Artykuły

Terapia przez rewolucję, czyli Kordian w sanatorium

"Kordian" w reż. Pawła Passiniego w Taetrze Polskim w Warszawie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Paweł Passini swoje spektakle wypełniał dotąd fantastyczną menażerią. W "Kordianie" jednak zamiast tego obowiązuje spokój

Dramaty romantyczne pisane były tak, by nie dało się ich wystawić. W każdym razie nie za pomocą machin dostępnych w XIX w. w polskich teatrach. A jednak Mickiewicz, Krasiński i Słowacki widzieli dla swoich sztuk bardzo konkretną formę. Ci młodzi mężczyźni, podróżując po Europie, nie snuli się po parkach, katedrach i cmentarzach. Stąpali mocno po ziemi i bez zahamowań zaglądali do teatrów rozrywkowych. Bulwarowe, monumentalne sceny (Théâtre de la Porte Saint Martin, Théâtre des funambules) gromadzące tysiące niewybrednych widzów epatowały cyrkowymi efektami, nie stroniły od gagów, numerów z udziałem zwierząt, piorunów, duchów, wybuchających wulkanów. W tak swobodnej konwencji, gdzie o jakości sztuki decydowała jej widowiskowość, nie dziwiłyby nawet najśmielsze pomysły naszych wieszczów.

Paweł Passini wystawiał dotąd tak, by nie dało się tego opisać. Młody reżyser sięgał po teksty tajemnicze i niedostępne ("Nie-boska komedia", "Klątwa", "Dybbuk", "Alicja w krainie czarów"), na których przewracali się najwybitniejsi artyści. Zamieniał je w magiczne widowiska pełne machin, zwielokrotnionych postaci, dramatycznych przeskoków i wariackiego kicania między światem snu i teatru. Realizując na podwórku warszawskiej spalarni oniryczną, dziką "Alicję...", zbliżał się do tak bliskiej naszym wieszczom cyrkowości. Do podróży między wymiarami przywykł w podlubelskim Ośrodku Praktyk Teatralnych "Gardzienice", gdzie gusła i metamorfozy są na porządku dziennym. Tym ciekawiej zapowiadał się "Kordian" w Teatrze Polskim.

Jedna z najstarszych warszawskich scen od dawna nie słynie już z inscenizacyjnych ekstrawagancji. Legendy polskiego teatru trwają tam w malowniczych pozach, z wzniosłymi frazami na ustach, niby zatrzymani w czasie weselnicy Wyspiańskiego. Pojawienie się "buntownika mówiącego o buntowniku" rodziło więc nadzieje na przebudzenie. Niestety, zdolny surrealista dał się zwieść patriotycznej tematyce. Swojego "Kordiana" namalował farbami Matejki i Grottgera. Pozbierał postaci z historycznych płócien i rozrzucił je na obrotowej scenie. Zza kulis wyglądają co chwila rozbite wojska napoleońskie. Wystawione na widok publiczny zastygają. Stoją w bezruchu lub staczają powolne bitwy przypominające lekcje baletu. Nawet gdy okrążają publiczność w scenie spisku przeciw carowi, nie odzyskują bojowej werwy. Wydają się raczej pracownikami obsługi widzów, których wyczerpały wieki przyglądania się tym samym przedstawieniom. Passini cały spektakl zbudował na tym jednym chwycie teatru w teatrze. Po podniesieniu kurtyny widzimy więc drugą kurtynę. Z czasem pojawi się i trzecia - żelazna, przeciwpożarowa. Słowacki (Paweł Koślik) niczym hollywoodzki reżyser czuwa nad spektaklem i oświetla przestrzeń reflektorem-szperaczem. Teatralnemu nastrojowi ulegli nawet szatani we frakach (Andrzej Pieczyński, Jacek Kawalec). Już w prologu przechwytują wwiezionych w bydlęcym wagonie aktorów, po czym rozśpiewują się w operetkowych ariach i kupletach. Co z Kordianem? Kordian (Tomasz Borkowski) się nie bawi. Kordian się nie buntuje. Z szeroko otwartymi oczyma stoi jak katatonik. Szuka schronienia pod ogromnym modelem dłoni (zbawczej? skazującej?), recytuje bezbarwnie, martwo, jakby mówił już nie z tego świata. Wydaje się bardziej wypalony od przykutego do wózka Grzegorza (Ignacy Gogolewski, który grał niegdyś Kordiana u Kazimierza Dejmka). Wiarus w mundurze Napoleona powtarza gdzieś w pustkę wciąż te same, wytarte przypowieści. Przedstawienie przypomina więc terapię dla otępiałego po wstrząsie chłopaka. Jest spokojnie, słychać tylko szum wody i śpiew ptaków. Takiego Słowackiego można by pokazać w sanatorium dla kombatantów. Polskość to tylko element wystroju wnętrz, temat rewolucji zaciera się w słabnącej pamięci. Być może artyści ulegli wspaniałej tyradzie Prezesa (Stefan Szmidt), który niczym Piotr Skarga zaklina ich z teatralnej loży: "Stójcie! Powstrzymajcie się!". Stoją. Ale nie w imię tradycji czy wartości humanistycznych, ale wskutek jakiejś niezrozumiałej, zabijającej wszelką nadzieję apatii.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji