Artykuły

Zielona Góra. Ostatnia część wiejskiej trylogii w LT

"Czasami księżyc świeci od spodu" to tytuł trzeciej, finałowej części wiejskiej trylogii legnickiego duetu reżyserskiego PiK. Tym razem twórcy spektaklu przyglądają się rodzinie. I sporo mówią o Bogu.

Pod skrótem "duet PiK" kryją się Katarzyna Dworak-Wolak i Paweł Wolak, aktorzy i reżyserzy, od 1996 r. związani z Teatrem im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy. Zagrali m.in. w głośnych spektaklach "Ballada o Zakaczawiu" i "Made in Poland". To oni są też autorami tekstów sztuk ujętych w trylogię.

Wieś soczewką losów

Za scenariusz do pierwszego spektaklu - "Droga śliska od traw. Jak to diabeł wsią się przeszedł", który miał swoją premierę trzy lata temu w Legnicy - otrzymali nagrodę w Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej. W spektaklu twórcy przyglądali się złu, testowali, skąd bierze się w człowieku i jakie ma konsekwencje. Drugi spektakl z wiejskiego tryptyku PiK postanowili zrealizować w Zielonej Górze. "Gdy przyjdzie sen. Tragedia miłosna" był poświęcony miłości, jednak jak opisują twórcy, "źle poczętej, niepoprawnie ujawnionej i absurdalnie przerwanej". W trzeciej części artyści opowiedzą o rodzinie i Bogu, o uciekającym przez palce życiu.

Nie opuszczają wsi, bo jak tłumaczą, ta jest najtrafniejszą "soczewką ludzkich losów". - Mała, odległa geograficznie i mentalnie od współczesnego świata, będąca sama dla siebie kosmosem, w którym, jak w soczewce, ogniskują się i powiększają ważne zagadnienia ludzkiej egzystencji, tragiczne dylematy wyborów moralnych, w którym natężenie emocji sięga klasycznych greckich tragedii - opisują PiK.

To nie reportaż z "Dużego Formatu"

- Zdarza się, że spotykamy się z zarzutem: "jeżdżę na wakacje na wieś i to tak nie wygląda". Najważniejsze, by nie traktować wsi tak dosłownie. To nie jest wieś rodem z reportaży w "Dużym Formacie" Gazety Wyborczej. To wieś oderwana od rzeczywistości, która służy za pretekst, by opowiedzieć o człowieku - tłumaczy Paweł Wolak.

Katarzyna Dworak-Wolak: Opowieściami wiejskimi nie chcemy komentować rzeczywistości. Chcemy raczej rozmawiać z ludźmi. W trzeciej części mówimy o ograniczeniach, jakie sami sobie dajemy, o tym, jak trudno nam wyjść ze schematów. To, co siedzi w środku nas, nie pomaga, a blokuje. Mówimy o traumie, z której nie można się wyzwolić. W "Gdy przyjdzie sen..." Bóg istniał, ale najmniej. W trzeciej części pojawia się najwyraźniej. Zaczynamy od diabła, kończymy na Bogu.

Okrągła scenografia

Aktorzy grają w nietypowej scenografii. Rzecz dzieje się w okrągłej klatce. - Lubię takie rozwiązania. To zniewolenie aktora po to, by dać mu jak najwięcej możliwości do pracy. Klatka, kurnik, zagroda... Od razu przyszło mi do głowy, że to nie może być kwadrat. Okrągła klatka jest takim miejscem, po którym biega się w kolo i trudno się wyrwać - tłumaczy scenograf Piotr Tetlak.

Robert Czechowski: Scenografia przywodzi na myśl ring. Wchodzisz, zamykamy, a ty musisz się szamotać.

Za muzyczną stronę odpowiada Jacek Hałas, autor "eksperymentu dźwiękowego" w "Gdy przyjdzie sen". Tym razem widzowie usłyszą muzykę na żywo w wykonaniu Artura Krawczyka "Gai".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji