Artykuły

Szekspir: "Miarka za miarkę"

"Miarka za miarkę" Williama Shakespeare'a w reż. Oskarasa Koršunovasa z Teatru Dramatycznego w Warszawie na XII Festiwalu Szekspirowskim w Gyula. Pisze Andrea Stuber na stronie Revizoronline.com.

Szekspira bardzo trudno jest sklasyfikować pod względem gatunku literackiego, bo stworzone przez niego dzieło sceniczne "Miarka za miarkę" jest sztuką dość szczególną. Ta jej cecha jest niezwykle przydatna, gdyż oznacza swoisty bezpiecznik: kto wyreżyseruje "Miarka za miarkę", ten bezwzględnie musi mieć jakieś przemyślenia na temat tej dziwnej historii i jej głównych bohaterów. I na temat przekazującego tymczasowo władzę księcia, który w przebraniu kręci się wokół bieżących spraw administracji państwowej, z wątpliwymi intencjami podrzucając coraz bardziej okrutne pomysły. I na temat powołanego przez niego namiestnika, który wprowadza bigoteryjny rygor moralny, i praktycznie niemal natychmiast sam się na nim wykłada. I na temat wstępującej do klasztoru młodej dziewczyny, która bez żadnych skrupułów wchodzi w kłamstwa i oszustwa, jednak teoretycznie wysyła brata na śmierć, gdyż jest wzburzona, że młodzieniec pragnie pozostać przy życiu za cenę jej dziewiczej czystości. Historia opowiada jeszcze o uczciwych sutenerach, skorumpowanych strażnikach więziennych, zamieszanych w oszukańcze procedery osobach kościelnych i innych dziwnych zakonach, i zakonnikach.

Oskaras Koršunovas, litewski reżyser, wystawił sztukę Szekspira na deskach warszawskiego Teatru Dramatycznego. Istotnym elementem przedstawienia jest scenografia autorstwa Gintarasa Makarevičiusa, który na jednej szerokości i wysokości stworzył wielokrotnie podzieloną salę obrad. Może to być sąd, gdzie wymierzana jest sprawiedliwość lub przynajmniej pełniona służba na rzecz prawa (polski tekst najczęściej mówi o sprawiedliwości). Może to być miejsce tworzenia prawa, parlament, izba poselska. Ale jeśli na obity piękną boazerią podest wejdzie osoba w szatach liturgicznych, to równie dobrze może on uchodzić za kościół. W pewien sposób święta przestrzeń, z której bije autorytetem i powszechnym porozumieniem, która wywiera istotny wpływ na życie i zasady danej społeczności ludzkiej. (Breaking news: scenografia dokładnie odpowiada znajdującemu się w sali posiedzeń niższej izby parlamentu Rzeczpospolitej Polskiej, w Sejmie, podwyższeniu dla prezydium).

To tu na początku przedstawienia na wysokim tronie zasypia Książę. Ma złe sny, które o brzasku zmuszają go natychmiastowego działania (ucieczki). W związku z tym zastępuje go namiestnik Angelo, który pojawia się we śnie Księcia jako postać koszmarna - a w rzeczywistości wyprężona, elegancka i błyszcząca sylwetka Przemysława Stippy dostarczyła pięknych wrażeń. Ten Angelo w niczym nie przypomina surowego, nienagannego mężczyzny. (Jest też gdzieś teczka, że w dość niemoralny sposób obszedł się ze swoją narzeczoną). W tym przedstawieniu Angelo wygląda jedynie na nadętego karierowicza, który z rozkoszą rozsiada się na tronie, kiedy myśli, że jest sam. Ani przez chwilę nie sądzi, że w rzeczywistości pozostaje jedynie narzędziem w rękach Księcia - Sławomira Grzymkowskiego - w jego grze o tron. A Książę - być może ze względów bezpieczeństwa - bynajmniej nie własnoręcznie, ale wysługując się innymi wprowadza własną dyktaturę. Polski aktor kreuje tę postać jako człowieka niezaspokojonego, suchego, zdecydowanego i trawionego wewnętrznym ogniem.

Swoją drogą możliwe, że w koncepcji Koršunovasa cała ta historia to tylko sen Księcia. (Na zakończenie pierwszego aktu Książę i Angelo pojawiają się na przednim skraju sceny jako wzajemne odbicia lustrzane). Ale przebudzenie będzie dla nas wszystkich gorsze od najkoszmarniejszego snu. W końcu tego wieczoru na scenie podczas trzech godzin spektaklu rodzi się dający pełnię władzy mroczny absolutyzm. Przeciwko któremu swoją drogą ani słowem nie wolno się sprzeciwić ludności, jeśli sama nie reprezentuje lepszej jakości człowieczeństwa, niż ta, którą wyznaje zesłany na nią tyran. Ten szekspirowski Wiedeń - skąd wyjeżdżający incognito zwiadowca zgodnie z polskim tekstem kieruje się na Węgry - popadł w upadek moralny. Nikt nie szanuje prawa, nawet ten, który je tworzy. Nie ma idei i ideałów, tylko własny interes, brak zahamowań i cynizm. Brudy i niewyjaśnione historie. ("Precz do więzienia z tym rządu potwarcą!" - wykrzykuje zacny autorytet prawa, Escalus, kiedy Książę w przebraniu dokonuje podsumowania sytuacji: "Widziałem zbrodnie jakby w kotle wrzące, / Aż wykipiały; prawo na grzech każdy, / Ale grzech każdy tak protegowany, / Że wszystkie wasze ustawy i kary / są pośmiewiskiem".

Ciemne zabarwienie nadaje spektaklowi sprzeczność, która rysuje się pomiędzy uporządkowaną przestrzenią a upadkiem państwa. W tej dostojnej, pełnej feerii świateł i nieziemskich efektów dźwiękowych sali wszystko może się zdarzyć: począwszy od gwałtu popełnionego przez osoby publiczne aż po kupczenie przeznaczonymi na ścięcie głowami. Po nieco ciężkawym akcie pierwszym, ukoronowaniem wartkiego aktu drugiego jest ostatnia scena, od której włos jeży się na głowie. Na zakończenie historii - jak w happy endzie czterech wesel - Książę pojmuje za żonę piękną blond Izabellę (Martyna Kowalik), prowadząc ją - sfatygowaną i potarganą - za włosy. Zostanie żoną, mimo, że wybrała dla siebie życie zakonne. (Które swoją drogą wcale nie dawałoby gwarancji świętego żywota, gdyż mężczyźni w sutannach niekoniecznie potrafiliby się oprzeć jej ponętnym kobiecym kształtom). Do tej proy i tak już ją wszyscy obmacali i sponiewierali. Książę, w którym powinniśmy upatrywać godnego, sprawiedliwego i łaskawego władcy - i takim niewątpliwie widział go obejmujący angielski tron po Elżbiecie I. Stuart Jakub, kiedy Szekspir zaprezentował mu tę sztukę -, w warszawskim spektaklu jawi nam się jako niebezpieczny manipulator, którego efekt końcowy tylko umacnia w jego pozycji i oczach potomnych.

Skazany za spłodzenie nieślubnego dziecka brat Izabelli, Claudio przez większość spektaklu siedzi w więzieniu. Odtwórca jego roli - Mateusz Weber - pojawia się na koniec z posiwiałą głową. Nie wiadomo, do kiedy będzie trwała ta jakby żywcem wyjęta z koszmarnego snu sytuacja, ale że można od niej posiwieć, to pewne!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji