Artykuły

Katastrofa smoleńska wraca w noc listopadową. Jak u Wyspiańskiego

W somnambulicznej scenerii rozpoczęła się ekshumacja prochów prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki Marii, spoczywających w podziemiach katedry wawelskiej wspólnie z królami, bohaterami i świętymi. Ich spokój naruszyły czynności prokuratorskie zarządzone w śledztwie smoleńskim - pisze Maciej Nowak w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Syzygijne perygeum orbity to naukowe określenie zjawiska, które obserwowaliśmy w wielkiej ekscytacji podczas ostatnich nocy. To tzw. superksiężyc albo superpełnia, czyli zdarzające się raz na kilkadziesiąt lat takie ustawienie Księżyca na ziemskiej orbicie, że jego tarcza przybiera nadzwyczajne wymiary. Zawieszona nad miastem robi wrażenie dekoracji z filmowych horrorów. Przez internet przelała się fala efektownych zdjęć, mnóstwo ludzi polowało na hipnotyczne kadry w sinej poświacie. W Warszawie było malowniczo, za to w Krakowie - patetycznie.

Bo w takiej właśnie somnambulicznej scenerii rozpoczęła się ekshumacja prochów prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki Marii, spoczywających w podziemiach katedry wawelskiej wspólnie z królami, bohaterami i świętymi. Ich spokój naruszyły czynności prokuratorskie zarządzone w śledztwie smoleńskim.

Jak podano w komunikatach prasowych, o godz. 22 do grupy śledczych, lekarzy i duchownych dołączył prezes Jarosław Kaczyński wraz z bratanicą Martą. Sytuacja godna pióra poety, a że poeci publikują w naszych czasach w internecie, opisał to Paweł Demirski na swoim profilu na Portalu, Którego Nazwy Nie Należy Wymieniać. I zestawił ze sceną z "Wyzwolenia" Stanisława Wyspiańskiego. Zaiste, snuje się przed naszymi oczami narodowe theatrum, godne najlepszych piór i romantycznych zrywów polskiej literatury. Nie na darmo prezes Kaczyński to spadkobierca ideałów narodowej inteligencji, potrafiący reanimować obrazy, które przemawiają do zbiorowej wyobraźni Polaków. Niczym Geniusz z "Wyzwolenia":

"Postąpił, pochylił się i po-dźwignął ciężkich, spiżowych drzwi, wiodących w tej części katedry ku grobom królów i bohaterów Polski.

Jest mowa jego cicha przy słów wadze, słuchana;

zmilkli, czują władzę głosu i władzę słów tajemną (...).

Słuchajcie, skoro dzwon zadzwoni,

zejdziecie ze mną w sklep podziemny,

gdzie żyje duchem świat tajemny. (...)

Za mną wstępujcie - oto droga,

nim świt się blady zarumieni,

dopokąd szarość światła mroczy.

Tam mieć będziecie Polskę świętą,

wybraną Polskę, wywróżoną,

z marnoty życia wyzwoloną,

z Ducha, z Ducha poczętą!!!".

Jako człowiek teatru umiem docenić potrzebę i skuteczność tego typu wspólnotowych gestów. Ale w scenariuszu nadchodzi czas na Konrada:

,,Stójcie!! Pochodnia w mym ręku!!! (...)

Sława! Narodzie! Sława!!!

Krzyżowej męki upiorze!

Nienawiść niosę palącą! (.)

Poezjo, precz!!!! Jesteś tyranem!!".

Chwilę później akt strzelisty podcina zwykła pospolitość: "On bredzi" - podsumowuje Aktor. "Mój ojciec był bohater, a my jesteśmy nic!".

Gdzie prawda? Gdzie bohaterstwo? Gdzie wzniosłość? W innym utworze Stanisława Wyspiańskiego pada pytanie, czy "listopad to dla Polaków niebezpieczna pora?". Mijają kolejne listopady, a my ciągle w tych samych polskich figurach, tych samych polskich obrazach, pośród zwiędłych liści. "Szit szit - szit... szit".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji