Współczesna przypowieść o złotym cielcu
Po udanych przedstawieniach "Człowieka znikąd" Dworickiego i Anegdot prowincjonalnych" Wampiłowa stołeczny Teatr Dramatyczny przedstawia nieznanego w Polsce pisarza, jakim jest Aleksander Kopkow.
Ten bardzo utalentowany dramaturg zginął młodo w obronie ojczyzny w czasie II wojny światowej i nie zdołał zrealizować nadziei, jakie z jego twórczością wiązano. Pozostały jednak po nim bardzo interesujące sztuki, które ukazały się drukiem w Moskwie w roku 1964. Jedną z nich jest właśnie "Słoń", opublikowany w roku 1973 na łamach "Dialogu" i wystawiony obecnie w Sali Prób Teatru Dramatycznego m. st. Warszawy. Bardzo to oryginalna sztuka. Stanowi połączenie satyry i poezji, ironii i wzruszającej liryki, realizmu i fantazji. Jej sens jest przejrzysty. To nowa wersja starej przypowieści o złotym cielcu i zgubnych skutkach wiary w potęgę pieniądza. Rolę złotego cielca odgrywa tu złoty słoń, znaleziony przez kołchoźnika Moczałkina, który marzy o burżujskim życiu. Sztuka demaskuje nierealność i znikomość marzeń Moczałkina i kończy się jego powrotem na twardy grunt rzeczywistości. Wszystko to opowiedziane jest dowcipnie i żywo, ze znakomitą znajomością realiów życia kołchoźników, pysznym, zróżnicowanym, soczystym językiem, przełożonym bardzo dobrze przez Klemensa Białka. Wydaje się, że najsłabszą częścią sztuki jest jej zakończenie. Autor nie bardzo wiedział, jak rozwiązać surrealistyczne wątki, które z taką zręcznością powiązał z realistycznym nurtem komedii. Tu więc konstrukcja sztuki szwankuje. Spektakl podoba się nie tylko ze względu na walory samej sztuki, lecz także dzięki bardzo inteligentnej reżyserii Witolda Skarucba, który nadał mu dobre tempo i trafnie wypunktował dowcipy i pointy, tkwiące w tekście, oraz dzięki bardzo dobrej grze aktorów. Tu wymienić trzeba przede wszystkim Wiesława Gołasa w roli kołchoźnika Moczałkina. Jest on nieodparcie śmieszny, ale są momenty, w których potrafi być przejmujący. Przekazuje w pełni nie tylko dowcip, ale i sens tej roli. Partnerują mu bardzo ładnie i delikatnie Janina Traozykówna w roli żony Moczałkina i pełna wdzięku Małgorzata Pritulak w roli jego córki. Ustrzegły się one wszelkiej przesady i szarży, o co było tutaj tak łatwo. Kultura i umiar cechują w ogóle całość tego przedstawienia, a więc także grę Wojciecha Pokory (Mitia), Lechosława Herza (Paszka), Danuty Szaflarskiej, Czesława Kalinowskiego, Mieczysława Mileckiego i Stanisława Gawlika. W sposób bardziej groteskowy potraktowali swe role Stanisław Wyszyński, Wojciech Duryasz i Barbara Klimkiewicz. Mieściło się to jednak w ramach przemyślanej całości i nie raziło na tle realistycznego stylu całości.
Ładną scenografię, wyprowadzoną z motywów rosyjskiej sztuki ludowej i wnętrza starej rosyjskiej chaty, zaprojektowała Teresa Ponińska. Wydaje się, że duża scena dałaby zarówno scenografowi, jak i aktorom większe pole do popisu. A może powodzenie przedstawienia zachęci dyrekcję Teatru Dramatycznego do przeniesienia spektaklu?