Artykuły

"Turandot" przyciągnęła tłum widzów na Targ Węglowy

Chociaż wydarzeń artystycznych w sobotni wieczór w centrum Gdańska nie brakowało, na Targu Węglowym publiczność szczelnie wypełniła teren projekcji opery "Turandot" - pisze Łukasz Rudziński w portalu trojmiasto.pl.

Wprawdzie w ubiegłym roku widzów było nieco więcej, ale po raz pierwszy zdecydowana większość publiczności dotrwała do końca projekcji, pomimo wieczornego chłodu. Kolejny raz potwierdza się, że opera w atrakcyjnym wydaniu cieszy się bardzo dużą popularnością.

Impreza od siedmiu lat organizowana przez Instytut Kultury Miejskiej i ma dobry, wielokrotnie już sprawdzony format. To publiczność w głosowaniu na portalu trojmiasto.pl wybiera operę, którą chciałaby zobaczyć na Targu Węglowym w jedną z wakacyjnych sobót. IKM wskazuje konkretny dzień pokazu, kiedy to o godzinie 20 widzowie oglądają projekcję (dwie pierwsze projekcje odbywały się "na żywo" wprost z teatrów operowych, zaś od trzeciego pokazu są to już retransmisje) wybranej przez siebie opery. Jednak nim ją obejrzymy, w szczegóły pokazu wtajemnicza publiczność gospodarz wieczoru i znawca oper Jerzy Snakowski, wraz z zaproszonym gościem, którym co roku jest śpiewaczka operowa (niemal za każdym razem jest nim sopranistka Katarzyna Hołysz).

Duet Snakowski-Hołysz poza wstępem do spektaklu, komentuje go w przerwach pomiędzy aktami, sugerując widzom na co warto zwrócić uwagę w dalszej części spektaklu. Taki "omówieniowy" sposób prezentacji opery jest nie tylko znacznie łatwiejszy w odbiorze, ale też dla wielu osób po prostu ciekawszy niż sama projekcja spektaklu operowego, zamkniętego w konwencji szerokiego gestu, teatralnego skrótu i dużej umowności, niekiedy nie mającej nic wspólnego ze wszelkim prawdopodobieństwem.

Tak też jest z "Turandot", gdzie tytułowa chińska księżniczka zaciekle broni swojego dziewictwa, by pomścić zgwałconą przed laty babcię. Ponieważ zniewalająca uroda Turandot przyciąga do niej licznych adoratorów, przed utratą cnoty chroni ją cesarski dekret, nakazujący śmiałkowi rozwiązać trzy zagadki przygotowane przez piękną księżniczkę. Cena za brak sukcesu jest bardzo wysoka - śmierć, na którą Turandot chętnie wysyła kolejnych śmiałków. To nie zraża licznych chętnych na jej wdzięki, a cesarscy ministrowie Ping, Pang, Pong pomimo wielu argumentów, nie są w stanie odwieźć ich od zgubnej decyzji, by zmierzyć się z Turandot w intelektualnym pojedynku o jej rękę. Dzieje się tak do czasu, aż uczuciem do niej nie zapała tajemniczy cudzoziemiec, który nie bacząc na ostrzeżenia, decyduje się podjąć wyzwanie i ku zaskoczeniu wszystkich rozwiązuje podchwytliwe zagadki księżniczki.

Nieznajomy, widząc opór Turandot, która nie chce wiązać się z obcym człowiekiem i stracić swojego dziewictwa, będącego jej bronią w walce z mężczyznami, postanawia przyjąć zasady gry ukochanej i sam zadaje zagadkę, pytając o własną tożsamość. Księżniczka ma czas do rana, by poznać jego pochodzenie - inaczej zostanie jego żoną. Tuż przed upływem czasu nieznajomy całuje namiętnie swoją wybrankę i decyduje się wyjawić jej swoje imię, dając jej tym samym szansę na odrzucenie jego miłości. Księżniczka jednak, widząc wcześniej bohaterską śmierć służącej Liu, kochającej cudzoziemca beznadziejną miłością, sama zakochuje się w nim. I tak oto Turandot razem z Kalafem padają sobie w objęcia.

Opera nie przyciągnęła aż takich tłumów jak ubiegłoroczny pokaz "Aidy" Giuseppe Verdiego, jednak widzowie "Turandot" szczelnie wypełnili nie tylko wydzielony na Targu Węglowym plac, ale też chętnie (i przez blisko dwie i pół godziny) stali wokół barierek, siedzieli na krawężniku na Targu Węglowym lub zajmowali miejsca w okolicznych ogródkach sąsiadujących z projekcją lokali. Co więcej, pomimo coraz bardziej dokuczliwego chłodu zdecydowana większość publiczności pozostała aż do końca projekcji, co zdarzyło się podczas cyklu "Opera na Targu Węglowym" po raz pierwszy. Widzowie, którzy nie zdążyli zająć miejsc przed projekcją, do końca właściwie nie mieli szansy na wygodniejszą siedzącą miejscówkę.

Spora w tym zasługa twórców opery, a szczególnie reżysera Chena Kaige'a i dyrygenta Zubina Mehty, bo spektakl z Pałacu Sztuk im. Królowej Sofii w Walencji jest bardzo dobrze wyreżyserowany i wykonany zarówno przez śpiewaków, jak i muzyków orkiestry (Orquestra de la Comunitat Valenciana) i chóru (Cor de la Generalitat Valenciana). Praktycznie wszystkie główne partie są doskonale prowadzone muzycznie, a sopran kreującej Turandot Marii Guleginy oraz tenor Kalafa, zagranego przez Marco Bertiego, brzmią doskonale zarówno razem, jak i osobno. Każdy z solistów, nie tylko wymienieni, wnosił do inscenizacji Kaige'a podobną jakość. Całe monumentalne dzieło wystawiono bardzo klasycznie, z dobrą dramaturgią, dzięki której z dużą uwagą można było śledzić spektakl od początku do końca.

"Turandot" na Targu Węglowym jest potwierdzeniem, że w Gdańsku jest duże zapotrzebowanie na tego typu imprezy. Nieprzypadkowo też różne multipleksy organizują coraz liczniejsze seanse światowych oper w swoich salach kinowych. Dobrze byłoby spróbować organizować projekcje oper "pod chmurką" przynajmniej dwa razy w roku, bo letnie wieczory doskonale się do tego nadają. Chętni na większą liczbę spektakli operowych na Targu Węglowym na pewno się znajdą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji