Artykuły

Sztuka i władza

Ciągle wraca mi na myśl zdanie Tadeusza Kantora wypowiedziane krótko przed śmiercią w 1990 roku w jakimś telewizyjnym wywiadzie. Było to zaraz po wielkich politycznych przemianach w Polsce. Kantor mówił o swoim teatrze i nagle skręcił w stronę polityki. Powiedział (mniej więcej): "Uważnie śledzę wszystko, co mówią nasi nowi. I wiecie, co mnie uderzyło? Ani jeden ani razu nie wypowiedział słowa sztuka"... - pisze Krystian Lupa w Tygodniku Powszechnym.

Kantor powiedział "sztuka", bo wolał chyba słowo "sztuka" niż słowo "kultura"... Kontynuował wzburzony, skłonny do radykalnych intonacji i gestów: "Ani razu nie padło słowo sztuka! To jest haniebne!... I oni przegrają przez to!". A trzeba pamiętać, że mieliśmy wtedy u władzy, jak to widać z perspektywy, ludzi o szerokich horyzontach i niemałej klasie humanistycznej. Mimo to rzeczywiście słowo "kultura" (a cóż dopiero "sztuka"!) nie było popularnym hasłem raczkującej demokracji. Zdanie Kantora wydało mi się wtedy boleśnie prawdziwe, a przecież dziś odnoszę wrażenie, że w tamtych czasach było nieco przesadzone. Politycy naszej epoki nie zdają sobie sprawy ze znaczenia "sztuki" (pozostańmy przy Kantorowskim terminie) w społecznych przemianach i procesach, bo sami niezwykle rzadko są ludźmi sztuki (mam na myśli: ludźmi prawdziwie i głęboko potrzebującymi sztuki). Politycy dzisiejsi nie lubią prawdziwej (głębokiej, radykalnej, poszukującej) sztuki, bo taka sztuka podważa i rozpuszcza "mechanizmy racji", bo taka sztuka relatywizuje świat ludzki, rozbija święte prawdy i systemy wartości, a więc sprawy, którymi - nawet jeśli się w nie nie wierzy - trzeba się posługiwać.

Sartre powiedział, że artysta zawsze będzie widział rzeczywistość inaczej niż polityk i prawda artysty będzie zawsze dla polityka bezużyteczna i niewygodna... Prawda artysty rozbija czarno-białą perspektywę, która dla polityków staje się (tak mi się wydaje) coraz bardziej kurczowo trzymanym narzędziem, używanym w coraz bardziej dla nich chaotycznym i niezrozumiałym skomplikowaniu świata. Polityka i sztuka to obszary coraz to gwałtowniej (w geometrycznym przyspieszeniu) oddalające się od siebie. Szkoda; myślę często, że politycy mogliby się wiele od artystów nauczyć. Czego? Rozumienia i odczuwania człowieka i świata? Właściwej interpretacji i poczucia (poszanowania) proporcji ciśnień duchowych ludzi oraz ich świadomych i (zwłaszcza) nieświadomych dążeń? No tak, ale to przecież utopia.

Trudno oczekiwać od polityków kroków i gestów zgodnych z azymutem (z dążeniami) sztuki z tej prostej przyczyny, że ludzie posiadający artystyczny - poszukujący, podważający - stosunek do świata nie stają się politykami. Można by wręcz przypuszczać, że poszukujący, relatywizujący racje stosunek do rzeczywistości rozpuszcza w ludzkim indywiduum "polityka"... Ośmiesza go... Stąd tak częsta niechęć i lekceważenie (pomimo zdawkowych gestów przyjaźni) polityków wobec artystów. Zresztą i vice versa. Polityk często boi się lub czuje niechęć wobec widzenia świata przez artystę. Ta opozycja w dzisiejszym świecie zdaje się nasilać i choć możemy ją genetycznie wyjaśnić, to jednak rozmiar nieporozumień i niezrozumienia, rozmiar błędów wynikłych z oddalania się rejonów polityki, nauki i kultury staje się zjawiskiem przerażającym. Świat w tych trzech rejonach jawi się kompletnie inaczej i tragiczne jest to, że fundamentalne i niepokojące konstatacje i perspektywy ujawniające się w poszczególnych zamkniętych centrach nie mają szans zrozumienia i przepływu... I tu zaczyna się błędne koło...

Rozsiana wina

Oczywiście naiwnością byłoby sprowadzać zagrożenia płynące z osobliwej ewolucji naszego życia politycznego, z dojścia w ostatnim czasie do władzy ciaśniej i bardziej dogmatycznie myślących polityków - do pogłębiania przepaści między perspektywą ludzi przejmujących dziś władzę w Polsce a perspektywą ludzi tworzących kulturę. Zagrożenia są znacznie rozleglejsze

Polski mieszczuch, sfrustrowany negatywnością życia na przestrzeni paru pokoleń, wprowadzony przez opozycyjne wobec poprzedniej komunistycznej władzy kostniejące wartości katolickiej etyki w stan nieruchliwy i bezrefleksyjny, popada ponownie w nacjonalistyczny egocentryzm. Polscy politycy, skupieni w politycznych ugrupowaniach, których najbardziej symptomatycznym wariantem jest Prawo i Sprawiedliwość, ulegają mechanizmom psychologii resentymentu, potrzebie rewanżu i rekompensaty za najrozmaitsze krzywdy, z których największą zdaje się być krzywda niedopuszczenia (czy zlekceważenia)...

Rosną w siłę partie zlekceważonych i niedopuszczonych, bynajmniej nie jedynie przez poprzednią, upadłą już przecież przeszło piętnaście lat temu polityczną formację. Skrzywdzeni i odsunięci mnożą się w zastraszającym tempie w zmiennych falach wciąż przelewających się przez Polskę procesów rewanżów i resentymentów. Obwinianie zajęło miejsce ruchów w przód - w nowej sytuacji przecież dramatycznie Polsce potrzebnych. Wartości moralne i religijne, wprzężone w mechanizmy odwetu i resentymentu, uniemożliwiają wszelkie szersze spojrzenie, tolerancję, wreszcie obiektywną ocenę, wszelką szansę docenienia pozytywnych myśli i czynów ludzi stojących po innej stronie, myślących inaczej. Powstają partie zapiekłych, zawziętych i mściwych - jakby jakichś sfrustrowanych i zaściankowych (prowincjonalnych) drużyn sportowych, których jedynym celem jest "dowiedzenie swego" ściśle i nierozerwalnie związane z pognębieniem przeciwnika.

Stara, coraz bardziej nieuchwytna wina reżimu komunistycznego zostaje teraz rozsiana - wstyd użyć tego naiwnego i niefachowego słowa - "gdzie popadnie". Okazuje się, że każdy był "komunistycznym przestępcą" - tak, tak... ale to nie najciekawsze, to w końcu nawet truizm; ciekawsze, że najczęściej najzagorzalsi egzekutorzy i inkwizytorzy grzechów i błędów komunizmu wykazują w swych działaniach nie tylko komunistyczne metody, ale wykształconą i wszechobecną w komunistycznym świecie mentalność. Ta sama mafijna, podstępna strategia wobec "wroga", ten sam lęk przed odmiennością światopoglądu...

Coraz bardziej niecierpliwe społeczeństwo, bezradne i samo nieumiejące bez "pomocy" ujrzeć mechanizmów swego zniewolenia i paraliżu duchowego rozwoju, daje poparcie coraz prymitywniejszym racjom - i w ten sposób wychodzenie z komunizmu popada w postkomunistyczne patologie. Zamiast rozwijać nową świadomość i etykę wolnego człowieka, lądujemy wraz z politykami na świadomościowych i etycznych bezdrożach resentymentów. Wydaje się, że wartości i sensy są wydobywane na wierzch i promowane tylko po to, aby kogoś nienawidzić. Coraz mniej jest polityków świadomych takiej sytuacji i zdeterminowanych, by się jej przeciwstawić. Jak w dobrze znanych i boleśnie zachowanych w pamięci czasach - artyści ujawniający kłamstwo uznawani są za niemoralnych...

Syzyfowy dialog

Dlaczego artysta ma naśladować polityka, albo politologa, albo historiozofa? Jest od tego, żeby swoje przeczucia i intuicje wyrażał i rzucał na przełaj! Więc teraz o odwiecznej opozycji politycznej religii i moralności - i artystów: bo politycy nagle są wszyscy bardzo pobożni i moralni. To znak właśnie, że przychodzą czasy wielkiego zakłamania.

Żeby to było tylko żonglowanie i serwowanie tymi odwiecznymi wartościami, w których politycy siedzą jak w koniach trojańskich! Artyści odwiecznie stoją na biegunie drugim - heretyckim i amoralnym. Dopóki to jakoś koegzystuje - to znaczy kiedy u władzy są politycy, którzy mają poczucie przyzwoitości, którzy nie chcą się zbłaźnić, którzy boją się zbłaźnić - dopóty owa antynomia sztuki i polityki trwa sobie dialektycznie. Kiedy jednak przychodzą do głosu politycy pozbawieni dystansu, owego minimalnego ludzkiego dystansu - nie mówimy przecież o dystansie profesjonalnym - kiedy zaczynają używać Boga i moralności przeciw prawdzie, przeciw organicznemu impulsowi, nurtowi rozwoju danej kulturowej epoki, wtenczas zaczyna się upadek wszystkiego, co w trudnym syzyfowym dialogu zostało osiągnięte...

Możemy mówić zatem o antynomiczności i opozycji epok politycznych i kulturowych jako o czymś, co w duchowym procesie pracuje... Kiedy ciaśni, ograniczeni w swoich egotycznych celach (potrzeba władzy) politycy zaczynają partaczyć w tym mechanizmie - wtedy pojawia się zagrożenie...

Mechanizm lustra

A teraz do sedna! Co znaczy dla polskiej kultury i jej twórców wejście na arenę polityczną partii PiS i jej liderów? Przecież to sedno nie tkwi w takich czy innych poglądach czy tendencjach politycznych. Twórcy kultury miewają różne (czasami zaskakująco różne) poglądy na świat i na politykę. Swoją drogą to zastanawiające, ile politycznych (i nie tylko politycznych) absurdów może zmieścić się w duszy człowieka skądinąd inteligentnego, wrażliwego, twórczego... Ludzkie poglądy na świat i mechanizmy relacji to wielka tajemnica i w indywidualnych przypadkach stajemy wobec niewyobrażalnych, niemieszczących się w głowie zagadek.

Teoretycznie (albo idealistycznie) możemy założyć, że w naszej rzeczywistości możliwe są różne podejścia i różne polityczne opcje, tak jak możliwy jest dialog z nimi z perspektywy człowieka w całej jego złożoności, z perspektywy tego, co dzieje się niezależnie od politycznych aktywności w jego rozwoju i jego drodze - a zatem z perspektywy twórców nauki i kultury. W praktyce wyłania się jednak nieobliczalny, trudny do uchwycenia w politycznym języku, ludzki aspekt tego dialogu. Czy politycy kurczowo skupieni na swoich celach są w stanie podjąć taki dialog?

Nie chodzi nawet o merytoryczne partnerstwo, o możliwość zobaczenia świata inaczej - chodzi raczej o całkiem wstępną możliwość otwarcia się (pomimo bycia politykiem) na głos drugiego człowieka, pojawiający się na zewnątrz celów, na których polityk jest skupiony. PiS jest nie tylko partią skupiającą prawicowe interesy i tendencje, jest partią skupiającą, że tak powiem, prawicowe frustracje, resentymenty i lęki. Mało tego: zdaje się skupiać przeciętny, małostkowy kształt tych frustracji, resentymentów i lęków. Z tego też powodu staje się partią tak ścisłą, tak ortodoksyjną. Partią mafijną, jeśli iść dalej w śledzeniu modelu grupy skupionej bardziej motywem negatywnym (na przykład motywem resentymentu, odwetu) aniżeli pozytywnym, twórczym. Taką partią-mafią była PZPR...

Paradoks: mechanizm rewanżu staje się mechanizmem lustra. Partia pozornie prawicowa i deklarująca zerwanie z przeszłością komunistyczną wydaje się i strukturalnie, i mentalnie odbiciem (sobowtórem) dobrze znanych z epoki komunizmu mechanizmów władzy. I władzy jako głównego, zamkniętego w sobie celu - wyemancypowanego z innych, szerszych, społecznych i humanistycznych celów...

Mówiąc dosadnie: partia PiS - pozornie skrajnie różniąca się ideologicznie od kiedyś nam panującej PZPR - staje się do niej podobna w podejściu do władzy i dialogu z odmiennymi perspektywami i dążeniami. Ten sposób podejścia do władzy i windowanie znaczenia władzy jako takiej, władzy dla władzy, właściwie spycha na margines idee, społeczne perspektywy, a w tych społecznych perspektywach widzenie człowieka z jego potrzebami, możliwościami, wreszcie z jego przestrzenią wolności i pojętym głębiej celem. Wszelki dyskurs poza centralnym motywem władzy staje się mniej lub więcej pozorny, a co za tym idzie - niepożądany...

Ta partia - skupiona na władzy i związanych z nią napięciach - nie zaufa niczemu, co nie mieści się w jej strukturach. Ci ludzie będą traktowali wrogo wszystko to, co wykroczy poza ich pragnienia i zrozumienie. Nie zaufają procesom większym, dziejącym się ponad nimi... o ile będą w stanie w ogóle zobaczyć takie procesy. Lęk przed obcym zacieśnia widnokrąg. Najwyżej ktoś usłużny pokaże jakiś fragment czegoś, co zostanie natychmiast wpisane na listę tendencji i ludzi - do zwalczenia... I już wchodzimy na znaną od dziesięcioleci drogę...

Z wielokrotnie powtarzanego doświadczenia wyłania się przeczucie, że mamy znowu do czynienia z najtrudniejszym wariantem dialogu między artystą a politykiem, a właściwie jego brakiem - brakiem, który często samoczynnie przeradza się w walkę... Walkę z hodowlaną głuchotą...

Tekst powyższy pisany był w październiku 2005, ukazał się w języku niemieckim w grudniowym numerze miesięcznika "Theater der Zeit".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji