Artykuły

Wrocław. Ostatnia taka "Wycinka" w Polskim

Były owacje w trakcie spektaklu, solidarny gest publiczności, która, żeby wesprzeć aktorów, zakleiła sobie usta, okrzyki: "Teatr Polski, nie Morawski", manifest zespołu artystycznego, a na koniec wiec przed budynkiem, tuż przed północą. Takiej "Wycinki" Krystiana Lupy Wrocław jeszcze nie oglądał.

Kiedy wchodzę do teatru godzinę przed rozpoczęciem spektaklu z jedną z aktorek, zaczepia nas ochroniarz: - Proszę pani - mówi do niej. - Ja naprawdę nie chciałem pisać tego donosu, że tutaj palicie papierosy. Ale odkąd nastała ta zmiana, my jesteśmy do tego zmuszani.

Od kilku tygodni w Teatrze Polskim we Wrocławiu palenie w budynku przez aktorów jest odnotowywane przez pracowników ochrony. W czwartek, na kilka godzin przed pokazem "Wycinki", dwójka artystów biorących udział w spektaklu - Anna Ilczuk i Marcin Pempuś - została z tego powodu wezwana na dyrektorski dywanik. Ale kwadrans przed rozpoczęciem "Wycinki" [na zdjęciu] zespół żyje czymś innym - na tablicy wywieszono obsadę "Makbeta", którego ma wyreżyserować Janusz Wiśniewski. Próby mają się rozpocząć 25 listopada, premiera jest zaplanowana na 24 lutego. Na scenie pojawią m.in. Monika Bolly, Aldona Struzik, Dominika Figurska, Agata Skowrońska, Jan Blecki, Marian Czerski i Mariusz Kiljan. Ale też m.in. Marta Zięba i Krzesisława Dubielówna, które kilka dni później wyjeżdżają z "Wycinką" do Paryża, żeby tam grać przez dwa tygodnie.

Tymczasem zaczyna się ostatnie w tym roku wrocławskie przedstawienie "Wycinki" w reżyserii Krystiana Lupy. Wyjątkowe, bo co rusz przerywane oklaskami - dwa lata po premierze wiele kwestii nabrało nowej aktualności. Brawa zrywają się po raz pierwszy, kiedy Thomas (Piotr Skiba, który właśnie rozstaje się teatrem) mówi, że to miasto jest potworną maszyną do unicestwiania geniuszy i miażdżenia talentów. Przybierają na sile, kiedy Auersberger (Wojciech Ziemiański) wygłasza swoją tyradę o tym, że burzy się tu zawsze to, co najlepsze, z czego lokalni prowincjusze zdają sobie sprawę dopiero wtedy, kiedy to, co najlepsze, jest zburzone. Przechodzą w owacje, gdy Thomas mówi o artystach, którzy sprzedali się katolicko-nacjonalistycznemu państwu. A podczas dialogu Jeanne Billroth (Ewa Skibińska) z aktorem Teatru Narodowego (Jan Frycz) jest, jakbyśmy oglądali satyryczny komentarz do sytuacji w Polskim: kiedy ona mówi, że do Teatru Narodowego wkrótce zawita nowy dyrektor, jeden z najlepszych ludzi teatru, teatralny geniusz najwyższej klasy, wściekły bojownik, jakiego teatr od stu lat nie oglądał, przerywają jej śmiechy i brawa. Pojawiają się też w reakcji na odpowiedź aktora: "Przeżyłem dziesięciu czy jedenastu dyrektorów Teatru Narodowego, wszyscy zniknęli, nikt już dziś nie pamięta nazwisk tych ludzi; ustanawia ich minister, który nie ma pojęcia o teatrze, kieruje się tylko politycznym instynktem".

"Wycinka" kończy się owacją na stojąco i wtedy zaczyna się drugie przedstawienie - kiedy aktorzy wychodzą do braw i zaklejają sobie usta, dołącza do nich część publiczności. Ewa Skibińska czyta oświadczenie w imieniu zespołu. - 23 listopada, czyli dokładnie za dwa tygodnie, w ramach Olimpiady Teatralnej na tej scenie miał być prezentowany "Proces" Kafki w reżyserii Krystiana Lupy - mówi. - Nie doszedł do skutku z powodu decyzji marszałka Cezarego Przybylskiego, który powołał na stanowisko dyrektora teatru Cezarego Morawskiego przy cichej zgodzie Europejskiej Stolicy Kultury i prezydenta Rafała Dutkiewicza, obecnie koalicjanta Przybylskiego. Sytuacja teatru jest dramatyczna. Na państwa oczach niszczony jest zespół, część aktorów odchodzi, niektórzy pod naciskiem, część pracowników dyrektor zamierza zwolnić, w tym naszą koleżankę w zagrożonej ciąży. To już trzeci miesiąc powołanej przez urzędników, mimo protestów środowiska i publiczności, dyrekcji w teatrze utrzymywanym z pieniędzy publicznych. Działania edukacyjne są likwidowane. Teatr traci przeszłość, nie widać przyszłości. My, zespół artystyczny Teatru Polskiego we Wrocławiu, protestujemy przeciwko tej sytuacji. Dyrektor mówi, że publiczność nie rozumie naszego protestu. Przypominamy - kultura jest ważna, chcemy ją tworzyć dla was.

Publiczność reaguje owacjami. Ludzie skandują: "Teatr Polski, nie Morawski" i "Nie oddamy wam kultury". Z balkonu spada na parter deszcz żółtych ulotek z informacją o proteście publiczności. Są na nich postulaty: odwołanie Cezarego Morawskiego, powołanie okrągłego stołu w sprawie Polskiego, przyjęcie na mediatorów szefów Instytutu Teatralnego.

Protest pod teatrem zamienia się w manifestację - aktorzy, m.in. Skibińska, Igor Kujawski, Agnieszka Kwietniewska, Adam Cywka, czytają wiersz Wojciecha Młynarskiego "Smutne miasteczko: "Rozpaczliwi nieudacznicy/ i cynicy o wrednych pyskach/ na miasteczka głównej ulicy/ otwierali swoje stoiska./ Starcy wstrętni i niewyżyci/ i przygłupy z mózgu chlupotem/ w tym miasteczku, w pełnym zachwycie,/ zabierali się do roboty./ I od stoczni do ciemnych sztolni/ śpiew chóralny dzień rozpoczynał:/ "Dalej głupki! Naprzód niezdolni!/ Przyszła nasza piękna godzina!". Na koniec włączono głośniki - tłum przed teatrem śpiewał "What the Fuck is Wrong With You?" i "Children of the Revolution". - To jest zaszczyt móc przed państwem grać - mówi na koniec przez łzy, dziękując widzom, Anna Ilczuk.

Wiadomo, że dyrektor Cezary Morawski na 17 listopada zapowiedział spotkanie z całym zespołem, a na najbliższy wtorek - konferencję prasową.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji