Artykuły

Ewa Wiśniewska: Splendor nie tylko radiowy

Ewa Wiśniewska nie zostałaby aktorką, gdyby nie obraz. Uchwycony najpierw okiem aparatu, potem kamery. Zaistniała dzięki wizji i przez lata to właśnie ekranowym wcieleniom zawdzięczała popularność. Teraz doceniono ją za... fonię. Została uhonorowana Wielkim Splendorem, nagrodą Teatru Polskiego Radia.

Z rozbawieniem wspomina swoje pierwsze wejście do studia. To było tuż po ukończeniu warszawskiej PWST (1963). Została od razu zaproszona do dość pokaźnej roli, więc zdenerwowana przyjechała na ul. Myśliwiecką, przy której wówczas mieścił się Teatr Polskiego Radia. Pogubiwszy się na korytarzach, wkroczyła do jakiegoś studia i zobaczyła przed sobą "dosłownie areopag: same tuzy naszego aktorstwa". Speszona rzuciła: "Czy tutaj ma nagranie pan Koszałek-Opałek?" Wywołała wielką radość, więc czym prędzej uciekła. Niestety musiała do tego studia i aktorów wrócić. Bo właśnie tam nagranie, do którego została zaproszona, reżyserował Zbigniew Kopalko (w radiu pracował też Wiesław Opałek). - Potem już bywało lepiej - zapewniała, odbierając statuetkę Wielkiego Splendora.

Piwne oczy Scarlett

W biogramie przygotowanym na uroczystość wyliczono, że dla Polskiego Radia zrealizowała ponad 200 nagrań. Sama wspomina, że z racji tembru głosu na początku była obsadzana w rolach... prababć i starych ciotek. Na szczęście pojawiły się i inne propozycje. Zagrała np. Scarlett O'Harę w "Przeminęło z wiatrem", chociaż "ona miała oczy zielone, a ja piwne". Ze wzruszeniem wspomina emitowaną w latach 70. powieść radiową: Krzysztof Chamiec był Rhettem Butlerem, Andrzej Kopiczyński Ashleyem, Zofia Saretok Melanią...

Janusz Kukuła, dyrektor Teatru PR, dopowiada, że może w przyszłym roku uda się w końcu zrealizować radiową wersję "Cudzoziemki". Oczywiście z Ewą Wiśniewskąjako Różą. Za tę rolę, wykreowaną w filmie Ryszarda Bera, w 1986 r. dostała nagrodę na festiwalu w Gdyni.

Kolejna statuetka trafiła do niej w roku 2000 (Orzeł za brawurową Kurcewiczową z "Ogniem i mieczem"). W 2011 r. na festiwalu Dwa Teatry doceniono jej kreacje w telewizyjnych spektaklach "Boulevard Voltaire" i "Napis", a dwa lata później - Eugenii w "Tangu". Teraz uhonorowano ją Wielkim Splendorem.

Nie schodzić z toru

Patrząc na wciąż zjawiskową Ewę Wiśniewską, trudno nie wspomnieć początków jej kariery. Przypadkowego zdjęcia, które jej zrobił Edward Hartwig, dzięki któremu jako licealistka zwyciężyła w konkursie "Piękne dziewczęta na ekrany!".

Pierwszy raz stanęła na planie "Kanału" (1956), potem "Zezowatego szczęścia" (1960). W obu przypadkach jej nazwisko nie znalazło się w czołówce. Aktorska przygoda zaczęła się na dobre od "Zbrodniarza i panny" (1963). Była tam co prawda jedną z ofiar, ale jak się zaprezentowała! Przez kolejne lata nie pozwalała widzom o sobie zapomnieć. Popularność nie znaczyła jednak tego, co dziś. W jednym z wywiadów podsumowała: "Zostałam aktorką, żeby grać. Mój profesor ze szkoły teatralnej Aleksander Bardini zawsze pytał: >>Po co, dziecko, wchodzisz na scenę?<<. I ja już z tego toru nie schodzę. Muszę wiedzieć po co".

Wielkiego Splendora 2016 otrzymali też Andrzej Ferenc, Splendora Splendorów wręczono Henrykowi Rozenowi, a laureatem Tele Splendora został Andrzej Zaorski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji