Artykuły

Zawsze miał komplety

- Nie udało mi się ustalić, jaką rolę odegrała w biografii mego bohatera piosenkarka Krystyna Konarska - auto zabawkę z jej inicjałami miał przy sobie w chwili zgonu. Odmówiła rozmowy, zatem nie mogłam zapytać, czy z myślą o nim śpiewała swój szlagier pt. "Boję się twojej miłości" - z Dorotą Karaś, autorką biografii Zbigniewa Cybulskiego "Cybulski. Podwójne salto" rozmawia Tomasz Zbigniew Zapert

TOMASZ ZBIGNIEW ZAPERT: Kobiety w życiu aktora to temat rzeka.

DOROTA KARAŚ: Jego pierwszą wielką miłością była Aleksandra Balcerowicz. Kilka lat starsza, uczestniczka powstania warszawskiego. Ze swym konkurentem do jej ręki - Anatolem Potemkowskim, później cenionym satyrykiem - zamierzał się nawet pojedynkować. Nie wiadomo, jaką bronią, wiemy za to gdzie. Na Gubałówce. I to nocą! Starcie nie doszło do skutku. A Aleksandra Potemkowska do dziś przechowuje listy miłosne Cybulskiego.

Na studiach aktorskich zauroczyła go koleżanka - Ewa Lassek, też kresowianka, która jednak traktowała adoratora z pyszna, więc nie miał szans na sukces. Po paru latach do mariażu usiłowała doprowadzić matka Ewy. Bez powodzenia. Może dlatego, że obiektem jego westchnień była już wtedy Barbara Lerczakówna, późniejsza medalistka olimpijska w sprincie, a następnie - używając współczesnej terminologii - partnerka Jana Nowickiego, matka jego syna Łukasza. Gdy Zbyszek brał ślub, zawiadomił ją o tym słowami listu: "Tak umierają bohaterowie", toteż zapewne było to trwałe uczucie, czego zdają się także dowodzić listy od niej, które miał przy sobie w chwili tragicznej śmierci.

Czy fenomenalne kreacje Cybulskiego i Lucyny Winnickiej w "Pociągu" miały życiowe podłoże?

- Poznali się kilka lat wcześniej w czasie obozu studentów uczelni artystycznych. Wiele wskazuje na to, że zaiskrzyło. Na moment. Usidlić usiłowała go też inna początkująca aktorka, Barbara Połomska, lecz najwyraźniej nie był nią zainteresowany. Natomiast Izabela Cywińska ofiarowała mu nie tyle serce, ile krew. Gdy zetknął ich los, była maturzystką. Połączyła ich miłość do... sportu. Umówili się w Międzyzdrojach. Niestety, w Szczecinie zabrakło jej pieniędzy na dalszą drogę. Aby je zdobyć, zgłosiła się do stacji krwiodawstwa. Dotarła do celu, ale podczas biegu po plaży zemdlała. Gdy Cybulski dowiedział się o podróżniczym poświęceniu dziewczyny, solidnie ją obsztorcował. Być może przy okazji zainfekował ją teatrem, który wybrała, porzucając koszykówkę.

Nie udało mi się ustalić, jaką rolę odegrała w biografii mego bohatera piosenkarka Krystyna Konarska - auto zabawkę z jej inicjałami miał przy sobie w chwili zgonu. Odmówiła rozmowy, zatem nie mogłam zapytać, czy z myślą o nim śpiewała swój szlagier pt. "Boję się twojej miłości".

Międzynarodowy afekt aktora miał jedynie wymiar platoniczny?

- Spotkanie z Marleną Dietrich - we wrocławskim hotelu Monopol - zaaranżował duet fortepianowy Marek i Wacek, towarzyszący artystce w tournee po Polsce. Spędzili wieczór w restauracji, dokąd on przyszedł wstawiony z flaszką wystającą z kieszeni marynarki. Zawartą w niej wódkę pili podobno razem "z gwinta", co bardzo się artystce podobało. Niewątpliwie wpadł jej w oko. Podziwiała go w "Popiele i diamencie" i już podczas swej pierwszej wizyty w Polsce próbowała poznać - akurat przebywał za granicą. Wbrew legendzie upojny wieczór nie miał seksualnych reperkusji. Niemka spieszyła się na nocny pociąg do Warszawy, Zbyszek odprowadził ją na dworzec. Rzekomo mieli wspólnie wystąpić w filmie, niemniej gdy przyjechał do Paryża, bezskutecznie czekał na jej telefon. Ponoć nie zadzwoniła z obawy o reakcję swego latynoskiego adoratora znanego z zazdrości.

Jak Elżbieta Cybulska znosiła skoki w bok małżonka?

- Cierpliwie. Jak na świętą kobietę przystało. Syna w zasadzie wychowywała samotnie. Zbyszek wiodący artystyczny i coraz mniej higieniczny tryb życia częstokroć zawodził. I jako mąż, i jako ojciec. Utrzymywała dom, malując tkaniny.

Na ile istotne w CV Cybulskiego było Pokucie, na ile okupacyjna Warszawa, a na ile Dzierżoniów?

- Rodzinny majątek przodków po kądzieli - w Kniażach, niedaleko granicy rumuńskiej - kojarzył mu się z beztroskim i dostatnim dzieciństwem. Sowieci zarekwirowali zabytkowy dwór, okradli go i zdewastowali. Potem służył Niemcom. Całkowitemu zniszczeniu uległ po wojnie. Przypuszczam, że spędzane tam - do roku 1939 - wakacje, podczas których nastolatek zwiedzał okolicę zamieszkaną przez Hucułów, poznawał przyrodę i słuchał opowieści dziadków, krzewiących patriotyzm, zaowocowały w czasie pierwszego po wojnie lata. Silnie zaangażował się wówczas w harcerstwo kultywujące jeszcze tradycje II RP. W Rychbachu, jak początkowo nazwano Reichenbach, który niebawem przemianowano na Dzierżoniów, zasłynął z pasji społecznikowskiej. Drużynowy Cybulski do dziś jest wspominany przez harcerzy z Dzierżoniowa, m.in. reżysera Sylwestra Chęcińskiego.

Okupacyjna trauma sprawiła, że Zbyszek dojrzał przedwcześnie. Ojciec znalazł się na emigracji, matkę Sowieci zesłali do Kazachstanu, dziadek zaginął w trakcie przekraczania zielonej granicy z Rumunią, wuj zmarł w syberyjskim łagrze. Wraz z kuzynami uciekł w grudniu 1939 r. spod okupacji sowieckiej do Generalnego Gubernatorstwa. W Warszawie, dokąd trafił razem z młodszym o cztery lata bratem Antonim, wychowywał go stryj, ledwo wiążący koniec z końcem. Aby zdobyć fundusze na wikt, pozbywał się złotego uzębienia. Zbyszek uczył się na tajnych kompletach Gimnazjum im. księcia Józefa Poniatowskiego i utrzymywał, że zbiegł z transportu wiozącego go na Pawiak, czego nie udało mi się potwierdzić. Już po wojnie naukę kontynuował w sławnym krakowskim gimnazjum Nowodworskiego, a maturę zdał w Dzierżoniowie.

Po czym postanowił zostać dyplomatą.

- Najprawdopodobniej za przykładem ojca, zatrudnionego w międzywojennym MSZ. Aleksander Cybulski wojnę spędził we Francji, gdzie latem 1945 r. odnalazł żonę, która przetrwała zsyłkę i przebyła szlak bojowy z korpusem gen. Władysława Andersa. Usiłowali sprowadzić synów na Zachód - mieli dotrzeć w organizowanym przez Polski Czerwony Krzyż transporcie dzieci żydowskich. Pomysł nie wypalił. Stęsknieni rodzice wrócili do Polski i osiedli w Katowicach, ponieważ przedwojenne mieszkanie na Żoliborzu zamieszkane już było przez nowych lokatorów. Nawiasem mówiąc, synowie zdążyli opłakać matkę i ojca, bo usłyszeli pogłoskę o ich śmierci.

Zbyszek rozpoczął naukę na wydziale konsularnym Akademii Handlowej w roku 1947, kiedy w Polsce widoczne były jeszcze pozory wolności. Dwa lata później - w zupełnie innej rzeczywistości politycznej - rzucił studia. A że spodobało mu się aktorstwo - którego liznął, współtworząc tzw. zespoły żywego słowa, czyli grupy deklamatorów szerzących kulturę na prowincji - zdecydował się mu poświęcić. Uczył się wraz z Kaliną Jędrusik, Leszkiem Herdegenem i Bogumiłem Kobielą, z którym szybko stali się nierozłączni.

To prawda, że zrezygnował ze współpracy z Michelangelo Antonionim i nie wsiadł do "Tramwaju zwanego pożądaniem"?

- Jak utrzymuje Władysław Kowalski, Antonioni listownie proponował Cybulskiemu angaż do "Zaćmienia". Adresat miał odrzucić ofertę z przyczyn honorowych. Terminy zdjęć pokrywały się z pracą przy kryminale "Zbrodniarz i panna" Janusza Nasfetera, na którą zdecydował się wcześniej. W efekcie rolę pierwotnie przeznaczoną dla Polaka zagrał u Włocha Francuz. Nazwiskiem Alain Delon.

Co do sztuki Tennessee Williamsa to amerykańska telewizja zaprosiła Zbyszka na casting - chodziło o postać Stanleya Kowalskiego - który zaplanowano na wiosnę roku 1967. Wedle Stanisława Lenartowicza, pośredniczącego z racji znajomości języka angielskiego w telefonicznych pertraktacjach, Cybulskiego wybrano zaocznie. Oferując gażę w wysokości... 100 tys. dol.!

Stał się ikoną naszego kina, lecz po Maćku Chełmickim w ekranizacji zakłamanej powieści Jerzego Andrzejewskiego "Popiół i diament" odtwarzał kolejne wersje tej figury.

- Nie zawsze. Tak było w "Milczeniu", "Ich dniu powszednim", "Salcie", "Szyfrach", ale zupełnie odmienne emploi zaprezentował w "Krzyżu Walecznych", "Jak być kochaną", "Giuseppe w Warszawie" i "Do widzenia, do jutra". Skądinąd ten ostatni film dyskontował fenomen teatrzyku Bim-Bom, kto wie, czy nie największego osiągnięcia w dorobku aktora, owocu kilkuletniego pobytu w Trójmieście.

Ginąc pod kołami expresu "Odra", był trzeźwy?

- Tak zapewniał Alfred Andrys, z którym nocą 8 stycznia 1967 r. gonił jego skład na peronie wrocławskiego dworca. Podał mu swój bagaż i usiłował wskoczyć do wagonu. Nie był jednak już tak sprawny fizycznie jak dawniej - miał 39 lat - ponadto ruchy krępował mu kożuch. Noga ześlizgnęła się ze stopnia i wpadł w szczelinę pomiędzy krawędzią peronu a pociągiem. Andrys nacisnął hamulec bezpieczeństwa. Gdy przyjechał ambulans, Cybulski był jeszcze przytomny. Zmarł na stole operacyjnym z powodu pęknięcia wątroby.

Dlaczego spoczął w Katowicach?

- Władze państwowe zapewniały opłacenie pogrzebu na Powązkach pod warunkiem, że będzie świecki. Matka zmarłego postawiła weto i doprowadziła do katolickiego pochówku w grobie rodzinnym na katowickim cmentarzu. Towarzyszyła mu jednak ceremonia świecka z udziałem wielotysięcznej rzeszy żałobników, zwalnianych na tę smutną okoliczność z zakładów pracy i ze szkół. Zawsze miał komplety.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji