Artykuły

Sopockie Porozumienie Teatralne

12 lutego grupa inicjatywna, do której należą reprezentanci teatrów i festiwali alternatywnych, powołała do życia Sopockie Porozumienie Teatralne - mające zająć się reprezentacją i promocją teatru alternatywnego w Polsce oraz obroną interesów niezależnych twórców teatralnych.

12 lutego 2006 roku w siedzibie Sopockiej Sceny Off de BICZ odbyło się spotkanie, w którym uczestniczyli przedstawiciele teatrów i festiwali alternatywnych:

Marta Mikuła, Weronika Fibich, Teatr Kana ze Szczecina, Spotkania Młodego Teatru "Okno",

Romuald Wicza Pokojski, Magdalena Zabłotna, Teatr Wiczy z Torunia, Międzynarodowy Festiwal Teatrów Ulicznych Bulwar,

Daniel Jacewicz, Teatr Brama z Goleniowa, Festiwal Teatralny Bramat,

Jarosław Filipski, Teatr From Poland z Częstochowy, Konkurs Teatrów Ogródkowych,

Robert Paluchosky, Teatr Realistyczny ze Skierniewic, Barbórki - poszukiwanie alternatywy

Marcin Herich, Stowarzyszenie Teatralne A Part z Katowic, Międzynarodowy Festiwal Teatrów A Part

Marian Glinkowski, Łódzkie Spotkania Teatralne, "Słodkobłękity" Ogólnopolski Festiwal Małych Form Teatralnych w Zgierzu

Marcin Wartalski, Łódzkie Spotkania Teatralne

Aleksander Janas, Dobrze Ukryta Przestrzeń Artystyczna, Festiwal Teatrów Niszowych Theatrograf w Lublinie

Zofia Dworakowska, Warszawa

Ewa Ignaczak, Teatr Stajnia Pegaza z Sopotu, Sopocki Ogród Teatralny

Marek Brand, Teatr Zielony Wiatrak, Sopocki Ogród Teatralny

Agnieszka Kochanowska, Sopocki Ogród Teatralny

Uczestnicy spotkania jako grupa inicjatywna postanowili zawrzeć porozumienie, od miejsca spotkania nazwane Sopockim Porozumieniem Teatralnym. Jego celem jest reprezentacja interesów teatru alternatywnego, jego umocnienie i promocja w Polsce i poza jej granicami. Inicjatorzy Porozumienia będą dążyć do poprawy kulturalno-politycznej, socjalnej i prawnej sytuacji osób i grup, które są aktywnymi twórcami i organizatorami ruchu teatru alternatywnego.

Postanowienia:

1. Współpraca sygnatariuszy zakłada wzajemną wymianę informacji o własnych przedsięwzięciach organizacyjno-artystycznych, dwa razy do roku dokumentowaną w formie biuletynu.

2. Porozumienie ma strukturę otwartą. O przyjęciu do Porozumienia decydują wszyscy sygnatariusze.

3. Adresem Porozumienia ustalamy siedzibę Sopockiej Sceny Off de BICZ - al. Mamuszki 2, 81-718 Sopot. Kontakt: sopockasa@sopot.pl

4. Sekretarzem Porozumienia jest Ewa Ignaczak.

* * *

O Porozumieniu

Robek Paluchosky - Teatr Realistyczny:

Czas był najwyższy zrobić coś dla siebie, bo wojując wciąż za innych zawędrowaliśmy tam gdzie słońce nie dochodzi. W efekcie teatr alternatywny jako zaniedbany pryszczaty czterdziestolatek w dziurawych butach i podartej koszuli grzebie w śmieciach cywilizacji albo żebrze o okruchy ze stołu. A przechłodzony mózg z wolna dopada skleroza: "co to ja chciałem?" Jak królik w cylindrze jest wtedy kiedy chce iluzjonistą. Przez lata spotykaliśmy się na festiwalach, przeglądach rzadziej w zwykłych salach teatralnych i jeszcze rzadziej mówiliśmy "MY" zawsze było jakieś J A, T Y, O N i nagle uzmysłowiłem sobie przy okazji awantury z Suką Off, że nikt nie stanie w naszej obronie oprócz nas samych a osobno jesteśmy bezradni. Najwyższy już czas poświęcić chwilę na ogarnięcie siebie, bo lada moment nie będzie czego ogarniać.

Marcin Herich, Stowarzyszenie Teatralne A PART, Katowice:

Od wielu lat twórcy polskiego teatru alternatywnego, offowego, eksperymentalnego, autorskiego i poszukującego funkcjonują w swoistej alienacji. Dotyczy to zarówno obszaru refleksji nad kulturą współczesną (od krytyki teatralnej począwszy na rozmaitych refleksjach teoretycznych nad polską kulturą współczesną kończąc - wszędzie tam ich poczynania dostrzegane są rzadko i nie stanowią poważnego kontekstu dla refleksji), jak również szeroko rozumianej polityki kulturalnej, zarówno w przestrzeni obowiązującego prawa, jak i swoistego obyczaju i codziennych praktyk urzędniczych.

Nie mowa tu tym razem o weteranach polskiego teatru eksperymentalnego. Dokonania tych najwybitniejszych - jak miało to miejsce chociażby w przypadku Teatru Ósmego Dnia - zostały na swój sposób uwłaszczone i znalazły swoje zadośćuczynienie w postaci siedzib, budżetów, zasłużonych hołdów krytyki i miejsca w historii teatru. I całe szczęście, choć oczywiście, jak na "gorszy", "niezawodowy" i amatorski" teatr przystało, doszło do tego po wielu latach artystycznych sukcesów i w dużej mierze dzięki docierającym do Polski wieściom o owych sukcesach z zagranicy (sic!). Inna sprawa, że pomógł wówczas także historyczny kontekst. Niestety, nawet taki sposób "opóźnionego docenienia" to także - zarówno kiedyś, jak i niestety także dzisiaj - nie reguła. Warto przypomnieć trwającą niemal do końca życia jego twórcy krakowską tułaczkę lokalową Cricot 2 Tadeusza Kantora.

Mowa tu o artystach teatru poszukującego nowej Rzeczpospolitej (bynajmniej nie IV), których czas dojrzałej pracy artystycznej przypada na okres po 1989 roku, a których praca teatralna, a także organizacyjna i edukacyjna - wbrew wnioskom z historii teatru - wciąż bywa postrzegana jako swoista fanaberia i "egzotyczna inicjatywa". Takich teatrów jest ciągle w Polsce zadziwiająco sporo, powstały samoistnie, żyją dzięki pasji i determinacji ich twórców i zdarza się im wcale nierzadko osiągać artystyczne sukcesy, choć prawie nigdy medialne, socjalne i finansowe. Z czasem przeważnie znikają, o ile nie staną się - wbrew sobie lub za swoim dezerterskim przyzwoleniem - częścią kultury słusznej, przewidywalnej, stanowionej, kontrolowanej i oficjalnej oraz jej istniejących struktur. Lub nie zostaną ogłoszone - także wbrew sobie - zaczynem obyczajowego lub jakiegokolwiek innego skandalu.

Powstanie Sopockiego Porozumienia Teatralnego, zbiorczej inicjatywy niezależnych teatralnych alternatywnych środowisk twórczych, wywodzących się z tradycji polskiego teatru eksperymentalnego jest próbą wyjścia z owej alienacji, zapobieżenia przedwczesnemu, mimowolnemu i niezasłużonemu "zanikaniu", stworzenia z rozproszonych ośrodków artystycznych realnej siły sprawczej o zasięgu ogólnopolskim i wzmocnienia ich głosu w sprawach dla owego szerokiego środowiska ważnych.

Stworzenie takiej inicjatywy dzisiaj wydaje się istotne w sposób szczególny, gdy zawisł nad wolnością artystyczną w Polsce cień pełzającej lub "samospełniającej się" cenzury.

Skalę tych potrzeb niech opisze przykład - polemika, na jaką zdobyłem się w związku z pewną opublikowaną wypowiedzią, pozornie błahą, a jednak symptomatyczną.

Przeczytałem jakiś czas temu na łamach warszawskiego wydania "Gazety Wyborczej" artykuł Joanny Derkaczew o kłopotach warszawskiego Studium Teatralnego pod tytułem "Produkcja czy aktorski trening". Muszę przyznać, że byłem pod wrażeniem wypowiedzi pana o nazwisku Janusz Pietkiewicz, który jest tam przedstawiony jako dyrektor stołecznego Biura Teatru i Muzyki. Urzędnik ów nazywa działalność Studium Teatralnego egzotyczną inicjatywą. Następnie zaś nazywa teatr Piotra Borowskiego maleńkim, aby zestawić go z - jak należy sądzić - dużymi, wielkimi, czy może ogromnymi inicjatywami (choć takie przymiotniki tkwią tam tylko w imponderabiliach) jak Montownia, Laboratorium Dramatu czy Teatr Polonia Krystyny Jandy.

Od wielu lat martwi mnie i zadziwia dezynwoltura, z jaka traktuje się w Polsce te najważniejsze zjawiska artystyczne polskiego teatru, które funkcjonują własną siłą woli i pasją twórczą i z niej się wywodzą, poza oficjalnymi strukturami i często pod prąd modom, kulturze popularnej, gwiazdorstwu i komercji. I rzecz jasna - z niemałym trudem i niestety - na własny koszt. To denerwujące zwłaszcza wtedy, gdy mowa o teatrach oryginalnych i wybitnych, znanych i cenionych na świecie - a z takim właśnie mamy do czynienia w przypadku Studium Teatralnego.

Jakież to kompetencje pozwalają panu Pietkiewiczowi zestawiać osiągnięcia Piotra Borowskiego z teatralnym dorobkiem Montowni czy Krystyny Jandy, bo to przecież - chcąc czy nie chcąc - uczynił? Podczas moich zagranicznych podróży teatralnych nieraz zdarzało mi się natknąć na osoby, które znają i cenią pracę warszawskiego Studium, jednak nigdy nie pojawiły się w naszych rozmowach nazwa Montownia (Teatr Polonia I Laboratorium Dramatu to "inicjatywy" nowe). A może bywałem w niewłaściwych miejscach i rozmawiałem z niewłaściwymi osobami? Czy egzotycznym nazywa pan Pietrkiewicz to, co przekracza granice Polski i Warszawy, a może warszawskiego centrum? A może to, o czym rzadziej krzyczą media? Nie zamierzam oczywiście dezawuować osiągnięć bądź planów Motownii, Laboratorium Dramatu czy teatru Krystyny Jandy, jak to pan Pietkiewicz zechciał uczynić ze Studium Teatralnym. Za mało o nich wiem albo sytuują się na biegunie moich teatralnych zainteresowań. Domagam się jednak od pana urzędnika i jemu podobnych ważenia słów, umiaru w sądach tam, gdzie jego (ich) kompetencje (i nie piszę tu o władzy) nie sięgają. Sądząc po tonie wydaje się, że pan Pietkiewicz mógłby o sobie powiedzieć z dumą i równą jej pychą, cytując za Woody Allenem: "za mało wiem, by być niekompetentnym".

Studium Teatralne to jeden z żywych teatralnych skarbów Warszawy i warto ten skarb cenić. Mimo - bo przecież to wada - że nie stoją za nim popularne media ani artystyczne mody, a tylko żmudne i znakomite (choć nie komercyjne - to też wada) poszukiwania i osiągnięcia artystyczne.

Może warto, aby włodarze od kultury w naszym kraju zwrócili wreszcie baczniejszą uwagę na te zjawiska teatralne, które zrodziły się samorodnie i na własny koszt, a z czasem - przecież nie z inicjatywy władz, ale dzięki jakości swojej pracy - stały się istotnymi reprezentantami naszej kultury w Europie i na świecie. Takie artystyczne samorodki, jeśli nie funkcjonują w obiegi kultury komercyjnej, w krajach zachodnich są "przechwytywane" przez władze od kultury i dopieszczane, także finansowo. Trudno o lepszą okazję dla państwa, żeby podpiąć się pod już wykreowane i wypromowane zjawisko artystyczne i czerpać z niego profity dla prestiżu i promocji kraju poza jego granicami. Trzeba o nie najpierw zadbać a procentują same. Niestety, w Polsce skazane są na powolne umieranie.

Niezupełnie miał rację Jerzy Grotowski (też maleńki, bo stworzył Teatr - tylko - 13 rzędów, a aktorów miał jeszcze mniej) twierdząc, że teatr artystyczny bez opieki państwa nie może istnieć. Takie teatry istnieją - dzięki swojej pasji i determinacji - do czasu. Znikają w pełni artystycznego rozkwitu, pogrzebane inercją i brakiem zainteresowania, a co gorsza lekceważeniem różnych panów od władzy, przepisów i pieniędzy. Pan Pietrkiewicz odsyła twórców Studium Teatralnego do sponsorów. Proszę Pana, niech Pan spróbuje prowadzić laboratoryjne prace teatralne i znaleźć na to sponsorów a wtedy pogadamy. Tak czy siak toż to w tego Pana i nas wszystkich interesie jest, aby Studium Teatralne i jemu podobne, wcale nie egzotyczne, ale rudymentarne dla polskiej kultury i tradycji teatralnej zjawiska artystyczne istniały i miały się jak najlepiej.

Romuald Wicza Pokojski, Teatr Wiczy, Toruń:

Teatr Alternatywny jest faktem jako obszar i jako rodzaj. Jest różnorodny, ale zawsze bliski człowiekowi. Teatr Alternatywny nie jest teatrem, który ma udawać inny teatr. Teatr ten poszukuje lub dyskutuje. Czasem robi jedno i drugie.

Posiadając całą sieć festiwali, posiadając własne sceny, publiczność, nie możemy poddawać się próbom zepchnięcia nas do rangi poligonu dla przyszłych krytyków (ilu z nich zaczynało od opisu naszego środowiska!) i reżyserów, którzy po latach odkrywają to, co dawno zostało odkryte, dla tych wszystkich, którzy myślą, że aktorem jest się dopiero po szkole. Teatr Alternatywny jest ważną, istotną i prekursorską częścią życia teatralnego bez względu na doskonałość dzieł jego naśladowców. Mówić o tym, co jest dziś, mówić: "teraz" i zawsze blisko człowieka - tego, któremu właśnie się mówi. To coś od siebie, to coś, co ma własny język, styl, formę... i tradycję. Tradycję tak silną i wrośniętą w świadomość ogółu, że nie trzeba komentarzy do symboli, którymi można dowolnie żonglować, a i tak każdy będzie potrafił odczytać ich znaczenia. Mogę korzystać z przedmiotów - symboli z lat osiemdziesiątych, tylko po to by zadać pytanie: co się zmieniło? Czym się różnią te czasy?

Ale to już na inny temat.

Teatr Alternatywny jest Teatrem, jest rodzajem. Posiadamy ideologię. Tak, ideologię. Każdy swoją. Teatr idei lub teatr z ideą. Nie tylko dla rozrywki i nie tylko dla uciech, ale dla przemyśleń. Tak, wiem, pojechałem.

Kto u nas grał? Kto się wychował na naszym podwórku? Kto u nas chciał reżyserować? - trochę drwiąco, ale pytam. Nie mówiąc o tym, kto o nas pisał? Odpowiem krótko - wszyscy.

Czeka nas ustawa o teatrach. Kto będzie nad nią pracował? A jak nas pominą, to jak się będziemy nazywać, jeśli nie teatrem?

Kim są ci wszyscy na szczudłach i ci wszyscy, którzy pracują w normalny dzień pracy nad nową formą, nad nową jakością? Nie są aktorami? Co? Są "występowaczami"? Jeżeli tak, to założymy związek "występowaczy", ale go założymy.

Chęć połączenia się, zespolenia, towarzyszy nam bodajże od początku.

Ostatni czas zmobilizował nas do skonkretyzowania i podpisania się pod porozumieniem.

Sopockie Porozumienie Teatralne kończy nasze rozmowy o potrzebie współdziałania, a rozpoczyna wspólne dążenie do poukładania naszych interesów socjalnych i ustawowych.

Tak widzę znaczenie naszego porozumienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji