Artykuły

"Iwona..." Grzegorza Jarzyny w Moskwie z wydźwiękiem politycznym

Gorącymi brawami publiczność przyjęła premierę "Iwony, księżniczki Burgunda" w Teatrze Narodów w Moskwie. Spektakl wyreżyserował Grzegorza Jarzyna. Dyrektor TR Warszawa pierwszy raz pracował w Rosji z rosyjskimi aktorami.

W poniedziałek, 10 października na premierze "Iwony, księżniczki Burgunda" Witolda Gombrowicza w reżyserii Grzegorza Jarzyny widownia Teatru Narodów w Moskwie wypełniona była po brzegi. Nie jest to oczywiste, bo 20 milionowe miasto ma wprawdzie wśród mieszkańców wielu fanów teatru, ale też wiele scen: od MCHATu, przez kameralną Praktikę, aż po niezależny, pokazujący oparte na faktach spektakle Teatr Doc.

Moskiewscy widzowie wyjścia do teatru celebrują. Przychodzą wcześniej, żeby zajrzeć do bufetu, wypić tam koniak z cytryną, zjeść ptysia ze słonym nadzieniem czy eklerkę. Na koniec spektaklu podchodzą pod scenę i sami wręczają kwiaty kłaniającym się aktorom. Tak było i tym razem.

"Iwona, księżniczka Burgunda" Witolda Gombrowicza nie jest dobrze znanym tekstem w Rosji. Jej wystawienie za granicą to ogromne wyzwanie - Gombrowicz perfekcyjnie operował formą zachowań międzyludzkich, ale przede wszystkim formą języka; jak to przekazać po rosyjsku?

Gombrowicz w ważnych momentach

"Iwona." pojawia się w twórczości Grzegorza Jarzyny w ważnych momentach. Tekst ten był podstawą jego drugiego przedstawienia w karierze wystawionego jeszcze pod pseudonimem Horst Leszczuk w Starym Teatrze w Krakowie. Tytułową rolę grała wtedy magnetyzująca pięknem Magdalena Cielecka. Z postaci starano się wydobyć żywych bohaterów, a nie formalne marionetki. Po premierze, która miała miejsce już prawie 20 lat temu, bo w 1997 roku, krytycy pisali, że jest ono dowodem na rodzący się autorski styl reżysera - i to zdanie mogłabym powtórzyć pisząc o najnowszym spektaklu.

Gdyby widz został nagle wrzucony w pierwszą część przedstawienia nie rozpoznałby, że jest na spektaklu Grzegorza Jarzyny. Przede wszystkim dlatego, że inscenizacja jest bardzo zimna i oszczędna: czarna scena, dwa duże, zasłonięte czarnym materiałem kubiki, żadnych mebli, przedmiotów. Dworska rodzina, która wychodzi na spacer ma świetliste elementy strojów, plastikowe osłonki na twarzy - przypomina roboty albo ludzi, którzy po katastrofie wyszli z bunkra na zewnątrz. Kiedy książę Filip (Mikhail Troynik) spotyka Iwonę (Daria Ursulyak) nie jest ona zagłaskiwaną przez ciotki nieszczęsną panną. To obcięta na krótko, ubrana w czarny kombinezon dziewczyna, która siedzi sama z boku oparta o ścianę, jakby odpoczywała po walce, ucieczce, wysiłku. Przypomina mi dwie postaci: realną - Nadię Sawczenko, więzioną w Moskwie ukraińską porucznik i działaczkę polityczną oraz postać fikcyjną - Jedenastkę z serialu "Stranger things", który w wakacje podbił świat. Zarówno Sawczenko jak i Jedenastka funkcjonują w mocarstwie, którego siły odebrały im wolność, ale im udało się uciec. Moskiewska Iwona wpada jednak z jednej pułapki w drugą.

Iwona próbuje znaleźć przestrzeń wolności

Gombrowicz nie napisał Iwonie tekstu, jej siłą i katalizatorem rewolucji na pełnym frazesów i ukłonów królewskim dworze jest milczenie.

Jednak bohaterka Jarzyny to najbardziej "wygadana" Iwona, jaką widziałam.

Przede wszystkim próbuje wydobyć z siebie głos, kilka razy nawet pojedyncze słowa wymykają jej się z ust, ale pozostali bohaterowie zastanawiają się czy powiedziała je naprawdę czy tylko im się wydawało. Daria Ursulyak bardzo aktywnie używa ciała, gestykuluje, potakuje, nie jest jak w wielu wystawieniach dramatu neurotyczną mimozą.

Ale też to ciało, którym próbuje przemówić, jest na scenie bardzo zniewalane. To druga rzecz, która uderza w tym spektaklu - brutalność. Każda osoba z dworu chce Iwonę wykorzystać, odegrać się na niej za swoje niepowodzenia, frustracje, błędy. Filip z towarzyszami krępują jej nogi i ręce, do głowy podłączają aparaturę. Przerażająca jest scena, w której Król (Alexander Feklistov) gwałci Iwonę za to, że przypomina mu grzechy królowej Małgorzaty i jego samego - własne obsesje chce zagłuszyć skrzywdzeniem najsłabszej postaci z otoczenia. To dzikie okrucieństwo.

Mimo tego Iwona próbuje znaleźć przestrzeń wolności. I tak jak ciało jest tym co tak bardzo cierpi, tak też ono jest elementem wyzwolenia. Jak Albertynka w "Operetce" staje na scenie naga, ale zamiast śpiewać pieśń chwalącą nagość wykorzystuje elektroniczny instrument, który wydaje dźwięki gdy do niego zbliża się człowiek.

Czas, by Rosjanie przejrzeli na oczy

Jednak jest to łabędzi śpiew. Następuje kolacja. Iwona wprowadzona jest przez Filipa; ubrana w piękną, bladoróżową suknię i kapelusz, które jej nie zdobią, tylko pętają, duszą, jest w ten bogaty strój na siłę wciśnięta. Ma świadomość tego co się zaraz stanie. Karasie zostają podane, ona ucieka. Raz, drugi, odbija się od zamkniętych drzwi i zostaje siłą przyciągnięta do stołu. W końcu ze łzami w oczach bierze widelec do ust. Wokół ferwor, Innocenty (Mikhail Popov) biega z wodą, próbuje ją uratować, ale dwór go odsuwa. Iwona umiera.

Czy przez to rewolucja jest nieudana? Zdaje się, że dopiero w chwili jej śmierci Filip widzi, jak wielką miał szansę zmiany dworu i jak bardzo ją zmarnował. To go otrzeźwia. Nie tylko nie chce uklęknąć, ale stoi na stole jak wódz mający poprowadzić na barykadę.

Spektakl Grzegorza Jarzyny ma mocny wydźwięk polityczny. Sam reżyser przyznawał w wywiadach, że to czas, by Rosjanie przejrzeli na oczy.

Czy jest na to szansa poprzez teatr? "Iwona." pokazywana jest w mieście drastycznych różnic społecznych, gdzie w metrze spotka się ludzi o zdeformowanych od chorób ciałach, a wysiadając z metra wchodzi do mieszkalnego budynku, który wygląda jak szklany Pałac Kultury. Jednak z drugiej strony to miasto i kraj teatromanów.

Zastanawia mnie też czy zimne, precyzyjne, bogate w elektronikę sceny łączone z emocjonalnie wciskającymi w fotel fragmentami to styl dobrany do tego teatru czy może nowy etap w twórczości Grzegorza Jarzyny? Na to pytanie odpowie pewnie kolejny spektakl.

***

"Iwona, księżniczka Burgunda", adaptacja, reżyseria: Grzegorz Jarzyna, współautor adaptacji: Szczepan Orłowski, scenografia: Piotr Łakomy, kostiumy: Anna Nykowska, reżyseria światła: Felice Ross, wideo: Marta Nawrot, muzyka: Jacek Grudzień, dźwięk: Andrey Borisov, choreograf: Ivan Yestegneev. Producentami "Iwony, księżniczki Burgunda" są: TR Warszawa, Teatr Narodów, Instytut Adama Mickiewicza. Najbliższe spektakle: 12 i 13 listopada, Teatr Narodów, Moskwa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji