Pan Tadeusz na głosy rozpisany
Spektaklem pt. "Gospodarstwo" zainaugurowany został w telewizji swoisty serial - inscenizacja "Pana Tadeusza" w całości; kolejne widowiska odpowiadające kolejnym księgom poematu będą nadawane co miesiąc w programie drugim i powtarzane w pierwszym. Inicjatorem i autorem telewizyjnego wydania narodowego "Pana Tadeusza" jest Adam Hanuszkiewicz, zaś samo wydanie - konsekwencją wcześniejszych poszukiwań i doświadczeń; ma przecież Hanuszkiewicz za sobą cztery programy poświęcone romantykom, z których program Mickiewiczowski zawierał obszerne fragmenty zainscenizowanego poematu.
I tym razem powstał spektakl, który przywykliśmy określać mianem Hanuszkiewiczowskiego. A więc wykorzystujący wszechstronnie możliwości telewizji w zakresie nadawania wizualnego kształtu tak nieprzenośnym - wydawałoby się - obszarom literatury, jak poemat Mickiewicza. Spektakl zrealizowany w oparciu o słowo, które buduje dramaturgię, a więc o aktora, o zbliżenia twarzy, z pominięciem wszelkiej teatralnej widowiskowości, nawet bez prób komponowania sytuacji, które rozbijałyby monotonię recytacji.
Metoda taka, często stosowana przez Hanuszkiewicza, dotyka specyficznej właściwości telewizji, a inwencja, doświadczenie i nieustanna samokontrola reżysera chronią przed popadnięciem w manieryzm czy wręcz nudę, uwydatniając przede wszystkim ludzkie treści przedstawienia.
Fabularność i dramatyczność "Pana Tadeusza" od dawna pociągały reżyserów filmowych; każda księga stanowi przecież zamkniętą całość dramaturgiczną z introdukcją, rozwinięciem i finałem, każda poza tym - to już wzgląd praktyczny - mieści się po niewielkich skrótach w czasie przeznaczonym widowisku telewizyjnemu. Nieco więc tylko skróciwszy Pierwszą Księgę, rozpisał ją Hanuszkiewicz na aktorów - wybierając do każdej roli odtwórcę o najbardziej odpowiadających warunkach psychofizycznych - przydzielił im role, wyodrębnił partie narracyjne i po prostu kazał mówić przed kamerą słynny trzynastozgłoskowiec. Mówić, ale i grać - to znaczy identyfikować się z osobami dramatu, stosując cały arsenał środków aktorskich dozwolonych w telewizji. A więc sporo elementów pantomimicznych w grze twarzy - wyrazistość, a nawet pewna soczystość kreacji, daleka od propagowanej w telewizji powściągliwości i umiaru, pozwoliły określić postacie znacznie precyzyjniej niż inne środki, zbliżyły bohaterów do widowni. Posługiwanie się rekwizytem, detalem, gestykulacją - to z kolei przyczyniło się do wyrazistego zarysowania atmosfery miejsca i sytuacji. Aktorów wspomogła zresztą scenografia - oprawa plastyczna autorstwa Marcina Stajewskiego - bardzo skrótowa i zwięzła, ale wierna klimatowi Mickiewiczowskiego arcydzieła, posługująca się ikonograficznymi źródłami litewskimi, wprowadzająca w organizm przedstawienia stare zabytki szlacheckie, herbarze itp. Wszystkie te elementy udało się Hanuszkiewiczowi spoić w jedną harmonijną całość. Powstał spektakl o drobiazgowo ustalonej kompozycji i niekwestionowanych walorach estetycznych. Przede wszystkim jednak - spektakl nie mający nic wspólnego ze szkolnymi czytankami, odkrywający na nowo piękno tego arcypoematu, jego humor, sarmacką krzepkość i niezwykłe wprost poczucie słowa. Słowo, które nie było dla poety tylko znakiem rzeczy, słownikową nazwą, dźwiękiem, lecz nabierało znamion materialnych, wnikało w świat rzeczy i faktów, stając się niemal dotykalne.
Był to piękny, żywy spektakl. Każdy widz mógł w nim znaleźć tyle piękna, ile pragnął odczuć i ile odczuć jest zdolny.