Igraszki z diabłem w krakowskiej Grotesce
"Powiadasz, żeś święty i nic ci na ludziach nie zależy?... Jestem ino grzeszny włóczęga, ale mi na ludziach zależeć nie przestało. Hm... możeś ty i święty... ale ludzki człowiek to ty nie jesteś, a to chyba też grzech". Te, skierowane do faryzejskiego pustelnika, słowa Marcina Kabata - bohatera wystawianej przez krakowski Teatr Lalki i Aktora "Groteska" baśni Jana Drdy: "Igraszki z diabłem" - charakteryzują dosadnie klimat całej sztuki.
Marcin nie ośmiela się sądzić, czy Scholastyk jest rzeczywiście święty, czy też nie. Nie zna się na teologii. Instynktownie czuje jednak ogrom grzechu przeciwko miłości bliźniego. Lata służby w dragonach, spędzane raz na wozie, raz pod wozem, wyrobiły w nim poczucie głębokiej łączności i solidarności z innymi ludźmi. Zna wartość człowieka i dlatego nie waha się udać nawet do piekła dla ratowania dwu zapisanych diabłu dusz.
Marcin jest człowiekiem z krwi i kości. Ma duże zalety jako mężczyzna śmiały i trzeźwy, ale ma i swoje ludzkie wady. Taką wadą jest choćby żyłka do gry w karty, która powoduje fatalne przegranie przezeń cyrografów na dwie dziewczęce dusze. Jest więc on w pewnym sensie odpowiedzialny za Kasię i Disperandę i ten fakt motywuje jego piekielną eskapadę.
Tej wysoce społecznej jednostce przeciwstawione są dwa typy ludzi, odgrodzonych - każdy na swój sposób - od społeczeństwa. Zbój Sarka-Farka łupi bez litości przechodniów, aby zapewnić sobie wygodny i bezczynny tryb życia. Choć sumienie jego nie przestało jeszcze reagować na zło, przebywa on w lesie, byle tylko nie być zmuszony do pracy. "Będę chyba musiał porzucić mój zawód" - mówi on do Marcina Kabata. - "Jak byłem jeszcze młody, to nic: spałem jak kamień. A teraz to mi sumienie całkiem już spać nie daje. Rzuciłbym ten podły rozbój, żebym inne utrzymanie gdzie znalazł". Ale pod słowem "utrzymanie" nie rozumie on pracy i gdy Marcin proponuje mu młynarstwo w Czarcim Młynie - Sarka-Farka wyśmiewa go.
Na drugim biegunie aspołecznej postawy znajduje się Scholastyk. Pycha i własna mniemana świętość przesłoniły mu człowieka, przesłoniły mu jego zadania wobec ludzi, właściwy chrześcijański do nich stosunek. Jest on przykładem egoisty, opacznie troszczącego się o własne zbawienie, mającego tylko słowa potępienia dla błądzącego człowieka. "Kto piekłu palce poda - nie wart ratunku" - mówi Scholastyk, nie wiedząc nawet, jak sam jest bliski piekła. Niebo, na które pragnie sobie zasłużyć, to nie to samo niebo, do którego dostać się mają skruszeni grzesznicy: nie - Scholastyk jest pełen bezprzykładnej pychy. Ufność we własny rozum każe mu też traktować z góry dobrego Anioła Teofila, który pragnie ukazać mu bezmiar Bożego miłosierdzia.
Talent pisarski uchronił autora "Igraszek z diabłem" od przerysowania postaci tak Sarki-Farki, jak i Scholastyka. Resztki sumienia, kołaczące w duszy zbója i prawdziwa asceza pustelnika nadają im cechy realizmu. Jednak głęboko zakorzeniony faryzeizm Scholastyka nie pozwala na chwilowe choćby obudzenie dla niego sympatii: nawet jego konsekwentne samoudręczenie nie może spotkać się z najmniejszym uznaniem.
Sztuka Drdy - jak zwykle baśnie ludowe - jest utworem wielopłaszczyznowym. Na samym jej dnie, skryty pod pokładem komediowej akcji i humorystycznych postaci, można odnaleźć głębszy sens. Spośród trzech filozofii życiowych, reprezentowanych przez trzy główne postaci sztuki, jedynie "filozofia zdrowego rozsądku" Marcina Kabata jest postawą humanistyczną. Przeciwstawiają się jej zwyrodniała - i powiedzmy to, czego Drda nie mówi - nie mająca wiele wspólnego z prawdziwym chrześcijańskim ideałem ascezy postawa Scholastyka, negująca wartość nie tylko doczesnego świata, ale i człowieka jako tworu po części materialnego oraz wulgarny materializm (nie w sensie filozoficznym) leniwego zbója Sarki-Farki. Optymistyczna baśń Drdy kończy się całkowitym zwycięstwem humanizmu Marcina: i Scholastyk, i Sarka-Farka muszą na tym świecie pokutować, obracając wespół ciężkie koło w Czarcim Młynie.
Na jeden jeszcze szczegół warto zwrócić uwagę. W akcji scenicznej biorą udział przedstawiciele nieba i piekła. Jednakże niebo pozostawia człowiekowi wolność kształtowania swego losu, a piekło nie potrafi złamać człowieka. W rezultacie jest on w pełni odpowiedzialny za swe czyny i choć niebo czuwa nad nim (po bohaterskiej decyzji Kabata zjawia się natychmiast na scenie Anioł Teofil), ale musi walkę przeciw złu prowadzić sam. Bóg pomaga temu człowiekowi, który stara się całego siebie poświęcić walce o dobro.
Pozostałe postaci sztuki potraktowane są już, tylko humorystycznie. Wyjątek stanowi Anioł Teofil, będący jakby nadprzyrodzonym usankcjonowaniem postępowania Kabata. Świat piekielny - zgodnie z tradycją ludową - przedstawiony jest z humorem. Głupie, bardzo antropomorficzne diabły Drdy nie mają w sobie niczego z szatanów Bernanosa. Piekło jest monarchią, rządzoną formalnie przez zramolałego Belzebuba, a faktycznie przez dwie wrogie partie: konserwatywną z drem Berielem i radykalną z drem Solfernusem na czele. Autor przedstawia widzowi cały wachlarz diabłów, wśród których drobiazgowo przestrzegane są stopnie hierarchiczne - od wspomnianych potentatów, poprzez "Czarta I kategorii z dyplomem wyższej szkoły internalnej", aż do śmiesznych, głupawych, wiejskich diabełków.
Niezawiła akcja - tocząca się wokół dwu skorych do żeniaczki dziewcząt, które swe dusze zapisały piekłu w zamian za upragnionych mężów - jest też groteskowa.
Krakowska inscenizacja wydobyła z ,,Igraszek" cały koloryt baśniowy. Reżyser sztuki (Władysław Jarema) pokazał nam widowisko, które bawi swym ludowym humorem i uczy - zdrowym rozsądkiem. Wszystkie postaci potraktowane są z odpowiednim umiarem (wyjątek stanowią władcy piekielni) wskutek czego "Igraszki z diabłem" są nadal baśnią, kryjącą w sobie głęboki morał, a nie tezą przebraną byle jak w ludowe kształty. Władysław Jarema podkreślił też humanistyczne tendencje sztuki: ośrodkiem akcji jest walka dobra ze złem - walka ta przebiega jednak wewnątrz duszy człowieka, istoty zależnej od społeczeństwa, ale także mającej ogromny wpływ na kształtowanie się losów ludzkich i za nie odpowiedzialnej. Można więc powiedzieć, że inscenizację krakowską cechuje duży realizm.
Pewne zastrzeżenia budzi jedynie potraktowanie przez reżysera postaci Belzebuba: przerysowane przez autora sztuki jej groteskowe cechy uwypuklone zostały w sposób rażący. W rezultacie postać władcy piekieł przestaje być dla widza zrozumiała.
Zarówno dekoracje Jerzego Skarżyńskiego, jak i lalki projektowane przez Lidię Minticz, stoją na bardzo wysokim poziomie artystycznym.
Najlepsza jest dekoracja do pierwszego aktu - Chatka Zbója. Warto również podkreślić doskonałą ruchomość lalek - Marcin Kabat znakomicie potrafi się przeżegnać, a i obuszkiem manewruje bez najmniejszego trudu.
Największy zachwyt widowni budzą jednakże aniołki - orszak Anioła Teofila. Natomiast ich antagoniści - wsiowe diabły Omnimor i Karborund - swymi pokracznymi sylwetkami, zapałem do gry w diabelskiego mariasza i formalistycznym podejściem do wykonywanej pracy wywołują salwy śmiechu.
Muzykę prof. Kazimierza Meyerholda można by nazwać muzyką użytkową. Maleńki mieszany zespół instrumentalny w delikatny sposób podrysowuje ważniejsze momenty sztuki. Na tle jednak doskonałego, w pewnym sensie odkrywczego spektaklu muzyka ta wypada dość blado.
Przedstawienie "Igraszek z dibłem" - tej baśni dla dorosłych - jest szczytowym osiągnięciem krakowskiej "Groteski". Z niecierpliwością czekamy na następne sztuki.
*) Przy omawianiu sztuki Drdy należy jedno wyraźnie zaznaczyć. Sztuka ta napisana została z pozycji humanizmu antropocentrycznego i trudno czynić autorowi z tego powodu zarzut, skoro nie jest on katolikiem. Pewne miejsca ,,Igraszek" mogą się wydać widzowi będącemu katolikiem rażące i na pewno inaczej, głębiej widzieć on będzie wpływ nadprzyrodzoności na życie człowieka. niż to ukazuje Drda przez postaci niektórych bohaterów swej sztuki. Podzielać jednak będziemy krytykę faryzejskiej obłudy i nader bliski nam również będzie klimat humanistycznej troski o sprawy człowieka, dla której to troski życie nadprzyrodzone nie jest przeszkodą, lecz pogłębieniem, uzupełnieniem. Można, wydaje się, stwierdzić też, że Drda za groteskowymi sytuacjami i humorystycznym kolorytem poruszając problemy tak właśnie szczególnie dla katolika ważkie, ustrzegł się niebezpieczeństwa łatwego generalizowania i krytykując faryzeizm upostaciowany tu w pustelniku, nie nadał swej sztuce klimatu antyreligijnego. Zasługuje to na szczególna uwagę, jeśli się zważy na pozycje wyjściowe autora. Widzowi zaś będącemu katolikiem każe patrzeć na problematykę tej miłej i ciekawej sztuki - owszem pełniej i głębiej - ale też bez żadnego fanatyzmu i uprzedzenia zniekształcającego jej istotne walory moralne. (Dop. Red.)