Artykuły

Cenzura politycznej poprawności

- Czy artystę też obowiązuje poprawność? Artyści będą zawsze robić to, co uważają. Prowokacja w sztuce ma długą tradycję. Ale Polska znajduje się w apogeum populistycznego katolicyzmu. To jest swoisty terroryzm. W białostockim teatrze Wierszalin artyści wykorzystali katolickie motywy na scenie. I wywołało to straszliwą burdę kręgów radiomaryjnych i Ligi Polskich - mówi senator RP i reżyser Kazimierz Kutz [na zdjęciu] w rozmowie z Rafałem Jabłońskim z Życia Warszawy.

Rafał Jabłoński: Nie mówimy już Cygan, ale Rom, w USA nie ma Murzynów, są Afroamerykanie. Poprawność polityczna święci triumfy... Kazimierz Kutz: Z obawy przed urażeniem kogoś powstają nowe wyrazy i określenia, ale to wieje nudą. To jest martwy śledź językowy. Nie można w ten odhumanizowany sposób nic przekazać. Jest to m.in. jedna z przyczyn odchodzenia zwykłego człowieka od polityki, bo przeciętny Polak przeważnie nic z tego nie rozumie. Być może dlatego poprawność polityczna często daje skutki odwrotne od zamierzonych? W imię tolerancji poddaje się presji ludzi, którzy po prostu nie nadążają za obowiązującymi nowinkami. To nie jest tylko strach przed niebyciem poprawnym, ale poważniejsza sprawa. Żyjemy w świecie, który produkuje nowo-mowę na użytek kontaktów publicznych. W gruncie rzeczy polega to na niedopuszczalności mówienia otwartym tekstem, czyli wypowiadania prawdy. Od siebie. Gdy polityk lub urzędnik rozmawia z kimś należącym do jakiejś opcji, to musi uważać, by go nie dotknąć. I w efekcie otrzymujemy chińskie kazanie.

Czyli to nas ogranicza?

- W polityce. Niech pan popatrzy - rzeczy, które mogą ośmieszyć braci Kaczyńskich, są ocenzurowane. Przyzwyczailiśmy się przez 15 lat do wolności słowa i można było o władzy mówić wiele, a nawet przekraczało się granice spoufalenia. Ale dziś powstał poprawny język, mający na celu kamuflowanie prawdy. Bo nasi politycy, przy tym całym rozbełtaniu, uważają, że poprawność jest jedyną gwarancją, by nie mówić prawdy.

Kiedy powie Pan o kimś "homoseksualista", to on się obrazi. Bo uważa, że jest gejem...

- Oczywiście, nie należy mówić publicznie rzeczy obrażających ludzi. Dziś słowo "pederasta" czy "homoseksualista" ma już wydźwięk pejoratywny. Ale bez przesady. Nie należy odchodzić od języka potocznego. Trzeba pamiętać, że poprawność jest bardzo wygodnym parawanem, żeby nic nie powiedzieć. W efekcie tworzy się pusta przestrzeń między światem polityki a społeczeństwem. Za to rozwinęła się rzeczywistość wirtualna - politycy mówią o niczym. To wytrawni zawodowcy, a mistrzem jest Lepper. Oni mają swoje standardy - płyty. Niezależnie na jaki temat się mówi, puszczają swoją płytę. W telewizji kradną czas innym dyskutantom i nie pozwalają im rozmawiać. Na dodatek mają swoją schizofrenię i niezależnie od kontekstu oddalają się od tematu. Nie ma jak podjąć dialogu z takimi monologami. Kiedy negatywnym bohaterem jest Cygan czy raczej Rom, to jeszcze można o tym mówić. Kiedy konflikt dotyczy relacji Polak - Żyd, lepiej go przemilczeć. Bo z powodu holokaustu powinniśmy

mówić o Żydach pozytywnie.

Czy przypadkiem w ten sposób sami sobie nie nakładamy kagańca?

- Są dziś rzeczy drażliwe, których lepiej nie poruszać. Bo wiele z nich napęczniało agresją społeczną. Dla niektórych środowisk i partii politycznych istnieją sprawy niewygodne i dlatego nie chcą w nie wchodzić. To właśnie jedna z przyczyn poprawności. Jaki jednak sens ma rozciąganie zasad poprawności politycznej na historię? Historia to nauka, a w nauce nie ma poprawności. Albo jest prawda, albo kłamstwo. Zresztą cała ta poprawność jest językiem na wynos, bo rządzące pokolenie ma bolszewicką kindersztubę, skrzyżowaną z nowobogacką papeterią. I nie może żyć bez wroga. Więc gdy któremuś z wrogów trzeba dołożyć, wtedy wyłazi zwyczajne chamstwo i język poprawności politycznej jest łamany.

Można więc wysnuć wniosek, że w gruncie rzeczy poprawność polityczna służy maskowaniu konfliktów i ukrywaniu drażliwych kwestii?

- Kiedy w Warszawie odbywała się pierwsza manifestacja gejowska, Platforma Obywatelska w ogóle nie zajęła stanowiska. I to jest także przykład poprawności politycznej. Przywódcy Platformy mieli obowiązek określić się, lecz woleli nie narażać partii na krytykę populistycznego elektoratu. Zostawmy politykę. Ostatnio skazany za morderstwo wytoczył sprawę rodzinie ofiary za obrazę. Wkrótce nie będzie można nazwać złodzieja złodziejem, bo gotów się obrazić. Już dochodzi do absurdu. Sami się kontrolujemy i nas kontrolują. W PiS każdy, kto chce publicznie wystąpić, musi mieć nie tylko zezwolenie, ale i zatwierdzenie tego, co chce powiedzieć.

I tu dochodzimy do powszechnej autocenzury...

- Oczywiście. Satyryk Jacek Fedorowicz (m.in. autor "Dziennika Telewizyjnego"), który podśmiewał się z obecnego rządu, podobno sam odszedł z TVP. I cześć. W państwowej telewizji film "O dwóch takich, co ukradli księżyc" (w rolach głównych występują w nim bracia Kaczyńscy -red.) został raz zdjęty z emisji. Wielu ludzi funkcjonujących w świecie władzy - z powodu poprawności - rezygnuje z wolności osobistej. Z powodów formalnych albo dobrowolnie. A dziennikarze robią to często, i wynika to z cech ich osobowości.

Niedawno była międzynarodowa awantura o karykatury Mahometa, potem afera z Madonną jako Matką Boską na okładce jednego z polskich pism. Czy artystę też obowiązuje poprawność? Nie boję się tego. Artyści będą zawsze robić to, co uważają. Prowokacja w sztuce ma długą tradycję. Ale Polska znajduje się w apogeum populistycznego katolicyzmu. To jest swoisty terroryzm. W białostockim teatrze Wierszalin artyści wykorzystali katolickie motywy na scenie. I wywołało to straszliwą burdę kręgów radiomaryjnych i Ligi Polskich Rodzin. Nawet zażądali od ministra kultury, by nie dofinansowywał takich placówek. Reagują nawet, gdy nie rozumieją, o co w tym wszystkim chodzi. Moim zdaniem, te przypadki nagonki na artystów, zakończone procesami, tylko pobudzą opór. A jaki może być efekt? Artysta zawleczony przed sąd tylko zyska rozgłos. Ale tak było zawsze. Czy Jacek Malczewski malując Chrystusa ze swoją twarzą, obrażał kogoś? Historia sztuki notuje setki takich przypadków, począwszy od renesansu. Artysta też jest urodzony na podobieństwo Boga, ale wątpliwości, a także protesty, będą zawsze istniały. Inna sprawa, że mogą one spowodować autocenzurę u tych, którzy mają galerie lub salony sztuki.

Czy dojdziemy do momentu, w którym ograniczymy nie tylko nasz język, ale także poruszane tematy?

- Ale to już się cały czas robi. Tylko że ta poprawność, by mówić nie "homoseksualista", ale "gej", jest w zasadzie marginalna. Gorzej, że teraz politycy to manekiny mówiące spreparowanym językiem, by nikomu się nie narazić. Dojdzie do tego, że polityk potrafiący mówić własnym językiem, jak choćby premier Marcinkiewicz, stanie się czymś niezwykle rzadkim. Nie należy odchodzić od języka potocznego. Trzeba pamiętać, że poprawność jest bardzo wygodnym parawanem, żeby nic nie powiedzieć. W efekcie tworzy się pusta przestrzeń między światem polityki a społeczeństwem. Za to rozwinęła się rzeczywistość wirtualna -politycy mówią o niczym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji