Artykuły

Ćwierć wieku na scenie

Tyle mija od chwili, gdy Maria Krzyszkowska zaangażowała do Teatru Wielkiego w Warszawie najzdolniejszą w klasyce spośród swojego rocznika absolwentkę warszawskiej szkoły baletowej. Polecono jej przygotować się do jesiennego debiutu w słynnym Pas de quatre z "Jeziora Łabędziego". Pamiętam ten pierwszy spektakl Izadory, bo byłem jej wielbicielem od czasu, kiedy jako uczennica szkoły tańczyła w mojej "Traviacie" w Operze Narodowej Cygankę na stole salonu ruletki - pisze Marek Weiss na swoim blogu.

Potem jako wciąż filigranowa, ale już dorosła tancerka, brała udział w wielu moich spektaklach operowych. Jako Chawa wystąpiła w moich inscenizacjach w Krakowie, Wrocławiu i Poznaniu. I tutaj, właśnie w dzień spektaklu, wzięliśmy ślub. Wesele musiało zaczekać, aż skończą się brawa i opadnie kurtyna, bo panna młoda nie miała w "Skrzypku" zastępstwa. Od tej chwili występowała jako Izadora Weiss.

Pracowała jako tancerka, studiując jednocześnie choreografię w Akademii Muzycznej w Warszawie. Jest autorką choreografii do trzydziestu oper w mojej reżyserii, ale jej debiut samodzielnego twórcy autorskiego spektaklu miał miejsce w Teatrze Wielkim w Poznaniu i był to "Koncert Skrzypcowy" Krzysztofa Pendereckiego. Teraz jej jubileusz wypadł w czasie premiery ostatniego dzieła stworzonego dla BTT "Tristan & Izolda" również do muzyki Krzysztofa Pendereckiego. To znacząca klamra w jej muzycznych preferencjach. Wielomiesięczna praca nad ułożeniem kompozycji pochodzących z różnych okresów twórczości Mistrza zyskała jego aprobatę i dla wielu znawców jest dowodem niezwykłej intuicji muzycznej choreografki. Izadora Weiss stworzyła spektakl trudny i niezwykły w swojej warstwie emocjonalnej. Bogactwo szczegółów intelektualnej opowieści o miłości, która może być najwyższym stanem ducha, ale też bywa przekleństwem rujnującym życie, zadziwia misterną konstrukcją ułożoną tak, jakby Krzysztof Penderecki pisał do niej muzykę, jak do nakręconego wcześniej filmu.

We wtorek na ostatnim spektaklu Izadory i jej BTT w Operze Bałtyckiej będzie obecny sam kompozytor. To dla nas prawdziwy zaszczyt, że jeden z największych na świecie artystów naszych czasów jest obecny dwukrotnie w naszym teatrze na spektaklach do jego muzyki. Właśnie nie na premierach, gdzie większość gości to vipy z darmowymi zaproszeniami, tylko na szeregowych spektaklach z prawdziwą publicznością, która zapłaciła za bilety i okazuje swoje gorące uczucia znacznie bardziej spontanicznie i szczerze. Dopiero wtedy można ocenić właściwą rangę dzieła teatralnego. Moja wieloletnia praktyka uczy, że nie należy nigdy mierzyć wartości realizacji podczas wieczoru premierowego. Właściwą ocenę daje w teatrze najpierw zespół techniczny w czasie prób i w ich głos należy się bardzo uważnie wsłuchiwać, a potem publiczność trzeciego i czwartego spektaklu, kiedy osiąga on swój dojrzały kształt w kontakcie z widownią. Cieszę się, że Mistrz jest obecny właśnie w takim momencie i może odczuć owacje, stojąc wśród odbiorców swojej sztuki, a nie tylko na scenie w światłach jupiterów. Od lat chodzimy z Izadorą na szeregowe spektakle, bo tylko tam można uwierzyć w sens naszej pracy. A nie jest to wiara oczywista.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji