Artykuły

Na Wesele proszą

Miało być odwołanie do tradycji, ale w duchu współczesności z muzyką na żywo, nagrywane z publicznością w studiu. Kiedy padła propozycja, by reżyserię spektaklu powierzyć Andrzejowi Sewerynowi, zapanowała chwila ciszy...

Zaczęło się od jubi­leuszu. Nie byle ja­kiego zresztą - 85 lat temu słowami "Halo! Halo! Tu Polskie Radio Kra­ków, fala 422" spi­kerka Lena Meyerholdowa za­inaugurowała 15 lutego 1927 roku działalność najstarszej regionalnej polskiej rozgłośni. Zaczęła się burza mózgów: jak nie tyle "czcić jubileusz, co odnieść się do swojej historii". Pada propozycja - słuchowisko. Odwołanie do tradycji, ale w duchu współczesności, z muzyką na żywo, nagrywane z publicznością w studiu. Justyna Nowicka, sze­fowa redakcji kultury, proponuje, by reżyserię spektaklu powierzyć Andrzejowi Sewerynowi. Chwila ciszy. Wszyscy już wiedzą, że właśnie o ta­ki jubileusz chodzi!

Andrzej Seweryn powiedział "tak". I po­szedł w tradycję, którą w spadku zostawiła kra­kowskiej rozgłośni Romana Bobrowska. Pra­cowała z najwybitniejszymi polskimi aktora­mi, m.in. Anną Polony, Anną Seniuk, Jerzym Bińczyckim, Jerzym Trelą, Jerzym Radziwiłowiczem. W dorobku blisko 60 lat jej pracy twórczej znalazły się adaptacje arcydzieł literatury, od Stanisława Wyspiańskiego, Josepha Conrada po Karola Huberta Rostworowskiego, a także słuchowiska poety­ckie - według wierszy Bolesława Leśmiana, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Wisła­wy Szymborskiej i Zbigniewa Herberta. An­drzej Seweryn poszedł tymi śladami, wciąż wi­docznymi z perspektywy lat. Wybrał... "Wese­le" Stanisława Wyspiańskiego! Klasyka dra­matu polskiego. Utwór, z którego cytaty znamy wszyscy. Dzieło, którym wciąż myślimy o so­bie i o Polsce. A do tego dramat na wskroś kra­kowski.

- Nawet nie chcę nadmiernie podkre­ślać znaczenia miasta, w którym realizuję"Wesele",bo to przecież oczywiste. Je­steśmy blisko tej atmosfery, języka, oby­czajów, które Wyspiański wpisał w " We­sele". To wyznanie trochę sentymentalne i nostalgiczne, ale jesteśmy tu blisko tego, co polskie po prostu, w najlepszym tego słowa znaczeniu. Jestem trochę z Warszawy i z Krakowa jednocześnie, więc nie chcę stawać w kontrze do żad­nego z tych miast, ale miasto pod Wa­welem ma swoją magię. To miejsce wy­brała dwójka naszych noblistów, tu two­rzył sam Wyspiański. To wszystko czy­ni je miejscem odmiennym, innym, w najszlachetniejszym tego słowa zna­czeniu. Jak o tym nie pamiętać - mówi Andrzej Seweryn.

Ale dodaje od razu, że chciał, by w spek­taklu zagrali aktorzy krakowskich teatrów. Kontekst miejsca jest istotny. Jednocześnie zaznacza, że nie miał jako reży­ser żadnego problemu z obsadą ról. I tak w Studiu im. Romany Bobrowskiej w rolę Gospodyni wcieliła się Anna Dymna, Anna Polony była Kliminą, Jerzego Trelę usłyszeliśmy jako Wernyhorę.W spektaklu pojawił się też znany z seriali Rado­sław Krzyżowski, grający tym razem Dziennikarza

- Nigdy nie występowałem w radiu czy telewizji na żywo. Nestorzy sztuki aktorskiej wciąż powtarzali mi: "Kiedyś o były cza­sy, graliśmy w telewizji i w radiu na żywo. To było wyzwanie. Teraz wszystko może­cie nagrać, zmontować, nie czujecie tego podniecenia i stresu". Trochę im zazdroś­ciłem, ale wreszcie będę mógł poczuć ten klimat. W czasach, gdy popularność zdo­bywają multimedia, my wracamy do czy­tania. Bo Andrzej Seweryn wciąż powtarza, że ,,Wesela" mamy nie grać,ale je czytać ze zrozumieniem. Tak wyglądały próby. Jest w tym coś symbolicznego - podkreśla Ra­dosław Krzyżowski.

Akt I - próby

Artystyczne zeznanie aktora potwier­dzają wszyscy. Na próbach Andrzej Seweryn wciąż, słowo po słowie, szedł przez tekst i jego znaczenia. Bez po­śpiechu, pod rękę z myśleniem o zna­czeniu wyrazów. Zresztą reżyser zapowiedział od razu - żadnych skrótów.

- Z jakiegoś powodu " Wesele" ma trzy akty, wpisano w nie poszczególne sło­wa. To arcyważny dramat. Chcemy na powrót zaakcentować jego wagę, pokazać jak aktualny to utwór. Chętnie w teatrze sięgałbym po teksty współ­czesne, gdyby były w nich tak trafne diagnozy, gdyby tak wiele opowiadały o nas. Bo my wcale nie odwracamy się od aktualności. Klasyka to więcej niż współczesność - podkreśla Andrzej Seweryn.

Reżyser wiedział, że nie będzie moż­na pomylić się w tekście. Raz wypowiedziane słowa zostaną zapisane nie tyl­ko na taśmie, ale pójdą w eter, wprost do słuchaczy. I nawet ci aktorzy, którzy doświadczeniem scenicznym bez­szelestnie ominęli mody na gwiazdy i gwiazdki, wciąż pozostając na szczy­cie, nie kryli stresu. Anna Polony za­stanawiała się, co będzie, gdy... zapom­ni tekstu. Podobno w młodości, w kon­kursie recytatorskim, zapomniała słów

wiersza. Ale i tak zdobyła I nagrodę, co wspomina z uśmiechem.

Akt II - casting

Radiowe "Wesele" nabrało tempa. Kształ­tował się pomysł, rodziły się kolejne. Ob­sada już prawie gotowa, tylko Panny Mło­dej brakuje. I wtedy pada pomysł - wy -bierzmy ją w castingu.

Zgłosiło się kilkadziesiąt dziew­czyn. Wstępna selekcja i... zostało kil­kanaście. Siedzą w studiu imienia Ro­many Bobrowskiej. Profesjonalne ak­torki i te, które wierzą w swój natu­ralny talent. Jedne z książkowymi wydaniami "Wesela", inne z kserami, z zaznaczonymi na kolorowo komen­tarzami. Każda z nich chce przekonać Andrzeja Seweryna, że jest Panną Młodą, jakiej szuka.

Jedną z nich jest Marta Honzatko, krakowska aktorka. Mówi, że choć już "dawno nie jest panną młodą, łudzi się, że na antenie - jak jej nie będzie widać - to jakoś widzowie uwierzą". O castingu w radiu usłyszała... jej teściowa. I od ra­zu zapytała, czy by Marta nie chciała wy­startować. - Najwyraźniej chce się mnie pozbyć z domu - żartuje.

Co więcej, jest przekonana, że ma ten głos, który "dla Panny Młodej wymarzył sobie Andrzej Seweryn". Mocny, ale pe­łen dziewczęcej energii. - A na Pana Młodego nadawałby się Johnny Deep. Albo Krzysztof Zawadzki. Młodzieży krakow­skich teatrów nie znam, więc inne nazwi­sko nie przychodzi mi do głowy. A może zagrałby go sam Andrzej Seweryn?Przecież w radiowej reczywistości to możliwe. Ja wciąż wierzę, że mogę być Panną Młodą - dodaje.

Andrzej Seweryn rozgląda się po sali. Znany aktor, ściskając ręce dziewczyn, pyta o... chłopców. Po chwili wchodzą do sali. - Nie chcę wam opowiadać o po­staciach, bo je znacie. Każde z was ma jakieś wyobrażenie o roli, jakoś ją czuje. I to chcemy wydobyć, nie będziemy tego zmieniać. Przynajmniej na razie. I nie mówi­cie prozą, weźcie to pod uwagę - dodaje Seweryn. Prosi, by wszyscy wyszli. Ma zo­stać tylko pierwsza para. Jak tłumaczy dawny aktor Comedie-Francaise, chce im dać "trochę intymności". - Jasne, od ra­zu noc poślubna - śmieje się któraś z dziewczyn. I ruszają przesłuchania. Rozmowa tuż po nocy, o śnie Panny Młodej. Seweryn co chwilę przerywa:

- Mniej tańca, więcej seksu!

- OK - odzywa się aktorka.

- Tak po prostu OK? Pani wie, o czym ja mówię - pyta Andrzej Seweryn.

- Oczywiście, że wiem - odpowiada re­zolutnie aktorka.

-Nie jestem przekonany - dopowiada reżyser, już po wyłączeniu mikrofonu. Pewnie nie chce stresować aktorów.

Stawia plusiki. Czasem nawet dwa. Chwilę wcześniej wydał z siebie tylko: "O! o! o!". Tak mu się spodobała ta "poranna scena Państwa Młodych". Co chwilę przy­myka oczy. Sprawdza, czy to głos z jego wyobraźni.

Naturalność wygrała - Panną Młodą została Anna Wójciak, która nie jest pro­fesjonalną aktorką. Mówiła, że zgłosiła się do castingu, bo wydawało jej się, że ma atut w postaci góralskiej krwi, więc z gwarą sobie poradzi. I dodaje, że lepiej sobie radzi z szybkimi partiami, z przytupem niż z tymi miłosnymi. - Moja góralszczyzna trochę mi pomogła -żartowała.- Przyjeż­dżając do Krakowa na studia, czułam się trochę jak ta Jadwiga, która wchodziła w artystyczne środowisko swojego męża. Wiem, jak to jest - zaznacza.

Akt III - gramy

Godz. 17.48, wieczór w siedzibie Radia Kraków. Z daleka budynek błyszczy czer­wienią. Wygląda, jakby co najmniej rozda­wano jakieś radiowe Oscary. Przy wejściu chłopak podaje "Czas", wzorowany na słynnej gazecie z czasów Wyspiańskie­go. Tej samej, w której pracował Rudolf Starzewski, pierwowzór Dziennikarza z "Wesela".

Gości sporo, w wieczorowych krea­cjach, w garniturach, nawet smokingi się trafiają w tłumie. Od razu widać - ważna premiera. Teatralna, choć w radia

- Szybko proszę Państwa, bo zaraz zaczynamy - mówi lekko poddenerwowana Justyna Nowicka, stojąca przed salą.

Na sali już Andrzej Seweryn opowia­da publiczności, jak wszystko będzie się rozgrywało. Że nie ma miejsca na powtórki, że czasem będzie się pojawiał na sce­nie, żeby nie tylko odegrać swoją rolę (w spektaklu był Poetą), ale też jako reżyser. Obietnicy dotrzymał. Od kiedy Krzysztof Orzechowski, dyrektor Teatru im. Słowa­ckiego, uderzył w gong, a potem czytał z emfazą (ale i odrobiną wyczuwalnego wzruszenia) didaskalia, Seweryn wciąż kręcił się pomiędzy kurtynami z czarne­go aksamitu. To wskazywał coś reżyser­ce, to znowu patrzył na muzyków. Pomie­szanie szału twórczego i perfekcjonizmu, odmierzonych we właściwych propor­cjach. Dość wspomnieć, że po ogłoszeniu przerwy po akcie II Andrzej Seweryn pro­si . "Zostańcie! Mamy błąd, musimy nagrać jeszcze raz". Nikt nie wie, w którym miej­scu wkradło się przejęzyczenie, niektórzy sugerują nawet, że reżyser zagrał trochę "pod publikę" - chciał pokazać, że wszyst­ko może się zdarzyć.

Ale tak naprawdę zdarzyło się tylko, że w 2012 roku w Radiu Kraków usłysze­liśmy "Wesele", które wciąż jest o nas, z rozwibrowaną muzyką Ola Walickiego, która nie tylko brzmiała współcześnie. Wprowadziła hipnotyczny rytm, w któ­rym z chochołem kręcili się znów goście z "Wesela". Czyli my.

Bo przecież klasyka to więcej niż współ­czesność.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji