Występek i cnota
Jestem chciwy na poznawanie świata, nawet wtedy, gdy daje się rozpoznawać jako tragiczny - przypomniały mi się te słowa z niedawnej rozmowy z Januszem Wiśniewskim, gdy oglądałam jego autorską "Walkę Karnawału z Postem". Zachłanność młodego twórcy wyraża się już w samym sięganiu do źródeł inspiracji. Porusza się swobodnie w różnych kręgach kulturowych. Pełnymi garściami czerpie z drzewa wiadomości dobrego i złego. Penetruje na wyrywki dzieje rodzaju ludzkiego. Korzysta z prawa artysty do kojarzenia odległych epok ze współczesnością. Przygląda się na swój sposób archetypom i mitom.
Podniet teatralnych szuka u największych mistrzów malarstwa. "Walka Karnawału z Postem" przywodzi na myśl między innymi sceny z Boscha. Ale duch przekory każe mu zderzać tę Sztukę przez największe S z formami jarmarcznymi, z poetyką krzyczących reklam, z bezdusznością robotów. Bosch, świątek, robot - każdy z innej parafii. Ale w wizji Wiśniewskiego ich spotkanie jest logiczne, uzasadnione, uwiarygodnione. Przeciwieństwa, antynomie są żywiołem twórczości Wiśniewskiego.
Kreśli on na scenie swoiste przypowieści o kondycji współczesnego człowieka, z projekcją uwarunkowań historycznych, doświadczeń wieków. Tak było w "Panopticum, wielkie umieranie" i w "Końcu Europy". Tak jest w "Walce Karnawału z Postem". Są to jakby wariacje na ten sam uniwersalny temat: szukania przez człowieka miejsca na ziemi; filozoficznych niepokojów; zagrożeń i nadziei; sporów o hierarchie wartości; moralności i etyki.
"Walka Karnawału z Postem" - z jednej strony bujność, z drugiej asceza, świętość i rozpasanie, sprawy ciała i ducha. Głównym aranżerem jest Monsieur Vivisecteur. On prowadzi nas przez ten osobliwy gąszcz karnawałowo-postny.
Wiśniewski mówi dosadnym językiem plastycznym. W powołanych do życia bohaterach eksponuje rysy najbardziej dla nich charakterystyczne, odmienność sposobu bycia, obsesje, kompleksy. Nie interesuje go to, co przeciętne, normalne, lecz to, co stanowi o indywidualnym piętnie, co jest pomniejszone lub wyolbrzymione. Twarze mają zdeterminowany wyraz, będący znakiem szczególnym, kwintesencją.
Kilkudziesięcioosobowa (Wiśniewski lubi rozmach, dyrygowanie tłumem) galeria żywych postaci i manekinów porusza się w sposób zrytmizowany. Rozgrywa sytuacje sceniczne, potraktowane także skrótowo z dążeniem do syntezy treści, intensywności formy, kontrastowości. Małość miesza się z wielkością, mądrość z głupotą, cnota z występkiem. Dramat graniczy z farsą, spontaniczność z refleksją.
Można różnie się wyrażać o życiu, ale, jak mówi Monsieur Vivisecteur, życie jest... Wiśniewski widzi je w różnych wymiarach. Zdradza, tak jak i w swoich poprzednich spełnieniach scenicznych, temperament kabaretowy. Stosuje przemiennie tonację dur i moll. Świetnie współgra z reżysersko-scenograficzną wizją twórcy muzyka Jerzego Satanowskiego.
Aktorzy Teatru Współczesnego w Warszawie, który wystawia "Walkę Karnawału z Postem", poddali się, jak to widać i słychać, z wielką giętkością rygorom Wiśniewskiego, który precyzyjnie modeluje swoje postacie na zasadzie dynamicznych manekinów. Dla artystów przywykłych do normalnych zadań dramatycznych (jakże inny jest tu ruch, interpretacja głosowa), jest to poszerzenie widnokręgu, wzbogacenie środków wyrazu, nowe doświadczenie warsztatowe.
Janusz Wiśniewski ma już za sobą autorski tryptyk. Niektórzy patrzą na niego głównie pod kątem: co ściągnął od Kantora? Autor "Walki Karnawału z Postem" sam oddaje, co się należy prekursorowi, który postawił milowy krok w teatrze współczesnym. Nawiązuje do niektórych charakterystyczności Kantora, ale są one dla niego wyrzutnią do własnego lotu.