Artykuły

Problemy TR Warszawa

Przez urzędniczy bałagan TR zmuszony jest pracować w skandalicznych warunkach. Robi w nich spektakle, które objeżdżają najważniejsze światowe festiwale, chce prezentować teatry zagraniczne, ale te ostatnie nie dowierzają, kiedy widzą stan TR na własne oczy - pisze Izabela Szymańska w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

- Doszliśmy do ściany. Dalej się już nie rozwiniemy - mówi Grzegorz Jarzyna, dyrektor TR Warszawa, pokazując nam swój teatr od kulis. To była szokująca wycieczka. Niby wszystko jest w najlepszym porządku. Ostatnio zespół Rozmaitości powiększył się o Tomasza Janowskiego, który został zastępcą dyrektora, a wcześniej pracował w międzynarodowych agencjach reklamowych. Nowym kierownikiem administracyjnym będzie Michał Goździk, który pracował z ramienia ONZ w byłej Jugosławii. Jest też Piotr Gruszczyński, były dyrektor kreatywny agencji reklamowej Upstairs Young and Rubicam i krytyk teatralny "Tygodnika Powszechnego". Mając takie wsparcie, Grzegorz Jarzyna po długim wahaniu zdecydował się objąć stanowisko dyrektora naczelnego teatru. Co zatem jest nie tak? Warunki, w których teatr musi funkcjonować.

Ciasnota i wilgoć

- Nie zrobimy większego przedstawienia, bo nie zmieścimy się - ani na widowni, ani na scenie. Nie zaprosimy na gościnne występy zagranicznych twórców - mówią Jarzyna i Janowski. Nie kryjąc zażenowania, oprowadzają nas po zapleczu swojego teatru.

Pokazują, jak do TR wprowadza się scenografię. Najpierw ciężarówka ze sprzętem, która nie może wjechać na podwórko przy Marszałkowskiej, zatrzymuje się na ulicy i tamuje ruch. Następnie pracownicy własnymi rękami wnoszą elementy scenografii przez korytarz teatru, na co dzień palarnię, i przez dziurę w ścianie spuszczają je na linkach piętro niżej - na scenę. - Jak widać, nie mamy nawet windy - mówią dyrektorzy.

Problem jest też ze sceną. - Jest za mała, dlatego od trzech lat nie zrobiłem tutaj żadnego przedstawienia - mówi Jarzyna, siedząc na widowni na słynnych już plastikowych krzesłach. Nie dość, że scena jest za mała, to jeszcze brakuje jej technicznych udogodnień, np. możliwości podnoszenia do góry scenografii. Takie problemy powodują, że dekoracje do "Kruma" montuje się nawet pięć dni. - Mimo że technicy mają wtedy nadgodziny - mówi Jarzyna i pokazuje kolejny problem - balkon, który rozprasza dźwięk. Przy tak złej akustyce nie będzie mógł na scenie przy Marszałkowskiej zrobić swojego nowego spektaklu - quasi-opery "Don Giovanni".

Zaglądamy także do kilku pokoi dla pracowników: małych i ulokowanych w wilgotnej piwnicy. Magazynów tu nie ma, więc scenografię TR przechowuje w Ząbkach. Kostiumy wiszą nad głowami w pokojach garderobianych. Idąc korytarzami, odkrywamy tajemnicę, dlaczego wszyscy pracownicy Rozmaitości są tacy szczupli. To proste: schody, po których się przemieszczają, mają około 70 cm szerokości. Osoby z nadwagą nie przedostaną się nawet do garderób. A garderoby są... dwie - damska i męska. Kiedy grają "Uroczystość", w męskiej trzeba dostawiać krzesła.

Miasto może pomóc

Skąd wziąć pieniądze, by teatr mógł realizować swoje ambitne plany? Można szukać sponsorów, ale tu pojawia się problem. - Polskie prawo jest źle skonstruowane. Sponsorzy nie mogą odpisać pieniędzy zainwestowanych w kulturę od podatku, nie dostają ulg, nie mają żadnych forów w przetargach publicznych - opowiada Janowski.

W tej sytuacji TR zdany jest na miasto. Może od niego dostać nową scenę, dzięki której teatr mógłby dodatkowo zarobić. Janusz Pietkiewicz, dyrektor miejskiego biura teatrów, zaproponował taką scenę w Fabryce Trzciny. Teraz czeka na pozytywną opinię radnych. Przewodnicząca komisji kultury rady miasta Grażyna Sołtyk nie pamięta, czy podejmowano już temat drugiej sceny dla TR. - Skoro nie podjęliśmy decyzji, to widocznie projekt nie był wystarczająco dobry - twierdzi Sołtyk. Gdy pytamy, czy wie, że w TR nie ma nawet windy do zwożenia scenografii, mówi: - Trudno. Każdemu mogłoby być lepiej.

Tymczasem na decyzję radni mają tylko dwa tygodnie, bo 1 kwietnia Fabrykę Trzciny ma opuścić Teatr Nowy. - To dużo czasu - mówi Grażyna Sołtyk. - Jak tylko dostaniemy dobry projekt od pana Pietkiewicza, zwołamy komisję.

A co na to Pietkiewicz? - Wszystko idzie normalnym trybem administracyjnym. Przecież zależy mi na dobru TR Warszawa - zapewnia. - Proszę czekać na decyzję do końca miesiąca.

***

Miasto obiecuje i nie spełnia

Po raz kolejny na naszych łamach Janusz Pietkiewicz szef Biura Teatrów zapewnia, że zajmie się problemami TR Warszawa. Po raz kolejny mówi, że wynajęta przez miasto scena w Fabryce Trzciny trafi w ręce Teatru Rozmaitości.

Tłumaczy, że zanim dojdzie do realizacji, projekt musi zostać zaakceptowany przez radnych. Tymczasem przewodnicząca komisji kultury Grażyna Sołtyk zrzuca brak realizacji na Pietkiewicza. A czas goni, decyzja powinna zapaść do 1 kwietnia.

Przez ten urzędniczy bałagan TR zmuszony jest pracować w skandalicznych warunkach. Robi w nich spektakle, które objeżdżają najważniejsze światowe festiwale, chce prezentować teatry zagraniczne, ale te ostatnie nie dowierzają, kiedy widzą stan TR na własne oczy.

Dlaczego miasto nie dostrzega interesu, jaki może mieć w rozwoju Rozmaitości? To przecież jedna z najlepszych, jeśli nie najlepsza warszawska scena, dla której pracują tak ważni twórcy jak Krzysztof Warlikowski, Krystian Lupa czy Grzegorz Jarzyna. Do której garnie się młoda publiczność. Która wreszcie ma tak silną markę na rynku europejskim, że może przyciągnąć spragnionych dobrego teatru turystów. Ten produkt jest gotowy. Wystarczy pozwolić mu działać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji