Artykuły

Tyle świata dookoła

Nim jeszcze człowiek stanie na nogi, może trafić do teatru. Teatralna lalka już sześciolatkowi pozwoli zrozumieć ostateczną stratę, a plastyczne formy zjednoczą wszystkich. Scena dla najmłodszych stała się dziś bardzo pojemna - pisze Jolanta Gajda-Zadworna w tygodniku wSieci.

Kukiełka w walizkowym teatrzyku. Prościutki, ale ociekający dydaktyzmem tekst. I siedzące grzecznie przedszkolaki wpatrzone w teatralną scenę. Zaaferowane, gotowe przyjść z pomocą lalkowym bohaterom. Krzyknąć: "Uważaj! Za tobą!", gdy po scenie skrada się zagrożenie... Takie obrazki wciąż (może z wyjątkiem określenia "grzecznie") w teatrze dedykowanym małemu człowiekowi można zobaczyć. Dziś jednak to ledwie ułamek tego, co czeka młodego odbiorcę w twórczości różnorodnej w formie i treści. Rozpiętej między widza raczkującego (także dosłownie) a gotowego już, by wejść w repertuar dorosłej sceny.

Dla "najnajów"

Niektórzy dorośli, wciąż łączący teatr dla dzieci z klasyczną, by nie powiedzieć archaiczną formułą, nie zauważają, jak duża na tej scenie zaszła zmiana. Kto kojarzy Festiwal Korczak (odbył się w Warszawie w pierwszej połowie października) świętujący w tym roku jubileusz dwudziestolecia, choćby na przykładzie tej imprezy, zainicjowanej przed laty z miłości do sceny i młodych ludzi przez Halinę Machulską, może zobaczyć, jak rozwija się teatr skierowany do dzieci.

Na pewno nie funkcjonuje w próżni. Zmienia się, bo zmieniają się realia wokół. Inne jest podejście do teatru, inna struktura sceny. Kilka lat temu, w wyniku transformacji, obok instytucjonalnych zaczęły pączkować małe, prywatne teatry plastyczne. Zarówno w formule działania, jak i artystycznych pomysłach. To w nich najszybciej przebił się dziś niedziwiący już nikogo, teatr dla "najnajow", czyli dla maluchów od sześciu miesięcy do dwóch, trzech lat.

Co ciekawe, pierwsze tego typu działania, wtedy postrzegane jako ewenement, pojawiły się w Polsce jakieś cztery dekady temu! Wspomina o tym Marek Chodaczyński, znawca i miłośnik teatru, niestrudzony propagator sztuki lalkowej (twórca i szef przeznaczonego dla dorosłych widzów Festiwalu "Lalka też Człowiek", od lat przewodniczący jury Festiwalu Korczak).

- Pamiętam białostocki spektakl, który nosił tytuł "Kose, bose", adresowany do maleńkich widzów - opowiada. - Potem u nas to zanikło, a bum na teatr dla widza w pampersach zaczął się w Hiszpanii i we Włoszech.

Dziś podobnych zespołów w różnych krajach występuje wiele. Są coraz częściej doceniane i nagradzane. Jak Teatr Atofri z Poznania, który z jubileuszowego Korczaka wyjechał wyróżniony Atestem, czyli znakiem jakości, za przedstawienie "Len". Jego twórcy zadedykowali spektakl widzom od roku do lat 6, ale patchworkowy spektakl utkany, także dosłownie, z obecnych w scenografii lnianych nitek, suchych łodyg, nasion lnu i tkanin, wypełniony improwizowanymi melodiami, pasuje nie tylko do maluchów.

Działania plastyczne odwołujące się do wolnych skojarzeń, adresowane do "najnajow", sprawdzają się też w kontakcie ze starszymi dziećmi. Afabularna forma opowiadania historii to sposób na rozwijanie wrażliwości plastycznej, pobudzanie zdolności kojarzenia małego człowieka, z którym nie można się jeszcze porozumieć w sferze intelektualnej, erudycyjnej.

Wiedzą też o tym w warszawskim Teatrze Baj, którego tegoroczna premiera - "Książeczka" - dostała od jurorów Korczaka nagrodę Kota w Worku, czyli w uznaniu wartości pokazanego spektaklu zaproszenie w ciemno na przyszłoroczny festiwal z kolejnym przedstawieniem. "Książeczka" (reżyseria i scenografia: Elżbieta Bieda, Marek Zimakiewicz) przyciąga "najnajow" do sceny oraz atrakcji kryjących się między okładkami wielkiej książki. Prowadzi ich od geometrycznych figur i kontrastowych kolorów do wielobarwnych i różnorodnych w kształtach form świata przyrody.

Gęgające tropy

Wydaje się, że im mniejsza przestrzeń, tym szybciej pojawiają się na niej nowe, nieoczywiste rozwiązania. Zacierają się granice sceny lalkowej, plastycznej i dramatycznej. Chętniej wprowadzane są działania parateatralne, dosłownie wciąganie widza w grę.

W rozszerzającym się wachlarzu teatralnych propozycji szybciej zauważa się mody. Raz więcej jest na scenie swoistej publicystyki, innym razem refleksji dotyczącej nawet najtrudniejszych spraw, by za chwilę pojawiła się np. mniej serio potraktowana groza. Częściej porusza się tematy tabu. Jak w spektaklu "Gęś, Śmierć i Tulipan" zainspirowanym książką niemieckiego autora Wolfa Erlbrucha pod tym samym tytułem i wyreżyserowanym przez zmarłego niespełna dwa miesiące temu Marcina Jarnuszkiewicza. Poetycko pokazana historia spotkania Gęsi i Śmierci przyniosła przedstawieniu wystawionemu w Teatrze Baj ubiegłoroczne Grand Prix Festiwalu Korczak, Złocistego 2015.

W najnowszej, jubileuszowej edycji najwyższą nagrodą (wspomnianym Złocistym), ale też wieloma dodatkowymi wyróżnieniami uhonorowano spektakl "A niech to Gęś kopnie!" Teatru Animacji z Poznania. Ten deszcz nagród jest znaczący. W sztuce Marty Guśniowskiej (także reżyserki i aktorki w tym przedstawieniu) znalazło się wszystko to, co określa współczesny teatr dla dzieci, stanowi o jego wartości i sile przekazu.

Historia Gęsi z depresją, która w opowieści niepozbawionej humoru poszukuje sensu życia, doświadcza mocy przyjaźni i zaczyna rozumieć, z czym wiąże się szczęście, może być interesująca dla bardzo różnych widzów. Tych lubiących formę w warstwie wizualnej, ale też językowej. Dla ceniących udział lalek, ich precyzyjną animację i interakcje z tzw. żywym planem, dla poszukujących bazy do rozmowy i dla tych, których chcą się dobrze na spektaklu bawić. Poza Grand Prix tytuł wyróżniono: za kreację Marcina Ryl-Krystianowskiego, lecz i zespołową grę; za scenografię, tekst sztuki oraz inwencję lingwistyczną.

Klasycznie i od nowa

"A niech to Gęś kopnie!" łączy poszukiwania jak najwspółcześniej brzmiącej formy z tradycją lalkowej sceny. Odwołując się do klasyki (literackiej i scenicznej), kontakt z dzisiejszym widzem starają się nawiązać takie sceny jak stołeczna Lalka wpisująca się w nurt spektakli nastawionych, jak współczesne animowane kino, na odbiorcę rodzinnego.

I siedmio-, i 37-, i 57-latek znajdą coś dla siebie w zaproszonej do tegorocznego Korczaka adaptacji tekstu Rene Gościnny'ego "Wakacje Mikołajka", które w żywym planie wyreżyserował zaprzyjaźniony z polskimi scenami czeski reżyser Jakub Krofta. Także najnowsza premiera Lalki sięga do sprawdzonych źródeł. Andersenowską baśń "Krzesiwo" [na zdjęciu] reżyser Jarosław Kilian postanowił opowiedzieć w planie lalkowym i umieścił ją w scenografii przetwarzającej oryginalne wycinanki Hansa Christiana Andersena. Jedynym współczesnym wątkiem w tej teatralnej historii wydaje się artystyczny wkład nowego kierownika muzycznego sceny, Grzegorza Turnaua.

Inaczej niż w "Krzesiwie", które premierę miało pod koniec października, do widza podeszli twórcy wyróżnionego za "uscenografowienie zespołu aktorskiego" i inwencję językową spektaklu "Ony" Teatru Powszechnego w Łodzi. To ascetyczne wizualnie przedstawienie, z tekstem Marty Guśniowskiej, wyreżyserowane przez Ewę Pilawską i Andrzeja Jakubasa, znajduje się na drugim biegunie teatralnej twórczości dla młodego widza. Jest propozycją dla tych opuszczających świat dzieciństwa. Jeszcze tylko w korowodzie baśniowych postaci powędrują oni z bohaterem na poszukiwanie ojca, a potem pożegnają się na jakiś czas ze sceną dla dzieci, by wcześniej czy później zarażeni teatrem do niej wrócić. Może wraz z kolejnym "najnajem".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji