Koniec z Metrem?
Teatr Dramatyczny od nowego roku nie chce już u siebie "Metra"! Fanki z całej Polski rozpaczają. Piszą protesty. Grożą okupacją teatru. Dyrektor Piotr Cieślak tłumaczy, że dekoracje do musicalu zajmują aż połowę teatralnych magazynów. - Jeśli można w "Dramatycznym" robić pokazy majtek - denerwuje się twórca "Metra" Janusz Stokłosa - to niby czemu my nie możemy wynająć tej sceny?!
- 17 stycznia robimy następną premierę i po prostu jest ciasno - mówi Piotr Cieślak. - Już dawno umawialiśmy się, że "Metro" jest w "Dramatycznym" tylko do wakacji. W lipcu zgodziłem się na kolejne pół roku, ale tylko pod warunkiem, że pod koniec roku "Metro" się stąd wyniesie. Jakiś czas temu była też u mnie komisja finansowa i wykryła, że "Metro" to dla teatru właściwie same straty. Proszę mnie źle nie zrozumieć! Przecież to wcale nie oznacza końca "Metra". To tylko koniec "Metra" w "Dramatycznym". Przecież istnieją sceny impresaryjne...
- 20-tonową dekorację tak ułożyliśmy w czeluściach teatru, że nie może nikomu przeszkadzać. Ale dobrze - wywieziemy ją i będziemy przywozić na spektakl za każdym razem - mówi Janusz Stokłosa. - Rzeczywiście w "Dramatycznym" wystawiono nam rachunek za wszelkie dodatkowe usługi. Wszystkie koszty obiecał pokryć prezydent Leszek Mizieliński z kasy miasta. I dyrektor Cieślak świetnie o tym wie. Szkoda by było przenosić przedstawienia na inną scenę. To potężne koszty, no i przede wszystkim żal widzów. A my mamy już zamówienia na bilety na styczeń i luty. No i proszę zapytać bileterki w "Dramatycznym": na co sprzedaje więcej biletów - na "Metro" czy jakikolwiek spektakl dyrektora Cieślaka?
- "Dramatyczny" nie miał rok temu pełnego repertuaru na dużą scenę, więc sam interweniowałem w sprawie "Metra" u dyrektora Cieślaka - powiedział nam wiceprezydent Warszawy Leszek Mizieliński, odpowiedzialny za teatry miejskie. - Wtedy umowę z "Metrem" przedłużono. Ale tylko do końca tego roku. Dziś "Dramatyczny" ma trzy przedstawienia na dużą scenę, sam naciskałem, żeby powstały. Szykuje się do jubileuszu 40-lecia. Wymuszając na "Dramatycznym" działalność, nie mogę jej jednocześnie uniemożliwiać, wpychając na scenę inne przedstawienie, choćby najgenialniejsze...
Do tych trzech relacji dorzucimy tylko jeden szczegół: swego czasu Janusz Józefowicz był w szkole teatralnej uczniem Piotra Cieślaka. Czyżby zagrały ambicje?