuszem Słowackim. Nie dlatego również, że - jeśli tak można powiedzieć - wstąpił on w mit, choć należy do stosunkowo niedawnej rzeczywistości, a jego życiem, walką i oczywiście poezją jest zainteresowana ogromna liczba miłośników literatury różnych pokoleń. Biografia i liryka Krzysztofa Baczyńskiego stała się, dla twórców wystawy inspiracją do poszukiwań plastycznych, zyskując kształt oryginalny, lecz przecież nie zatracający związków z przeżyciami i wierszami autora "Wyboru", aurą czasu wojny i okupacji. Współczesna sztuka wielokrotnie ujawniła, że między jej różnymi gałęziami istnieją powiązania, że można mówić o literaturze poprzez muzykę czy plastykę. Propozycja Muzeum Literatury jest chyba świetnym tego potwierdzeniem i to nie pierwszy zresztą raz. Przyzwyczaiło już ono swoich gości do ekspozycji, w których odchodzi się od tradycyjnych prezentacji sylwetek pisarzy wyłącznie przez różne archiwalia i pamiątki, a więc rękopisy; pierwodruki utworów, fotografie czy przedmioty z epoki. W podobnym nurcie poszukiwań artystycznych daje się usytuować spektakl Teatru Dramatycznego "I uczyniłeś wybór po wszelki świata czas..." również osnuty na poezji Baczyńskiego. Jego premiera odbyła się w lipcu bieżącego roku. Oba zresztą przedsięwzięcia artystyczne zostały podjęte z myślą o uczczeniu czterdziestej rocznicy śmierci Baczyńskiego w Powstaniu Warszawskim. I w obu, na kanwie wierszy, zamierzano utkać opowieść o ich autorze, silnie oddziałującą na wrażliwość widzów. Czy z równym powodzeniem w obu wypadkach dobrano klucze interpretacji? Powstały bowiem rzeczy bardzo różne. Nie dlatego nawet, że jedna rozgrywa się w teatralnej przestrzeni, gdzie poezja Baczyńskiego została rozpisana na role, udramatyzowana, i obrazy na scenie zmieniają się na oczach widza. Jeszcze przed zgaszeniem świateł rozbrzmiewa muzyka, która towarzyszy recytacjom wierszy i odgrywa istotną rolę w całym przedstawieniu. Wystawa jest z kolei dziełem statycznym, poza ostatnią salą panuje tu cisza, choć może przez to wiersze wypisane na ścianach odczytują zwiedzający w wyjątkowym skupieniu. Można podejść wszędzie, zatrzymać się dłużej w tych miejscach, które wydają się szczególnie interesujące. Tę kameralność odbioru potęguje prostota środków plastycznych z jednej strony, a z drugiej - nastrój intymności, o którym zadecydował dobór utworów i eksponatów, dotyczący głównie prywatnej sfery życia poety. W twórczości Baczyńskiego pokazanej na wystawie przez Jolantę Pol (autorkę scenariusza i komisarza) dominuje osobisty ton. Siedzimy dramat natury poetyckiej, emocje zderzone z rzeczywistością. Z takim Baczyńskim ukazanym wraz z bagażem doświadczeń indywidualnych, właściwych dla okresu zdobywania dojrzałości, pierwszej miłości, łatwo identyfikować może się współczesny młody człowiek. Są to bowiem przeżycia uniwersalne, które powtarzają się w okresie wchodzenia w życie każdego pokolenia i jednostki. Wojenne tło zintensyfikowało je w wypadku autora "Dwóch miłości", dodało im znaczenia. W każdym razie wystawa w Muzeum Literatury proponuje lekturę Baczyńskiego przerzucającą pomost między jego epoką a czasami dzisiejszymi. Natomiast interpretacja zawarta we wspomnianym przedstawieniu teatralnym kieruje się raczej w przeszłość. Przedstawia poetę w kontekście romantycznej tradycji. Reżyser Waldemar Krygier wprowadza na scenę nawet jakby dwóch Baczyńskich: jednego w czarnym golfie, drugiego w dziewiętnastowiecznej czamarce. Choć kulminacyjnym momentem przedstawienia jest poemat "Wybór", poetycki zapis decyzji o włączeniu się autora do walki z wrogiem, na scenie recytowane są głównie utwory nasycone refleksją historiozoficzną i uniwersalne, pokrewne romantycznemu wizjonerstwu i o takim obrazowaniu. Układ tekstów zaproponowany przez Stefana Zarębskiego jest specyficzny i łatwo z nim polemizować. Ale i cały spektakl jest dyskusyjny, i to nie dlatego, że słowo poetyckie jest tylko jednym z elementów całości zorganizowanej przez scenografię. Ta właśnie, jak i specjalnie skomponowana muzyka Pawła Buczyńskiego, światło, nie tylko ruch aktorów, ale i dodatkowe suity baletowe, miały być ekwiwalentem liryki. Lecz tak się nie stało. Mamy w tym przedstawieniu wiele pomysłów i efektów przede wszystkim natury plastycznej. Sala widowni została obita czarną materią i przystrojona w biało-czerwone opaski. Na pustej i z odsłoniętym zapleczem teatralnym scenie stoi między innymi ogromny koń na biegunach z dziecinnego pokoju i drabina, od czasu widowiska Hanuszkiewicza kojarząca się z Kordianem, którego mundur wisi obok na manekinie, można nawet mówić o nadmiarze pomysłów towarzyszących deklamacji z jednej strony, a o ich nieadekwatności z drugiej, choć reżyseria i scenografia spektaklu są dziełem jednego człowieka. Czy wzięło się to z niezrozumienia twórczości Baczyńskiego, czy z przekonania, że z poezją na scenie można zrobić wszystko, faktem jest, że powstało dzieło słabe i nieudane, obce wręcz duchowi tej liryki.
Ekspozycja Muzeum Literatury może skojarzyć się z przedstawieniem teatralnym nie tylko z powodu osoby bohatera, ale choćby i ze względu na wielką rolę scenografii, uczestniczącej tu w kreowaniu wizji poetyckiej. Pozostaje wystawą literacką, lecz elementy plastyczne są w niej nie tylko tłem dla eksponatów. Właściwie należy tu mówić już nie o opracowaniu plastycznym, tylko o scenografii, jak we współczesnym teatrze. Plastyk, Krzysztof Burnatowicz, zaaranżował całe sytuacje, w których kolor, powiększenie fotograficzne, stelaż, światło splatają się w nierozerwalną całość ze słowem poetyckim, w równej mierze są metaforą i symbolem. Wystawa pokazuje biografię poety poprzez dokumenty czy ikonografię i przez autobiograficzne wypowiedzi wpisane w lirykę, czyniąc z nich jakby komentarz do rzeczywistości. Bohaterem jest tu postać chłopca - poety o szczęśliwym dzieciństwie, postawionego przez historię w sytuacji ostatecznej, która nie była tylko jego sytuacją, lecz sytuacją całego pokolenia stopniowo dorastającego do czynu i powstańczej śmierci. Baczyński był jednym z wielu, ale równocześnie był poetą zafascynowanym sztuką. Za jego wyborem i spełnieniem powinności walki kryło się zatem coś więcej niż heroizm. Kim więc był? Jakim przedstawiają go fotografie i dokumenty, rękopisy, a jakim pozostawał we własnych oczach, we własnych wierszach, które przecież stanowiły odbicie jego najskrytszych nieraz doznań i przemyśleń. Każda z sal wystawy nazwana została tytułem wiersza. Słowo samego poety jest zatem jakby przewodnikiem, prowadzącym widza przez różne kręgi zainteresowań i fascynacji młodego, szukającego własnej drogi twórczej i miejsca w życiu, autora. Odsłaniają się przez to autobiograficzne korzenie tej liryki. Cytaty ukazują jego dyskusję z samym sobą w roli syna, żołnierza Szarych Szeregów, kochanka i męża, a równocześnie Artysty pragnącego swobodnie poruszać się w regionach wyobraźni i czystej sztuki. Z fragmentami wypisanymi na ścianach korespondują świetnie dobrane fotografie, duże powiększenia portretów autora "Elegii" i jego bliskich kolegów z konspiracji, wreszcie anonimowych powstańców. Skopiowano też i powiększono wybrane rysunki poety, przez co postaci z nich jakby dodatkowo "zaludniły" przestrzeń wystawy, a ich papierowa rzeczywistość przeniesiona została w plan historii, o której przypominają ogromne zdjęcia Warszawy z tamtych lat. Kilkakrotnie pojawia się w różnych ujęciach plac Teatralny, Ratusz i Pałac Blanka. Zburzony po zaciętych w tym rejonie powstańczych walkach Ratusz był niemym świadkiem śmierci poety. Wystawę rozpoczyna utwór Baczyńskiego zatytułowany "Rodzicom". To w nim przedstawia się słowami: "Ja, żołnierz, poeta, czasu kurz", porównując doświadczenia i ideały ojca z własnymi. Wkraczamy w świat dzieciństwa i młodości poety, na, który on sam spogląda w wierszu już z perspektywy wojennej. Widzimy powiększone fotografie małego Krzysia z matczynego albumu "Mój syn". Wśród nich - bledszy od innych, choć wszystko tu jest w tonacji beżu, znany portret z czasów konspiracji. Są też portrety rodziców i papiery rodzinne Baczyńskich. Sali kolejnej patronuje "Wyspa szczęścia", cykl juweniliów zadedykowanych matce, którego tytuł można potraktować jako symbol młodości przerwanej przez wojnę. Teraz wszystko rozpływa się w szarości jak we mgle - wspomnieniem tylko stały się lata szkolne w Gimnazjum im. Stefana Batorego i radosne wakacje Krzysztofa na wyspie Solta na Adriatyku i w Bukowinie Tatrzańskiej. Wyeksponowano tu młodzieńcze próby prozą "Gimnazjum imienia Boobalka I..." i poemat "Bunt" ze stycznia 1939 r., traktujący o Spartakusie. Przyciąga uwagę staranne pismo, daty odnotowują zawsze czas powstania utworów. Ta dokładność i estetyzm cechowały Baczyńskiego do ostatnich utworów. Jego rękopisy - a spuścizna autora "Elegii" niemal w całości przetrwała - to niemal skończone dzieła sztuki, zwłaszcza, że sam odręcznie zestawiał i ozdabiał całe arkusze lub tomiki wierszy. W ten sposób przejawiały się jego plastyczne uzdolnienia. Ów świat kaligrafii, winiet, ilustracji, exlibrisów stanowi jeszcze jeden komentarz do liryki i zmian w niej, jeszcze jeden przejaw codzienności, prywatnego normalnego życia, które przecież jakoś toczyło się wśród narastającej grozy okupacyjnych dni i nocy. Gdy wybuchła wojna początkowo było tak, jakby poeta zaczął śnić "oślepiający sen piorunów, krzywdy i blasku". Ale sen to miał być tylko, nie przenikający do pełnego spokoju świata wewnętrznych doznań. Baczyński, coraz silniej pochłonięty wierszami, pozwalał sobie na starannie skomponowane, fantazyjne obrazy, jasne i pogodne, jak np., "Sur le pont d'Avignon". Ale to było błędne koło: narastało wewnętrzne napięcie, świat rysował się teraz jakby widziany przez kolorowe szyby, których blask przeraża. Mamy zanotowane w wierszu wyznanie: "Ale ja się obudzę..." I tak jest na wystawie. Ściany sali "Świat-sen" płoną intensywnym różem przełamującym się w czerń, która obejmuje sklepienie, rozszerza na boki, by wypełnić w całości następujący dalej korytarz. Oglądając miniaturowe często, pastelowe obrazki, projekty okładek i rękopisy, czytając baśniowe niemal wiersze, czujemy się równocześnie jakby obserwowani przez bohaterów powiększonych szkiców Baczyńskiego, trochę przypominających swą atmosferą rysunki Schulza. W głębi widać Ratusz i sylwetki żołnierzy niemieckich maszerujących w zwartym szyku, które prowadzą widza przez czarny korytarz. Wobec ich naporu "szklany sen" musi się rozprysnąć. Na początku 1942 r. poeta napisał katastroficzny, utwór "Oczy otwieram", który stał się potwierdzeniem nagłego "wybuchu" - jak określił to Kazimierz Wyka - dojrzałego całkowicie talentu, a równocześnie przebudzenia do okupacyjnej rzeczywistości.
Z kolei słowa "...i jeno mi dane małe ciało kobiece, a w nim dusza ptaka..." są wstępem do sali prezentującej lirykę miłosną Baczyńskiego. Znika czerń, gdy stajemy obok ogromnej fotografii Barbary i Krzysztofa idących pod rękę ulicą warszawską, a z drugiej strony jest Ratusz. Znajdujemy się teraz wśród białych ścian i miękko udrapowanych kremowych materii. Wszystko dzieje się tak, jak w erotyku "Biała magia", wypisanym na potężnym welonie z drewna. I jasne, prześwietlone zdjęcia roześmianej Basi. Plastyczną kompozycją spróbowano oddać niepowtarzalny nastrój tej liryki, ukazać siłę opiewanego uczucia, jego piękno, subtelność, prawdziwość. To, że spełniało się w "mroczny czas" okupacyjnej Warszawy, a równocześnie było jakby ponad nim, niezależne a jednak pełne tragicznych przeczuć. W ich kręgu rozgrywa się ostatnia część wystawy, tworząca swoisty tryptyk określony tytułami: "Wybór", "Pokolenie", "Poległym". Autor "Dwóch miłości" pojawia się w nim jako zwykły żołnierz batalionu "Zośka", jeden z wielu młodych ludzi, którzy złożyli przysięgę walki. Jego postać, niknie jakby wśród powstańców, pozostają wiersze przedstawiające w niezwykłych surrealistycznych obrazach mającą się rychło dopełnić powstańczą Apokalipsę. Z nadrealną wizją poety łączy się sugestywna impresja plastyczna, zainscenizowana bardzo zwyczajnymi środkami. W prostej konstrukcji z czarnych listew można dostrzec fragment miejskiej ulicy, barykadę, wypalone domy lub tylko stelaż, na którym wiszą archiwalne zdjęcia z powstania o reportażowym charakterze. Patrzą z nich młodzi powstańcy. W głębi widać ogromną ruinę i mogiłę z krzyżem. Przed tym fotogramem stoją jakby cienie z biało-czerwonymi opaskami, skrywające cmentarne klepsydry. Nad nimi, w górze, sylwetki odchodzących powstańców, cały ich tłum. W zaskakująco dosłowny sposób nawiązano do słów i obrazu Baczyńskiego, przepowiadającego w wierszu "Poległym" los całemu swemu pokoleniu. Choć Baczyński przynależy w pełni do wojennej rzeczywistości, nie pasowano go tutaj na bohatera i wieszcza narodowego. Pokazano raczej wrażliwego, zagubionego młodego człowieka, takiego, który pisze wiersze i kocha, bo jest młody, konspiruje, bo walczy całe jego pokolenie. Popularność postaci autora "Wyboru" sprawia, że często jego twórczość pozostaje w cieniu biografii. A jest to poezja nie tylko piękna, ale i skomplikowana warsztatowo, w rzeczywistości trudna w odbiorze. Tym większa przeto zasługa autorów ekspozycji w Muzeum Literatury, że kluczy do poezji Baczyńskiego poszukali w niej samej.