Artykuły

Lubię te lewicowe lęki

Do "Artystów" Strzępka najęła kwiat aktorstwa polskiego, żeby rzucić tym kwiatem w szerszy, pozateatralny target. Poszła tam, skąd przyszła Anna Karasińska: na plan. Drodzy filmowcy, ona idzie po was - o pierwszym odcinku serialu TVP2 "Artyści" w reż. Moniki Strzępki, pokazanym na zamknięcie sezonu w Starym Teatrze w Krakowie, pisze Maciej Stroiński.

Motto: "Lubię te lewicowe lęki" (Paweł Demirski, "W imię Jakuba S.").

Strzępce się udało i nikt jej tego nie wybaczy. Jej spektakle są boskie obiektywną boskością. Jeśli ci się nie podoba, to tylko twoja SUBIEKTYWNA opinia. Teraz, gdy wszyscy chcą u niej zagrać, już nie udowodnisz, że ta twórczość to pomyłka. Ale można z innej mańki, na przykład że robi właśnie TAM albo właśnie PO NIM, albo że w ogóle po kimś, tego typu argumenty dziewic konsystorskich, które "na jej miejscu...". Nie da się obecnie snobować "na Strzępkę", odkąd 20 grudnia 2014, podczas premiery "Wszystko powiem Bogu!", została najważniejszym reżyserem teatralnym w Polsce. Nie da się snobować, bo już nie jest odkryciem ani jakimś offem, a klasykiem to po śmierci. Jest zwyczajnie POPULARNA, więc jak ma być "fajna"? Może dlatego założyła zespół, żeby w czymś być jednak kotem (Czerwone Świnie). Wszyscy inni z listy A zahaczyli o Krystiana Lupę i przez jakiś czas wyglądało, że inaczej się nie da. One thing stays true: najlepiej wylecieć z AT (Klata, Klecza, Strzępka) albo wcale tam nie zdawać. Bo potem obudzisz się z ręką w nocniku, że gdzie te nagrody.

Paweł Demirski, jak wiemy z jego tekstów, przeważnie SIĘ BOI, ostatnio - pisać, bo JESZCZE COŚ NAPISZE i dopiero będzie (goo.gl/HICTQd). "Tak się ma jak się czasem za bardzo dorzuci że tak powiem do pieca w tekście / I potem strach / Niby literki a strach" ("Wszystko powiem Bogu!"). Ja też bym się bał, że coś za bardzo zaczyna się zgadzać. "Teatr nam zamknęli, nie ma" - w 2013 roku to napisał ("Bitwa warszawska"), a w 2016 to przeżył (Teatr Żydowski). Jego "O dobru" (2011) zaczyna się od krzywej akcji z premierą, od "ekipy realizatorów", którzy zawalili, od zapchajdziurzenia filmem... Pięć lat później jest, to znaczy miał być, "Triumf woli" - i co, wykrakałeś. Spektakl odwołany, bardziej nawet niż w "Kronosie", bo naprawdę. No to może, jak w "Kronosie", zsunąć ekran i coś sobie OGLĄDNIEMY. Nie mam pretensji, bo "Triumf woli" jeszcze będzie, to znaczy ma być, a zapchajdziurę dali na bogato. Jazdę testową serialu "Artyści".

O tej imprezie można powiedzieć, że naprawdę WSZYSCY PRZYSZLI. I twórcy, i odtwórcy, i Jan Klata, i ci, co nie wiadomo, czym się zajmują, ale dobrze, żeby byli, no wszyscy wszyscy. Jeśli chciałeś kogoś poznać z branży, to to był ten moment; jeśli cię nie było, to już widziałeś na pokazie w Ninie albo nie istniejesz. Wszyscy przyszli, a w serialu WSZYSCY ZAGRALI. Jeśli nie ma cię w obsadzie, to Strzępka planuje następny, o nieprzepraszaniu za rabację. Do "Artystów" najęła kwiat aktorstwa polskiego, żeby rzucić tym kwiatem w szerszy, pozateatralny target. Bo pół biedy, że nikt nie chodzi do teatru - FILMOWCY nie chodzą, a potem obsadzają po ryjach, po "zrób wszystko na castingu, żeby dostać rolę", i ciągle tych samych, jakby to była scena etatowa, że prędzej zmienisz reżysera niż Roberta Więckiewicza. Strzępka poszła tam, skąd przyszła Anna Karasińska, NA PLAN. Obie robią to samo, tylko w równoległych mediach: IDĄ PO WAS. Zatem drodzy fani kamerek: popatrzcie sobie, JAK TO SIĘ ROBI.

Temat potrzebuje obsady zbiorowej, bo tematem jest zespół, również ten przyartystyczny (nie powiemy o chłopakach-maszynistach i dziewczynach z garderoby, że są "pozaartystyczni", bez nich spektaklu nie będzie!). Aktor szerzej znany jako Dobromir gra sierotę kredytową, Majnicz gra po warunkach, a Skibińska gazetowe "wejdę oknem!". Byłem absolutnie ciekawy, co zrobią z Nosinskim, z tą jego manierą. No przecież! W każdym teatrze konieczny jest ciepły chłopak na pokładzie! Tak jak sprzątaczka o daleko posuniętej intuicji, i czemu nie miałaby jej zagrać Ewa Dałkowska? Środowiskowym insajd dżołkiem jest Glińska w roli księgowej in the closet, Klata w roli bodyguarda i Grabowski jako bieda-reżyser, któremu nikt tego nie powie. Linde-Lubaszenkę posadzono na przodku, na portierni, Huka w głębokim, piwnicznym tyle, gdzie latają takie słowa jak "sztankiet", "praktykabel" i "sznurownia", Segdę z boku, w budzie inspicjenta, a Pempusia za barem, jako biednego Rumuna mówiącego po polsku. Rumuna bogatego, który wie, jak jest, zna się na biznesie, ucieleśnia Adam Cywka. Mignął mi Dracz i Dyła, będą Kłos-Kleszczewska, Puślednik, Zawadzka, jakieś pytania? Kłak będzie, Julo będzie, i może jacyś inni wysocy aktorzy! Maciej Nowak podobno nawet zmieścił się w kadrze. KLARZE <3 i OJ MARCIE <3 dano grać aktorki i ja się nie dziwię.

W "Artystach" Strzępka zaaranżowała to, co tygrysy lubią najbardziej, podziały klasowe. Bo teatr-instytucja jest niczym Środziemie, składa się z Mordoru z orkami-maszynistami, Hobbitonu z norką dyrektora (kompaktowy Marcin Czarnik), elfa-sekretarza, uciekającej panny księgowej niczym jeździec z Rohanu, zaciężnego menedżera z ludu Haradrimów, który mówi "budżet", jakby mówił "EasyJet". Entem, pasterzem lasu, będzie oczywiście sprzątaczka-pasterka (w wersji męskiej: portier), a w kopalniach Morii "siedzą i szyją". Trolle są dochodzący i trollują po gazetach. Nawet ZMARLI są w ekipie i trzeba ich słuchać. Tylko aktorzy mają status LUDZI (aktor jako KTOŚ!), bo dobry reżyser to już jest nadczłowiek, coś mniej więcej Gandalf (w wersji bad: Saruman). Okiem Saurona, chyba nie muszę mówić, będzie ministerstwo. Dużo tego i ten kurnik wymusza rozmowę. Demirski dał radę, nie ma monologów! Widać, że było pracowanie z tekstem, więcej: z aktorem, a nie tylko z ciuchem, z pijarem, z działem od robienia dymu. Bartosz Nalazek ładnie nam to wszystko skręcił.

Pilot "Artystów" zawiera inserty, których nie rozumiesz, ale niepokoją. Wyczuwam inspirację "Zagubioną autostradą", było "wow" jak z Lyncha. Gatunkowo "film grozy", i to horror, a nie thriller, z powodu "elementów nadprzyrodzonych". Groza jest lewicowa, pochodząca z walki klas, z nacisku od góry. Bohaterowie nie walą głową w mur, tylko w sufit, a jeden aż zawisł na swoim awansie społecznym. Serial, jak widać, niedokumentalny, jego rzeczywistość jest SKOMPONOWANA, bo na przykład w realu pracownicy chyba nie są tacy mądrzy przy nowym dyrektorze, a między sobą chyba używają słowa "kurwa", które mogłoby telewizję rozsadzić od środka. Gdyby kręcono dla HBO USA, to wulgaryzmy, orgie i odurzania się musiałyby zaistnieć, skoro w zwykłej tv nie mogą. Liczę, że tak będzie, że jak backstage, to backstage.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji