Artykuły

Repertuar jest najważniejszy

Renata Zarębska: wypracowałam już sobie markę i jestem polecana jak dobry hydraulik.

Aktorka, kaskaderka, piosenkarka i artystka kabaretowa. Zaczynała od filmu. Potem była estrada i występ na festiwalu w Opolu. Dzięki piosence Noc z Renatą stała się popularna. Wystąpiła w kilku filmach, jednak wolała bezpośredni kontakt z publicznością. Przez wiele lat związana była z kabaretem „Pod Egidą". Jako kaskaderka wygrywała światową rywalizację. Najważniejsza jest jednak dla niej rodzina, dlatego zrezygnowała z kariery i występuje w recitalach, prezentując piosenki z własnego repertuaru.

Jest w ciągłym biegu. — Trzeba się spieszyć, bo czas ucieka, a ja wciąż mam mnóstwo pracy. Najwięcej czasu zabiera mi dom, czyli rodzina. Mam dwie córki, co prawda dorosłe, ale to zawsze dzieci. Pracuję, żeby utrzymać rodzinę. Ostatnio występuję w projekcie Elżbiety Jodłowskiej Klimakterium 2, czyli menopauzy szał. To teatr impresaryjny, jeździmy z tym spektaklem po całej Polsce i świecie, a na stałe gramy w stołecznym Teatrze Capitol.

Częściej pojawia się na estradzie. — Ideałem jest, kiedy śpiewa się w filharmonii, bo ma się za sobą orkiestrę, a obok znakomitych kolegów. Chciałoby się zawsze pracować w taki sposób. Jednak na ogół jest to śpiewanie w różnych miejscach. Plenery, domy kultury... Ten nasz rodzimy rynek jest różny i nierówny. Można by pracować tylko w teatrze — to bardzo szlachetny sposób uprawiania tego zawodu. Tylko że w świątyni sztuki zarobki są niewystarczające.

Ludzie przychodzą na jej recitale nie tylko dla Nocy z Renatą. — Ta piosenka, której autorką jest Agnieszka Osiecka, była rodzajem słowno-muzycznego żartu. Pierwsze wykonanie odbyło się w Kabarecie „Pod Egidą". A że zaczęła żyć własnym życiem, na to już nie miałam wpływu.

Śpiewa na dużych koncertach i imprezach zamkniętych. — Wypracowałam już sobie markę. I jestem polecana jak dobry hydraulik. Repertuar jest dla mnie najważniejszy. Ze wszystkim, co robię na scenie, w pełni się utożsamiam. Pracuję nad tekstami, często są one mojego pomysłu, uczestniczę też w pracy nad muzyką. Moje utwory są przemyślane i dopracowane. Ważna jest tematyka. Obchodzi mnie, w jakim świecie żyję, w jakim kraju. Bardzo ważne są relacje międzyludzkie. Szukam sposobu, by ludzi łączyć, a nie dzielić, zwłaszcza, kiedy dotyczy to polityki. A jak wiadomo, to kontrowersyjny temat. Nie wkładam kija w mrowisko. Zależy mi na pewnym uświadamianiu i refleksji. I o dziwo, to się sprawdza. Ludzie chcą tego słuchać, dlatego nieprędko zejdę z tej drogi.

Urodziła się we wsi Hutki koło Częstochowy. — Dzieciństwo i młodość spędziłam wśród lasów koło Ustronia Morskiego. To miejsce mnie ukształtowało.

Zawsze chciałam śpiewać. Pamiętam swój pierwszy występ przed publicznością i... ministrem rolnictwa. Niestety, trema sprawiła, że dostałam rozstroju żołądka... Potem w robieniu kariery przeszkadzały mi moja mentalność, albo niezłomny charakter. Po prostu często nie zgadzałam się na to, co mi proponowano.

Siedemnastolatka zagrała główną rolę w filmie Janusza Kidawy Jest mi lekko. — Reżyser, widząc, jak gram na gitarze, zmusił mnie do napisania muzyki do filmu. Tyle że w roli kompozytora był to mój pierwszy i ostatni raz. Natomiast sam film tak dalece mi się nie podobał, że postanowiłam to „odpokutować" i pójść do szkoły teatralnej. Wybrałam uczelnię w Krakowie.

Na studiach zagrała w filmie Janusza Zaorskiego Do domu według scenariusza Wiesława Dymnego. Na III roku, wygrała casting na główną rolę w serialu telewizyjnym Królewskie sny reżyserowanym przez Grzegorza Warchoła. Wcieliła się w postać Sonki — królowej Zofii, ostatniej żony Władysława Jagiełły, którego grał Gustaw Holoubek. — To było wyzwanie występować u boku tak wielkiego aktora. Grał bardzo autentycznie. Byłam dumna, że razem pracowaliśmy. Ten film już na etapie scenariusza mi się spodobał, a opinia krytyków była dla mnie łaskawa. Autor scenariusza Józef Hen uznał wręcz, że tak właśnie wyobrażał sobie tę postać. Zaliczyłam więc sukces.

Po nim wyrzucono ją z uczelni. — Albo rektor nie pamiętał, że pozwolił mi na zagranie w Królewskich snach, albo produkcja zapomniała ten fakt zgłosić. Szybko jednak przywrócono mnie wprawach studentki. Wtedy wpadłam na pomysł, żeby sprawdzić się w innej szkole teatralnej. Przeniosłam się do Warszawy i skończyłam studia. Nie bez komplikacji. Z tej uczelni też ją wyrzucili (z tego samego powodu) i znów przywrócili.

Na studiach współpracowała z Teatrem Rozrywki w Chorzowie i Teatrem Syrena w Warszawie. Na IV roku miała przygodę z filmem zagranicznym. — To była węgierska produkcja. Wygrałam europejski casting do głównej roli, lecz nie zagrałam.

Zorientowałam się, że granica pomiędzy pracą, a prywatnością zbyt często jest przekraczana. Zerwałam kontrakt i z odszkodowaniem finansowym wróciłam do domu.

Wtedy pojawiła się możliwość pracy w kabarecie. — Zaprosił mnie Janek Pietrzak. Przez wiele lat śpiewałam w tym kabarecie u boku największych gwiazd polskiej estrady i filmu.

Na początku współpracy z „Pod Egidą" została zaproszona do udziału w Kabaretonie podczas Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu. — Jan Pietrzak zgłosił mnie do konkursu, o czym nawet nie wiedziałam. Dostałam nagrodę za najlepszą piosenkę kabaretową i wyróżnienie im. Karola Musioła — „Indywidualność Roku". Udzieliłam wielu wywiadów, dostałam mnóstwo propozycji zawodowych. Z powodów osobistych nie skorzystałam z tej fali popularności. Nie wykorzystałam tych swoich pięciu minut, ale wykorzystałam inne. To było macierzyństwo. Te pięć minut trwa do dzisiaj i pewnie jeszcze długo potrwa.

Jest kobietą o wielu wcieleniach, delikatną i silną. Związała się z grupą kaskaderów. — Do współpracy zaprosili mnie koledzy z kierowanego przez Ryszarda Janikowskiego zespołu Pirate Gang. Oni z kolei współpracowali m.in. z Romanem Polańskim przy realizacji filmu Piraci. Znaliśmy się, bo przygotowywali mnie do trudnych scen w filmie Jest mi lekko. Teraz potrzebowali dziewczyny, która ma zacięcie sportowe. Wyjechali na Światowy Festiwal Kaskaderów do Tuluzy. — Byłam jedyną kobietą, a nasz występ reżyserował Maciej Dejczer. Każda ekipa miała przygotować krótki film. Jeździłam na harleyu, wspinałam się w szpilkach na słup wysokiego napięcia, latałam śmigłowcem bez drzwi, bez zabezpieczeń. Zdobyliśmy tytuł mistrzów świata w kaskaderstwie filmowym, Grand Prix „Złoty Anioł". To była wspaniała przygoda. Potem przygotowaliśmy dla TVP dwa odcinki ABC kaskaderów.

Wiele razy było niebezpiecznie. — O mało się nie zabiłam, kiedy spadłam z dużej wysokości. Zrozumiałam, że pracy kaskadera i aktorki nie powinnam łączyć, jeśli mam na planie dotrwać do ostatniego dnia zdjęciowego... Chcieli zaangażować mnie do francuskiego filmu z dużą ilością efektów kaskaderskich, ale byłam w ciąży i nie chciałam ryzykować. A mogłam być prawie dziewczyną Bonda...

Razem z koleżankami założyły „Babski kabaret", w którym znalazły się m.in: Krystyna Sienkiewicz, Barbara Wrzesińska, Adrianna Biedrzyńska, Agnieszka Fatyga, Elżbieta Zającówna, Bożena Dykiel. Miłość do kabaretu przeniosła do recitali. — Występy w kabarecie sprawiają mi przyjemność, jest w tym kawałek mnie. Chyba nie nadaję się do odgrywania ról. A życie jest krótkie i trzeba wybrać. Albo żyć, albo grać. Ja wolę śpiewać..

— Poczucie spełnienia w życiu to nie wyłącznie kariera, która może okazać się płytką błyskotką; nie dzieci i wnuki, które są w naszym życiu jedynie gośćmi i naszym najważniejszym zadaniem jest przygotowanie ich do odejścia i samodzielnego życia, ale -jakkolwiek banalnie to zabrzmi — bycie z samym sobą w prawdziwej i szczerej przyjaźni. Bo harmonia wewnątrz nas porządkuje świat wokół nas.
 

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji