Artykuły

Garbaczewski wystawia Nahacza. Premiera w TR Warszawa

- Czytając "Robura", miałem niesamowity lot, Nahacz operuje dokładnie tymi samymi skojarzeniami co ja, organicznie rozumiałem każdy fragment, który zapisał, i zawarty tam problem - mówi reżyser Krzysztof Garbaczewski o premierze "Roberta Robura" w TR Warszawa.

Krzysztof Garbaczewski przygotowuje w TR Warszawa premierę "Roberta Robura" na podstawie powieści Mirosława Nahacza "Niezwykłe przygody Roberta Robura". Spektakle przedpremierowe już od wtorku 7 czerwca.

Izabela Szymańska: Ciekawi mnie powód wyboru tej powieści Mirosława Nahacza; wydawca napisał, że to książka niedokończona.

Krzysztof Garbaczewski: Historia jej niedokończenia wiąże się z tragiczną śmiercią Mirka; może gdyby miał trochę więcej siły, gdyby wydarzenia potoczyły się inaczej, to byłaby arcydziełem. Nie znałem Nahacza, ale czuję z nim silne braterstwo dusz, podobny sposób patrzenia na świat. Czytając "Robura", miałem niesamowity lot, Nahacz operuje dokładnie tymi samymi skojarzeniami co ja, organicznie rozumiałem każdy fragment, który zapisał, i zawarty tam problem. W demokratycznej Polsce lat 2000 otwierały się setki możliwości przed młodym pokoleniem, a jednocześnie paraliżowała ich ilość wyborów i brak wzorców. Narodził się specyficzny bunt, niezgoda na świat, w którym nie sposób odnaleźć twardy grunt.

Nahacz przeczuł coś, czego rozkwit dziś obserwujemy: medialno-wirtualna rzeczywistość ma silny wpływ na tę realną.

- Na pewno ta książka pod względem technologicznym się nie zestarzała, można ją przełożyć na technologię VR (virtual reality), tworzenie mediów, które są tak immersyjne, że człowiek zupełnie się w nich zatapia i stają się tym, co "Matriks", powiedziałbym formacyjny film tego pokolenia, portretuje jako poczucie nierealności świata.

Tylko akcja powieści Nahacza nie odbywa się w wyrzuconym w przyszłość science fiction, a bardziej przyziemnie - to telewizja jest medium manipulującym ludźmi. Robert Robur jest scenarzystą serialu "Wściekłość i wrzask" oglądanego codziennie przez wszystkich obywateli Miasta Światła. I ten serial, co dzisiaj jest bardzo aktualnym tematem, jest sposobem, by stworzyć alternatywną wersję rzeczywistości - ludzie się od niej uzależniają, łykają jak narkotyk, a on działała jak narzędzie totalitarne.

Jak myślisz, dlaczego się temu wirtualnemu światu poddajemy?

- Bycie tu i teraz nie należy do najłatwiejszych procesów egzystencji, trudno spojrzeć prawdzie w oczy, więc odwracamy wzrok w szklany ekran i tam znajdujemy rodzaj uwolnienia. Jest wiele analiz pokazujących, dlaczego ludzie poddali się ruchom faszystowskim, te mechanizmy działają także dziś w Polsce. Ja nazywam to "zdradą ojców". Pokolenie naszych rodziców ma za sobą bardzo trudne doświadczenia: dorastali w jednym systemie, nagle musieli przejść w nowy, który dla jednych otworzył się pełnymi możliwościami, ale dla dużych grup społecznych okazał się pułapką. Dzieci przejęły ich frustracje, uwierzyły w stracony los swoich rodziców, nie pomyślały: To są poglądy mojego ojca, ja będę miał inne.

Temat polityczny to nie główny wątek tej książki. Nahacz, pisząc ją w czasach IV RP, zawarł pewne odniesienia, ale jest tam ważna silna krytyka świata "TVN-owskiego", pustych celebrytów, którzy nagle są ekspertami od wszystkiego i elementem manipulacji egzystencją, w której żyjemy nieswoim życiem. Sam Nahacz był scenarzystą "Egzaminu z życia", odreagowywał to, wracając do domu i pisząc o Roburze. W naszym spektaklu akcent postawiony jest na rodzaj rozdwojenia rzeczywistości, gdzie reprezentacja rzeczy nagle zastąpiła te realne rzeczy. Oczywiście nie mówię, że technologia jest zła

Zwłaszcza że sam jej często używasz w teatrze.

- Tak, ale po to, żeby opowiadać o tym, co się dzieje z duszą, umysłem pokolenia, które organicznie jej doświadcza. Ja się wychowałem w czasach, kiedy ojciec, żeby zmusić mnie do nauki, zabierał mi comodore, a dziś dwuletnie dziecko bierze do ręki telefon i denerwuje się, jeśli nie działa intuicyjnie, więc wyobrażam sobie, że ci ludzie będą zespoleni z technologią.

Myślę, że bardzo zmienią się uczucia, np. zniknie tęsknota, bo skoro przez media społecznościowe jesteś non stop ze wszystkimi w kontakcie, to nie ma rozłąki.

- Tak, możemy godzinami rozmawiać o tych elementach, które są doświadczeniem pokolenia Nahacza. Ale myślę, że i ta książka, i nasz spektakl nie będzie tylko dla młodych. Nahacz, wchodząc w świat, zderzył się z rzeczywistością wielkiego miasta. Opisał je jako twór, gdzie ludzie doświadczają permanentnej niepewności. Najczęściej powtarzające się pytanie w tej powieści brzmi: "Czy aby na pewno?" - czy to się wydarzyło, czy to mi się wydaje? Czy ja to powiedziałem, czy ktoś przeze mnie przemawia? Czy mam wpływ na wydarzenia, w których uczestniczę, czy wszystko zostało wcześniej zaprogramowane?

Puentą tej książki jest tragiczna śmierć Mirka. Dla mnie to bardzo dojmujące, bo pokazuje, że ten system go zniszczył. Myślę, że jest bardzo wielu takich ludzi, którzy nie są w stanie przeć do przodu czy być wylansowani, a mają niewiarygodną wyobraźnię, wrażliwość. To, co jest nam serwowane, to papka debilnych seriali i w gruncie rzeczy ogłupiającej rzeczywistości medialnej. Prawdziwe problemy i prawdziwa rzeczywistość są gdzie indziej. I o tym opowiada ta książka - o próbie przebicia się przez ten ekran i znalezienia odpowiedzi na podstawowe pytania: kim jestem, skąd jestem, jakie jest moje miejsce w świecie?

***

Pokazy przedpremierowe: 7-9 czerwca.

Premiera: 10 czerwca. Następne spektakle: 11 i 12 czerwca. Bilety: 100 zł i 60 zł (ulgowy).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji