Artykuły

Białystok. Jest nadzieja na wystawianie "Białej siły, czarnej pamieci"

"Biała siła, czarna pamięć" zostaje w naszym repertuarze i jest szansa, że pojedzie na festiwale - dementuje dotychczasowe informacje medialne Piotr Półtorak, dyrektor Teatru Dramatycznego.

W ostatnich dniach rozgorzała dyskusja wokół nagradzanego spektaklu "Biała siła, czarna pamięć". Powstał on na podstawie głośnego reportażu Marcina Kąckiego o Białymstoku. Spektakl jest uniwersalną opowieścią o mieście pozbawionym pamięci, wypierającym niewygodne fakty ze swojej historii. Na Facebooku od kilku dni krąży informacja, że sztuka nie będzie już wystawiana w Białymstoku i nie pojedzie na festiwale teatralne do Szczecina i Olsztyna.

- Prowadzimy rozmowy z reżyserem Piotrem Ratajczakiem i odpowiedzialnym za adaptację Piotrem Rowickim o usunięciu fragmentów tekstu, które mogą być obciążone wadą prawną (chodzi o prawa autorskie do wiersza wykorzystanego w sztuce - przyp. red.) - mówi dyrektor teatru.

Dodaje, że omawiana będzie także kwestia zastępstwa za jednego z aktorów występujących w spektaklu, który na rok wyjechał do USA.

- Po wyjaśnieniu tych kwestii będziemy ustalać dalsze szczegóły i rozmawiać o przyszłości tej sztuki. Jeśli wyrobimy się w czasie, zapewne zostanie ona wysłana także na Olsztyńskie Spotkania Teatralne - podkreśla Półtorak.

Nie wyklucza także, że "Biała siła..." niebawem zostanie wystawiona na białostockiej scenie. To jeden z warunków Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej, który z ministerialnych pieniędzy organizuje Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego. Dla teatru to dość znaczące wydarzenie, ważne też z finansowego punktu widzenia, gdyż daje szansę na zwrot kosztów produkcji przedstawienia.

Właśnie finanse w całej tej sprawie odgrywają niebagatelną rolę. Koszt wystawienia "Białej siły, czarnej pamięci" jest dość duży w porównaniu z liczbą widzów, jaka może jednorazowo obejrzeć przedstawienie. Widownia bowiem jest ustawiona w ten sposób, że wchodzi na nią tylko ok. 150 osób. Tuż po objęciu stanowiska Piotr Półtorak nie ukrywał, że musi dokładnie przeanalizować wszystkie koszta.

- Wystawiając go mogę nie dopełnić kontraktu, a przede wszystkim muszę patrzeć przez pryzmat wymagań, które mi postawiono - mówił na początku stycznia.

Urząd marszałkowski, który nadzoruje teatr, podkreśla jednak, że wszelkie limity związane z frekwencją widzów czy liczbą spektakli były wypracowywane i ustalane wspólnie - przez urzędników i Piotra Półtoraka. - Dlatego uważamy, iż rezygnacja z udziału w prestiżowych festiwalach, to osobista decyzja dyrektora teatru, a zapisy obustronnie uzgodnionej umowy nie powinny być wykorzystywane dla jej uzasadnienia - informuje Urszula Arter, rzeczniczka prasowa marszałka województwa.

- Oczywiście nikt mi niczego nie nakazywał, minima ustaliliśmy wspólnie. Zamierzam jednak rzetelnie je wypełnić - odpowiada Piotr Półtorak.

Być może rozwiązaniem w tej sytuacji jest inne ustawienie spektaklu - tak, by mógł być grany dla pełnej widowni, czyli 500 osób - sugerujemy.

- Nie rozmawiałem o tym z twórcami - przyznaje Półtorak. -Nie wiem, czy się na to zgodzą. Teraz najpilniejszą kwestią jest poprawienie tekstu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji