Artykuły

Stylowe i... chłodne

W sobotę, ostatniego dnia festiwalu wystąpił z "Operetką" Witolda Gom­browicza warszawski Teatr Dramatyczny. Renomowana scena, znakomita ob­sada, głośna sztuka - to wszystko zda­wało się niemal gwarantować, iż finał wrocławskich konfrontacji stanie się festiwalowym wydarzeniem. W takich zresztą kategoriach przyjęła spektakl publiczność, równie wysoko oceniło tę realizację Gombrowicza jury przyzna­jąc liczne nagrody. A jednak mam wąt­pliwości...

Warszawska "Operetka" wydaje mi się najogólniej mówiąc prze rafinowana, zbyt zracjonalizowana i choć nader efektowna - w gruncie rzeczy pusta. Kunsztowna forma zagórowała tu chy­ba nad treścią i w ogólnej tonacji ta niby-operetka zamieniła się w niby-operę, z wyjątkiem musicalowego finału. Przedstawienie cechuje od początku do końca sterylna elegancja. Takie są wi­trażowe, salonowo-kościelne dekoracje, takież bardzo piękne wytworne kostiu­my, takaż muzyka - stylizowana nie pastiszowa. Interpretacyjnie to naj­pierw mamy operę, potem wkracza or­kiestra dęta (rewolucja), potem jest strip-teas, a w finale współczesna ope­retka. Gombrowicza rzecz o strojach ludzkości sprowadza się w sumie do... kostiumu teatralnego. Czy to nie jest odczytanie nazbyt powierzchowne? Z aktorskich dokonań tego spektaklu najbardziej zapadły mi w pamięci role Haliny Dobrowolskiej i Zbigniewa Zapasiewicza (księstwo Himalaj) oraz scena sądu i jeden z końcowych mono­logów Gustawa Holoubka (Fior).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji