Niebieskie konie na czerwonej trawie
Tarnowski Teatr im. Ludwika Solskiego nie pojawił się w telewizji w związku z raptowną potrzebą wypełniania pustki w okienkach teatru TV. Zaprezentowany 10 listopada spektakl wg sztuki Michaiła Szatrowa "Niebieskie konie na czerwonej trawie" (w Polsce bardziej znanej pod tytułem "Etiuda rewolucyjna"), nagrany przed półtora rokiem przez OTV Kraków, nie był jedynym świadectwem bliskich związków teatru tarnowskiego z krakowskim środowiskiem kulturalnym i liczącej się pozycji tego teatru we współtworzeniu życia artystycznego Polski Południowej. Świetne tradycje i wyjątkowa w warunkach małej sceny różnorodność oferty repertuarowej, a nade wszystko mądra strategia w sprawach artystycznych i w stosunkach z tarnowską publicznością składają się dziś na dorobek teatru i jego zespołu. Dwunastoletnia dyrekcja Rzyszarda Smożewskiego, pisarza, dziennikarza, reżysera, zapewniła teatrowi im. Solskiego stałe zainteresowanie wymagającej publiczności miasta, a także wielokrotnie notowane przez krytykę odkrycia repertuarowe, ciekawe inscenizacje, udane starty reżyserskie i aktorskie. Tu min. przez kilka lat pracował torujący dziś drogę włoskim sukcesom ("Hamlet") Andrzeja Wajdy G. Pampiglione. Spektakl publicystyczny wg dramatu Szatrowa na emisję czekał kilkanaście miesięcy. "Półka" nie zaszkodziła jednak dziełu. Nawet przeciwnie.
Reżyser spektaklu, Ryszard Smożewski w słowie wprowadzającym wspomniał o powrocie do źródeł. Niby to proste, a jednak wydaje się, że czasem trzeba mieć odwagę Lenina, żeby przywoływać in extenso jego wypowiedzi, rekonstruować raporty z powszednich dni urzędowania wodza rewolucji, zwłaszcza gdy jako człowiek ciężko już chory toczył dramatyczną walkę z żywiołem - kryzysem gospodarczym, biurokracją, lewackimi odchyleniami w łonie partii. W literaturze rosyjskiej bodaj pierwszym pisarzem, który zdjął Lenina z cokołu zbudowanego z politycznego stereotypu, był Michaił Szatrow, autor znanych polskiej publiczności teatralnej i telewizyjnej sztuk "6 lipca", "Trzydziesty sierpnia" ("Bolszewicy") i właśnie przetłumaczonej niedawno przez Klemensa Białka "Etiudy rewolucyjnej". Dramat ten odtwarza na podstawie zachowanych dokumentów jeden dzień (tj. 2 X 1920 roku) z życia Lenina, spędzony w gabinecie na Kremlu, na spotkaniu z komsomolcami i w gronie najbliższych, w kremlowskim mieszkaniu. Cieszył się wówczas Lenin odnalezionym w kredensie słoikiem konfitur, którymi mógł ugościć Klarę Zetkin. Bo w ogóle trudne to były dni. Ale życiowych drobiazgów, dygresji, które tak fantastycznie ubarwiają tekst Szatrowa, niema w omawianym spektaklu. Reżyser wybrał tylko kilka, za to węzłowych fragmentów z dokumentalnych partii sztuki, czyli polemiki Lenina z coraz mniej rozumiejącym go otoczeniem.
Przypomnijmy: był to rok, w którym Lenin tak oceniał sytuację:..wojna domowa wygasa, ale na Krymie jest Wrangel, a na zachodzie front polski. W Rydze toczą się rozmowy na temat pokoju, ale bardzo niemrawo, dziś oczekujemy nowych warunków ze strony Polski: najprawdopodobniej zażądają Litwy i Białorusi... Gospodarkę ogarnia totalny chaos. Poziom produkcji w całym kraju spadł do 18 proc. przedwojennego. Martwe pola, martwe fabryki, wygaszone parowozy. Miasto głoduje, wieś jęczy pod ciężarem przymusowych dostaw. Zmniejszymy przymusowe dostawy - wieś odczuje ulgę, ale miasto umrze. Zwiększymy dostawy przymusowe - miasto nieco odetchnie, ale utracimy wieś..." Na tym tle biurokracja i żądania "bezkompromisowych rewolucjonistów" i problemy chłopskie.
To co jeszcze w chwili powstania sztuki Szatrowa, tzn. w 1979 roku wydać się mogło egzotyką doby rewolucji, w osobliwy sposób kojarzy się dziś z naszym własnym doświadczeniem lat ostatnich. Dylematy, jakie przed tamtymi ludźmi postawiły wydarzenia - w nieco odmiennej formie, zbliżone w istocie postawiła przed nami współczesność. Jest więc o czym rozmyślać i tym bardziej warto było z uwagą posłuchać wypowiedzi Lenina, które bardzo starannie przekazali aktorzy teatru tarnowskiego. Za ten inteligentny i mądry program słowa uznania należą się także krakowskiej OTV.