Artykuły

Ewa Skibińska o kobietach Kuronia

- Kuroń lubił otaczać się kobietami. Wiadomo, że był szarmancki wobec nich, dziś byśmy powiedzieli typ maczo. Ojczyzna była czymś nieuchwytnym, uciekającym - kobietą nieokreśloną, nad którą nie da się zapanować - mówi Ewa Skibińska przed premierą spektaklu "Kuroń. Pasja według św. Jacka" w reż. Pawła Łysaka w Teatrze Powszechnym w Warszawie, w rozmowie z Dorotą Wyżyńską w Co Jest Grane 24.

W spektaklu "Kuroń. Pasja według św. Jacka" w Teatrze Powszechnym Ukochaną (Ojczyznę) i Gaję zagra Ewa Skibińska. Premiera 24 stycznia.

Ewa Skibińska, przez 30 lat związana z Teatrem Polskim we Wrocławiu, od lutego przechodzi do zespołu warszawskiego Teatru Powszechnego. Ale już w styczniu zobaczymy ją na stołecznej scenie w spektaklu "Kuroń.Pasja według św. Jacka". W tym sezonie zagra też Arkadinę w "Mewie" Czechowa.

Dorota Wyżyńska: W sztuce "Kuroń. Pasja według św. Jacka" zagra pani szczególną postać - Ukochaną (Ojczyznę).

Ewa Skibińska: Moja rola jest - chciałoby się powiedzieć - sztandarowa, na sztandary, a jednocześnie to kobieta z krwi i kości. Małgorzata Sikorska-Miszczuk ma charakterystyczny język i sposób przedstawiania postaci. Lubię jej dramaty, jej styl, ten dystans, który ma do swoich bohaterów. Poza naszym tekstem bliskie mi jest libretto do opery Pawła Mykietyna "Czarodziejska góra".

Ojczyzna w sztuce Małgosi jest Polską, wybranką wśród narodów, egoistką. Może być komiczna i niebezpieczna.

Jednocześnie gram też Gajkę, pierwszą żonę Jacka Kuronia, która była jego ogromną miłością. Czyli mam za zadanie zmierzyć się z figurą kobiety w życiu Kuronia. Jak pięknie śpiewa Alicja Majewska: "Bo męska rzecz być daleko, lecz kobieca wiernie czekać". Myślę o tych kobietach, które stoją na brzegu i wypatrują swoich mężczyzn lub wyprawiają ich w bój, są ich muzami w walce o ojczyznę, wolność, demokrację.

Parafrazując znane powiedzenie: "Chciałabym być na scenie Ojczyzną wszystkich ludzi".

Pomysł, żeby te dwie postaci grała ta sama aktorka, wyszedł od reżysera czy jest zapisany w sztuce?

- To pomysł reżysera Pawła Łysaka. W pracy nad dramatem odpowiadamy sobie na pytania, czy to są dwie postaci, czy to może jednak jedna. Czy przenikanie się tych dwóch kobiet nie jest przypadkiem zaskakującą przebieranką jednej z nich? Można powiedzieć, że towarzyszka życia głównego bohatera jest właśnie jego małą ojczyzną. Ten ostateczny pomysł połączenia tych dwóch kobiet jest dla nas wciąż tajemnicą.

Gajka była kobietą przepełnioną jego ideami. Kiedy Kuroń był nieobecny, mogła stanąć przed dziennikarzami i udzielić wywiadu w imieniu męża. Ta walka o Polskę była ich wspólną sprawą. O ile Gajka to dom, ognisko domowe, czasami jego prawa ręka w sprawach zawodowych, o tyle Ojczyzna jest powinnością w zaspokajaniu jego misji życiowych i zawodowych. Gajka opiekowała się Jackiem, stwarzała mu świat, a Ojczyzna jest u nas jako ta harpia, która zaspokaja swoje własne ego, narcystyczne potrzeby.

W każdym człowieku zwykle mocują się przeciwności. Wydaje mi się, że w tym przypadku też jesteśmy dwie: ta bezczelna, drapieżna, powalająca mężczyznę na łopatki i ta druga, która myśli o rodzinie, harmonii, bliskości, porządku, dobrej kuchni i świętym spokoju.

Kuroń lubił otaczać się kobietami. Wiadomo, że był szarmancki wobec nich, dziś byśmy powiedzieli typ maczo. Ojczyzna była czymś nieuchwytnym, uciekającym - kobietą nieokreśloną, nad którą nie da się zapanować. Jakie są to pokłady adrenaliny, pragnienia, jakie emocje może wzbudzać taka osoba. A Kuroń był typem łowcy. Rzucamy mu więc na pożarcie Ojczyznę. A kto kogo tak naprawdę łapie w sidła?

Opowiadała pani w jednym z wywiadów, że pisze pani listy do swoich postaci. Co napisze pani do Ukochanej (Ojczyzny) i Gai?

- Napiszę coś wyjątkowo osobistego. Trudne jest marzenie o bohaterze, który pociągnie za sobą naród, kierując się ideami silnymi i słusznymi - wolności, demokracji, otwartych umysłów, otwartych granic kraju, który jest wzorem dla całej Europy i świata, kraju ludzi radosnych, a nie barbarzyńców. Gajce powiem, że rozumiem jej emocje kobiety w związku z mężczyzną wyjątkowym. Obie te postaci na swoich sztandarach niosą słowo miłość.

"Kuroń..." to pani pierwsza premiera w Teatrze Powszechnym. Od lutego będzie pani w zespole tego teatru, jednocześnie opuszczając scenę Teatru Polskiego we Wrocławiu, na której grała pani od 30 lat. Trudny moment dla aktorki?

- O tak, bardzo. Odeszłam z Teatru Polskiego we Wrocławiu - jak wiadomo - w związku z niezgodą na to, co się tam dzieje, nie mogąc patrzeć, jak nowy dyrektor niszczy scenę, na której spędziłam całe swoje życie zawodowe. A jednocześnie obawiam się, że to koniec tego wspaniałego miejsca.

Dla mnie los był łaskawy. Znalazłam swoje miejsce w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Rozglądam się, badam, próbuję wyczuć, jaki tu panuje klimat. To bardzo ciekawe miejsce. Zespół składa się z aktorów z różnych teatrów, którzy pod dyrekcją Pawła Łysaka mają stać się jednym organizmem. Jest w tym coś podniecającego. Czuję, że jestem w stanie wiele temu miejscu dać i wiele od niego dostać.

Nie zapominam o Wrocławiu. I mam nadzieję, że ludzie, którzy doprowadzili do upadku wrocławskiej sceny, poniosą tego konsekwencje. Zdrowy rozsądek mówi, że tak powinno się stać, jeśli rola kultury i sztuki jest w tym kraju jeszcze ważna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji